Brudne i zagłodzone, część z nich nieleczona od dawna. 54-latek z Rudy Śląskiej na ciasnej działce w Świętochłowicach hodował 40 zwierząt. Działkowcy nie wytrzymali i powiadomili służby. – Kiedy policjanci weszli na teren posesji, okazało się, że przebywające tam zwierzęta utrzymywane są w fatalnych warunkach – informuje mł. asp. Michał Tomanek, rzecznik policji w Świętochłowicach.
W altance była prawdziwa menażeria: papugi, rybki, świnki morskie. – Psy były trzymane na zewnątrz, na podmokłej ziemi, na krótkich łańcuchach. Narażone na zimno i wilgoć, miały do dyspozycji jedynie małe, rozpadające się budy. Szczeniaki, które znaleziono w altance nie miały lepszych warunków, przebywały w małych klatkach, w których na ziemi leżały nieczystości oraz resztki nadpsutego jedzenia – opisuje Michał Tomanek.
Właściciel: ratowałem je przed śmiercią
Ptaki cierpiały na nieleczony świerzb i były w większości zagrzybione. W altanie stało też akwarium, w którym w wilgotnych trocinach i sianie były trzymane trzy świnki morskie i królik. Rybki żyły w brudnej zatęchłej wodzie. Część zwierząt trafiła do chroniska, pozostałe nadal przebywają na działce.
Działkowicz był zaskoczony wizytą policji. Twierdził, że lubi zwierzęta i nie robi im krzywdy. Udowadniał, że wiele z nich ratował przed pewną śmiercią, bo otrzymywał je od ludzi, którzy chcieli się ich pozbyć. Nie rozumiał konieczności szczepień i leczenia chorych zwierząt.
Za znęcanie się nad zwierzętami poprzez utrzymywanie ich w niewłaściwych warunkach oraz w stanie rażącego zaniedbania właścicielowi grozi do 3 lat więzienia. Mężczyzna wkrótce odpowie przed sądem.
Źródło: fakt.pl