Kiedy Agnieszka S. się ocknęła zobaczyła, że jej synek Piotruś jest blady. Chłopczyk zaczął sinieć, miał drgawki. Kobieta jakimś cudem skojarzyła, że na stoliku nie ma zabójczego dopalacza Hasana i dziecko mogło go zjeść. Zadzwoniła po swoją siostrę, a ta przytomnie zawiadomiła pogotowie. Przeżył tylko dzięki błyskawicznie udzielonej pomocy.
Do dramatu doszło w kwietniu 2020 roku w Śródmieściu Łodzi. Agnieszka S. opiekowała się półtorarocznym synkiem. Wtedy zażyła hasana i „odleciała”. Kiedy się obudziła, dziecko było nieprzytomne.
Piotruś trafił do szpitala. Na szczęście udało się go uratować. Za narażenie dziecka na utratę życia matka została aresztowana i stanęła przed sądem. Dzisiaj usłyszała wyrok.
Sąd: oskarżona musi się leczyć
Sędzia Maria Motylska-Kucharczyk wydała wyrok skazując Agnieszkę S. na dwa lata więzienia. Karę ma odbywać w warunkach terapeutycznych, co oznacza, że ma odbyć leczenie odwykowe. Mimo, że oskarżona spędziła w areszcie już prawie połowę wyroku (niemal 8 miesięcy) sąd nie pozwolił na jej zwolnienie, gdyż wcześniej nadużyła już zaufania sądu i nie przyszła na rozprawę.
Prokurator żądał dla oskarżonej 5 lat więzienia. Sąd jednak nie zgodził się z zarzutem, że Agnieszka S. umyślnie naraziła dziecko na utratę życia doprowadzając się do stanu nieprzytomności i pozostawiając zabójczy dopalacz na ławie na wysokości, która nie była przeszkodą dla 3-letniego synka Piotrusia. W rezultacie Agnieszka S. odpowiadała za nieumyślne narażenie dziecka na śmierć.
Sędzia Maria Motylska-Kucharczyk w uzasadnieniu wyroku powiedziała:
– Najbardziej tragiczne w tej historii jest to, że pokrzywdzonym było półtoraroczne dziecko. Nie chodzi o ten jeden dzień w kwietniu 2020 roku, kiedy doszło do zatrucia dopalaczami. Po wysłuchaniu opinii biegłych należy przyjąć, że chłopczyk wcześniej dostawał doustnie środki psychoaktywne. To musi wywołać szok. Dziecko przeżyło i to jest szczęście, ale może być uzależnione od narkotyków.
Ocena sędzi opiera się na opiniach biegłych. Uznali, że chłopiec był długo narażony na wpływ substancji psychoaktywnych i nie wiadomo, czy nie doszło do uzależnienia od tych związków.
Biegli zbadali 2-centyumetrowy odcinek włosów Piotrusia i wykryli narkotyki. 2-centymetrowy odcinek włosów odpowiada odpowiada 2 miesiącom życia dziecka. To może oznaczać, że przez ten czas chłopiec przyjmował narkotyki. W jaki sposób? Według biegłych możliwe, że jeśli Agnieszka S. karmiła piersią i przyjmowała równocześnie narkotyki, do organizmu dziecka narkotyki dostały się z mlekiem matki.
Sędzia wskazała, że Agnieszkę S. obciąża też fakt, że chociaż ona i jej synek mieli serdeczne otoczenie – siostrę i szwagra, którzy gotowi byli jej pomóc, nie skorzysta z pomocy, a przeciwnie – manipulowała bliskimi i oszukiwała ich.
Oskarżona szczerze żałuje?
Okolicznością łagodzącą był zdaniem sądu – spontaniczny żal i szczera skrucha, którą wyraziła podczas rozprawy. W swoim ostatnim słowie szlochając Agnieszka S. prosiła o taką karę, która pozwoliłaby jej widywać się z dzieckiem.
– Po wyjściu z zakładu karnego będę walczyła o dziecko. Poproszę o najniższy możliwy wyrok, żeby mogła zajmować się synem – powiedziała Agnieszka S.
– Miejmy nadzieję, że po tej sprawie oskarżona będzie miała nie tylko nauczkę, ale zyska czas na przemyślenie. Czy zaufania sądu po raz kolejny nie zawiedzie? Będziemy to obserwować – podkreśliła sędzia Maria Motylska- Kucharczyk.
Wyrok nie jest prawomocny. Sądząc z żądań prokuratora, należy spodziewać się, że będzie skarżył wyrok. Asesor Prokuratury Łódź- Śródmieście powiedział Faktowi, że wcześniejsze postępowanie oskarżonej, nie wskazują, żeby to było szczere wystąpienie, gdyż w czasie śledztwa słabo orientowała się w sytuacji dziecka.
Chłopczyk decyzją sądu przebywa w rodzinie zastępczej.
Źródło: fakt.pl