Wyzywa, lży, grozi, oskarża Joanę, że to ona podpaliła mieszkanie – tak zachowuje się w internecie matka Arkadiusza M. (†25 l.), który miał doprowadzić do tragicznego pożaru w Gdańsku. Jego dziewczyna Joana (†25 l.), ratując się przed płomieniami, wyskoczyła z okna na drugim piętrze. Wkrótce potem zmarła. Śledczy podejrzewają zabójstwo Joany, ale matka domniemanego sprawcy wypisuje, że to dziewczyna miała wzniecić ogień. Dowodów na to jednak nie przedstawiła.
„Mam nagranie, że prawdopodobnie to Joana podpaliła rzeczy w mieszkaniu”, „To prawdopodobnie ona podpaliła ten pokój” – to tylko dwa z porażających wpisów matki Arkadiusza M.
Prokuratura: jeśli ta pani ma dowody, niech się do nas zgłosi
Chłopak po tym, co miał zrobić, popełnił samobójstwo. Jego matka jednak oskarża Joanę, obraża i zastrasza tych, którzy wierzą w dotychczasowe ustalenia prokuratury. – Jeśli ta pani ma jakieś dowody, niech się do nas zgłosi – mówi Faktowi Grażyna Wawryniuk z Prokuratury Okręgowej w Gdańsku. – Żadne nowe dowody nie wpłynęły do prokuratury. Cały czas czekamy na ostateczną opinię biegłego, ale ustalenia są takie, jakie były na początku. Łatwo pisać na forach, ale gdy ma się przyjść do prokuratury, to już jest inaczej, bo można odpowiadać za składanie fałszywych zeznań. Jeśli ta kobieta ma jakiekolwiek dowody, powinna się do nas zgłosić. Na razie tego nie zrobiła – podkreśla pani prokurator.
Jakie były początkowe ustalenia śledczych? —W sprawie zostało wszczęte śledztwo w kierunku zabójstwa 25-letniej kobiety. Wstępnie biegli ustalili, że doszło do podpalenia. Pokój, w którym doszło do pożaru był wynajmowany przez mężczyznę. Z relacji świadków wynika, że w nocy z mieszkania miały dochodzić hałasy oraz odgłosy kłótni. Mężczyzna był widziany, jak przed pożarem opuścił pokój, a następnie widziany był przed budynkiem, w którym doszło do tragedii. Miał też obserwować, jak 25-latka była reanimowana, po czym oddalił się z miejsca zdarzenia. Mężczyzna wkrótce po tym, popełnił samobójstwo, rzucając się pod pociąg — przekazała w rozmowie z Faktem Grażyna Wawryniuk z Prokuratury Okręgowej w Gdańsku.
Mama Joany: oszczerstwa potęgują ból
Mama Joany jest zdruzgotana szarganiem imienia jej zmarłej córki. – Nigdy złego słowa nie powiedziałam na tę panią. Ona też przeżywa dramat, ale dlaczego wypisuje takie rzeczy? – nie kryje łez Halina Rohlender-Duda. – Jak może oskarżać moje dziecko?! Ja wciąż cierpię, to ciągle wraca, a takie oszczerstwa tylko potęgują ból. Matka, która straciła dziecko, nie zachowuje się tak jak ta kobieta. To straszne, co opowiada. Pomawia Joanę, to idzie na cały świat. Przecież na pogrzebie Joany podeszła do mnie i składała kondolencje, ja jej także. To tragedia obu naszych rodzin – dodaje z bólem pani Halina.
Mama Joany ciągle wraca do tragicznych wspomnień. – Ja ciągle cierpię, to w domu znajdę włos Joany, niedawno przywieziono mi jej pierścionek z kliniki to ciągle wraca, jej sms-y, wszystko, ta rana się nie zagoi nigdy, a to wypisywane jest w internecie tylko potęguje ten ból – mówi Faktowi Halina Rohlender-Duda.
Dramat rozegrał się 13 grudnia przy ul. Dekerta w Gdańsku. Fakt próbował skontaktować się z matka Arakdiusza M., jednak już dawno posądziła nas o nękanie i zabroniła kontaktować się w jakikolwiek sposób.
Źródło: fakt.pl