Świat mamy z Wojciechowic (woj. świętokrzyskie) załamał się dwa razy. Pierwszy raz, gdy usłyszała, że trójka jej ukochanych dzieci ucierpiała w wypadku. Za kierownicą volkswagena siedział 20-letni syn kobiety, podróżowały z nim 12-letnie siostry bliźniaczki – Maja i Zuzia (12 l.). Najciężej ranna została Maja. Dziewczynka w ciężkim stanie trafiła do szpitala. Życie rodziny legło w gruzach po raz drugi. W nocy przyszła najgorsza z możliwych wiadomości.
Było czwartkowe południe, 1 września, tuż przed godziną 12. W słoneczny dzień na drodze powiatowej w Wojciechowicach pod Opatowem doszło do groźnego wypadku. Jak podała opatowska policja, 50-letni kierowca audi A3, wyjeżdżając z drogi podporządkowanej, wymusił pierwszeństwo na kierującym volkswagenem 20-latku. Młody kierowca, z którym jechały dwie 12-letnie siostry, próbował uniknąć zderzenia. Volkswagen uderzył w mur cmentarza.
W wypadku ucierpiały dwie dziewczynki. Najciężej ranna została Maja. To ona siedziała po tej stronie auta, które uderzyło w mur nekropolii. Trzeba było ją wydobyć ze zniszczonego samochodu. 12-latka była nieprzytomna. Już na miejscu zdarzenia była reanimowana. W ciężkim stanie trafiła do sandomierskiego szpitala.
Wypadek w Wojciechowicach. Jechali na obchody
Feralnego dnia rodzeństwo jechało do Drygulca, pobliskiej miejscowości, by uczestniczyć w obchodach wybuchu II wojny światowej. „Siostry miały stać ze sztandarem szkolnym i upamiętnić pomordowanych w czasie II wojny światowej 30 polskich żołnierzy” – podało Radio Kielce. Na miejsce jednak nie dotarli.
„Dobro zawsze było na pierwszym planie! Wszystkie moje dzieci były aktywne w pobliskiej miejscowości w jednostce Ochotniczej Straży Pożarnej. Było tak też tego tragicznego dnia, który chciałabym wymazać z pamięci. Moim marzeniem jest by móc cofnąć czas, żeby ten tragiczny wypadek się nie wydarzył…” – napisała na portalu siepomaga.pl mama Mai.
Kobieta przyznała, że „trudno sobie nawet wyobrazić, co czuje serce matki, gdy otrzymuje informację, że jej dzieci miały wypadek”. „Od tamtej pory w głowie mam tylko jedno pytanie – dlaczego? Dlaczego oni? Dlaczego ona? Mam ich troje. Cudowni, uśmiechnięci i lubiani przez wszystkich. Udzielali się społecznie, pomagali innym, nigdy nie żyli tylko dla siebie. Tego tragicznego dnia też jechali w słusznej sprawie” – czytamy w poruszającym wpisie.
Walka o życie Mai
Kiedy Maja trafiła do szpitala, lekarz nie dawali 12-latce szans. „Kazali mi się żegnać i mówili, żebym się przygotowała na najgorsze. Stan mojej córeczki był krytyczny” – przekazała mama 12-latki.
Maja miała wieloodłamowe złamanie twarzoczaszki, liczne krwiaki w głowie, złamanie ramienia prawej ręki. Była niewydolna oddechowo. „Kiedy zobaczyłam córkę po raz pierwszy, podpiętą pod aparaturę, moje serce pękło na milion kawałków (…) Każdego dnia jestem z nią, mówię do niej, dotykam, bo wierzę, że mnie słyszy. Wierzę, że wróci (…) Wierzę, że któregoś dnia będę mogła pokazać Wam tu jej zdjęcie, na którym się znów uśmiecha i wraca do zdrowia” – pisała mama Mai, która dzielnie walczyła o córeczkę.
Jak dodawała, Maja powinna chodzić do szkoły, cieszyć się z nowych znajomości, z życia, być dzieckiem, które nie musi się o nic martwić. Mama 12-latki zbierała pieniądze na turnus rehabilitacyjny dla córki. Los okazał się okrutny.
Maja nie wróciła
Po 21 dniach walki o życie Mai nadeszła ta najgorsza wiadomość. W nocy ze środy na czwartek (21/22 września) 12-latka odeszła. Dziewczynka od momentu wypadku nie odzyskała przytomności.
„Z ogromnym żalem informujemy, że w nocy odeszła od nas Maja. Nie da się wyrazić słowami, jak ogromną tragedią dla rodziców musi być śmierć dziecka. Rodzinie i najbliższym składamy wyrazy współczucia. Jednocześnie życzymy dużo sił i wytrwałości. Wiadomość o jej odejściu była wstrząsająca również dla nas. Ale mimo wszystko wierzymy, że Maja jest teraz w miejscu, w którym już nie cierpi. Patrzy na nas i czuwa” – widnieje na stronie zbiórki na siepomaga.pl.
Źródło: Fakt.pl