Polska

List pielęgniarki otwiera oczy. „Miałam nadzieję, że Polacy są mądrzy. Zawiodłam się”

W Polsce z dnia na dzień pogłębia się kryzys w związku z epidemią koronawirusa. Tylko w czwartek resort zdrowia poinformował o 4280 nowych przypadkach Covid-19 i o 76 ofiarach śmiertelnych. Tragiczne dane nie robią jednak wrażenia na niedowiarkach, którzy epidemię nazywają „koronaściemą”, bądź „plandemią”, a także na tych, którzy z czystego egoizmu nie stosują się do obostrzeń sanitarnych. „Po oklaskach macie nas państwo w głębokim poważaniu” – napisała na Facebooku pielęgniarka Monika Drobińska.

W poruszającym poście na Facebooku pielęgniarka Monika Drobińska przypomniała, jak wyglądały początki walki z epidemią koronawirusa w Polsce.

„Oddział, na którym pracowałam w tamtym czasie, dosięgła tragedia. Pojawił się covid. Chorowali nie tylko pracownicy ( ciężki przebieg ), ale przede wszystkim pacjenci. Pojawiła się śmierć. To było coś nowego, nierealnego, niewidzialny wróg. Początki.

Wielkie chęci, małe umiejętności, szybka nauka, kreatywność, gorąca linia telefoniczna z tymi, których tragedia dosięgła wcześniej. Poradziliśmy sobie. I jestem z tego dumna. Dumna jestem z ludzi, którzy nie uciekli, zostali, zrobili w nieludzkich warunkach, to, co trzeba było zrobić. To był czas, kiedy uczyliśmy się na sobie i błędach.” – czytamy w internetowym wpisie pielęgniarki.

W dalszej części kobieta pisze o rozczarowaniu postawą Polaków, którzy snują niepoparte żadnymi faktami teorie na temat rzekomej szkodliwości noszenia maseczek.

„Łatwo nie było. Ludzie uznali Nas, Medyków, za bohaterów. Były oklaski, wsparcie, rzeczowa pomoc, słowa otuchy. Stosowanie się do zaleceń. Miałam poczucie, że Lombardia nie stanie się częścią naszego kraju. Jest blisko, piękna, ale jednocześnie bardzo daleko. Miałam poczucie, że Rimini i moje rozmowy z Justine von Degenfeld to tylko rozmowy, że lata świetlne nas dzielą. Nie kilkaset km. Że to, co mówi Justyna i znajomi, że to, co Włosi pokazują na portalach społecznościowych, nas nie sięgnie. Miałam nadzieję, że Polacy są mądrzy, wyciągną wnioski. Zawiodłam się. Urosły teorie o grzybicy, syfie, bakteriach, szkodliwości maseczek. Czyli powinnam być trupem. Lata całe po naście godzin, pracując na bloku operacyjnym, nie ściągałam maseczki z twarzy. Albo jestem super człowiekiem, albo w/w teoria jest kufno warta.” – pisze rozgoryczona kobieta.

Anestezjologiczna i…. maseczki

Do dziś miałam postanowienie, że nie będę zabierała głosu w sprawie noszenia maseczek….

Опубликовано Monika Drobińska Среда, 7 октября 2020 г.

Pielęgniarka w gorzkich słowach mówi też o egoizmie ludzi, którzy za nic mają zdrowie i życie osób najbardziej narażonych na zakażenie koronawirusem.

„Przykre to wszystko. Po oklaskach macie nas państwo w głębokim poważaniu.

W imię idiotycznie pojętej wolności macie w tyłach maseczki. W końcu….Nie jesteście w grupie ryzyka. Co Was tak naprawdę obchodzą wiekowi rodzice? Czyżby swoje już przeżyli? Co Was obchodzi sąsiad po chemioterapii ? Nie Wasza chemia, nie Wasze rzyganie, nie Wasza Łysina, nie Wasz ból. Co Was obchodzą Medycy?

To w końcu nie Wy, zakładacie na siebie fartuch barierowy, kombinezon, gogle, maskę. Nie Wy w tym sprzęcie pracujecie. Bo Medyk pracuje. Covid jest paskudnym wirusem. Siada na klatkę piersiową, gniecie ją, zapycha płuca, zabiera oddech, mięśnie bolą jakby Was stado łysych obiło bejsbolami, każdy cm płonie, bo gorączka jest powyżej czterdziestu stopni, dopada człowiek niemoc. I tak wiele dni. I nie pomaga nic, albo pomaga niewiele. Respirator to wybawienie, bo kończy się czucie. Zasypiasz i masz w doopie, czy się obudzisz, chcesz tylko, żeby Twoje cierpienie się skończyło. – czytamy we wpisie Moniki Drobińskiej.

Pielęgniarka we wstrząsający sposób opisuje też, jak wygląda praca personelu medycznego na oddziale zakaźnym.

„Jak pracuje się się w takim sprzęcie? Przez pierwszą godzinę spoko. W każdej następnej minucie organizm zwalnia. Niedotlenienie. Zmęczenie. Trzy pary rękawic czynią sprawne dłonie drewnianymi, każda precyzyjna czynność to wysiłek nadczłowieka. Zdarza się, że sikasz w kombinezon, że po nogach cieknie krew, bo nie możesz wymienić podpaski, że licytujesz się z diabłem za jedno podrapanie po nosie. Że zaczyna kołatać Ci serducho. Usta się sklejają, są suche… I nawet jak nie wierzysz, to zaczynasz się modlić, żeby Twój czas w tym sprzęcie dobiegł końca.Masz wrażenie, że zaraz umrzesz. A potem, za kilka godzin, na drugi dzień, znowu zakładasz na siebie to gówno. Żeby inni, w imię wolności nie musieli nosić maseczek.” – podsumowuje smutno kobieta.

Post pielęgniarki w ciągu zaledwie kilkunastu godzin doczekał się ponad 5 tysięcy komentarzy i ponad 7 tysięcy udostępnień.

Źródło: fakt.pl

Powiązane artykuły

Back to top button
Close