Polska

Lekarze biją na alarm. Groźny wirus atakuje dzieci. „Synek umierał nam na rękach. Był pięć razy reanimowany”

Zaczyna się niewinnie, od zwykłego kataru, gorączki i kaszlu. Na początku wygląda jak zwykłe przeziębienie, ale wirus RSV wywołuje śmiertelnie niebezpieczną chorobę. Nagle u małego pacjenta pojawiają się duszności, brak apetytu, a nawet utrata przytomności.

Lekarze biją na alarm. Groźny wirus atakuje dzieci. „Synek umierał nam na rękach. Był pięć razy reanimowany”

– Mój synek był reanimowany pięć razy. To cud, że nie zmarł nam na rękach – nie kryje łez Aleksandra Dmochewicz, mama Franka, który jest jednym z wielu pacjentów Szpitala Dziecięcego Polanki w Gdańsku.

Wirus RSV atakuje. Dzieci duszą się, tracą przytomność i muszą być reanimowane

Oddziały tej lecznicy pękają w szwach, a nowych pacjentów ciągle przybywa. Wirus RSV jest najbardziej groźny dla najmniejszych dzieci: noworodków, wcześniaków i niemowląt. Zaczyna się jak zwykła infekcja, a nagle przeradza się w dramat. Dziecko zaczyna się dusić, traci przytomność, musi być reanimowane i trafia pod respirator.

– Mój Franuś był reanimowany pięć razy, a to miała być tylko zwykła infekcja, był katar, kaszel, a potem nagle zaczął się dusić i momentalnie sinieć. Pięć razy nam umierał… – nie kryje łez pani Aleksandra z Gdyni, która z trzytygodniowym synkiem trafiła do szpitala. Jej syn cztery dni spędził na OIOM-ie. Bez tlenu nie mógł oddychać.

RSV. Zakażeń można uniknąć. Jak?

Ten wirus to nic nowego. Lekarze znają go od dawna. Tyle że kiedyś fala zachorowań zaczynała się w listopadzie, a teraz rozpoczęła się już w sierpniu. W tym roku jest szczególnie niebezpieczny. Podobnie jest w całej Polsce. W szpitalu dziecięcym w Gdańsku zajęte są wszystkie łóżka, także na oddziale intensywnej terapii.

– Tu nie ma żartów. Wielu zakażeń można było uniknąć, gdyby rodzice maluszków wiedzieli o jednej ważnej rzeczy. Kiedy mamy w domu noworodka i dziecko w wieku żłobkowym albo przedszkolnym, najlepiej do trzeciego miesiąca życia mniejszego dziecka nie posyłajmy starszaka do żłobka czy przedszkola – radzi lek. med. Ilona Derkowska, pediatra ze Szpitala Dziecięcego Polanki w Gdańsku. – Wiem, że to nie jest łatwe, ale sama przez to przeszłam. Tu chodzi o życie dzieci.

– Franusia zaraził starszy brat. Teraz już wiem, że mój starszy syn nie wróci do przedszkola, zanim Franuś nie skończy trzech miesięcy i będzie bardziej odporny na wszelkie wirusy – dodaje Aleksandra Dmochewicz, mama Franka

– Mojego synka uratował tlen. Mam starszego synka, dwuipółletniego, on chodził do przedszkola i stamtąd przyniósł infekcję, którą zaraził Tymusia. Mój synek trafił do szpitala z dusznościami, potrzebował tlenu – mówi Marzena Adamek, mama Tymusia, który też jest pacjentem Szpitala Dziecięcego Polanki.

Oddział Intensywnej Opieki Medycznej w Szpitalu Polanki w Gdańsku

Tu trafiają maluszki, których życie jest zagrożone, także przez wirus RSV

Źródło: fakt.pl

Powiązane artykuły

Back to top button
Close