Polska

Ktoś przywiązał Filipa i Maję do drzewa. Obok leżała ich wyprawka i poruszający list

Godzikowice na Dolnym Śląsku. W środku miejscowości ktoś porzucił dwa urocze psy. Filip i Maja, bo tak się wabią, zostały przywiązane do drzewa. Tuż obok czworonogów leżała ich wyprawka, a w niej ukryty był poruszający list. Jego autor, starszy mężczyzna, tłumaczył, dlaczego musiał porzucić zwierzęta. Te słowa wyciskają łzy…

Ktoś przywiązał Filipa i Maję do drzewa. Obok leżała ich wyprawka i poruszający list

Na placu w miejscowości Godzikowice pod Oławą ktoś porzucił dwa psiaka. Zwierzęta były przywiązane do drzewa, a obok nich leżała cała wyprawka – koce, dwa legowiska, miska z wodą oraz pięciokilogramowy worek karmy. To był ostatni rozpaczliwy gest porzucającej je osoby, która liczyła, że czworonogi trafią w dobre ręce.

Porzucone psiaki zauważyła mieszkanka wsi, która o wszystkim powiadomiła straż gminną. Zanim służby dojechały na miejsce czworonogi urwały się ze smyczy i pobiegły na posesję kobiety, która prosiła o pomoc dla porzuconych zwierzaków.

Godzikowice. Porzucone psy i wzruszający list

Na miejscu zjawił się Adam Polit z Przytuliska dla Zwierząt w Zakrzowie. Mężczyzna zabrał psy do auta i wrócił po zostawioną przy drzewie wyprawkę. To wtedy odkrył, że worku z karmą jest ukryty list od porzucającej zwierzęta osoby.

„Mój sąsiad zmarł, a pieski zostały, nikt nie chciał się nimi opiekować” – czytamy w pierwszych słowach poruszającego listu. Porzucone psiaki to Filip i Maja, 2,5-roczne rodzeństwo. „Mają wszystkie szczepienia. Kastracja i sterylizacja. Bardzo dobrze ułożone, nieagresywne, bardzo zadbane” – pisał autor listu.

Starszy mężczyzna tłumaczył, że przygarnął psie sieroty, lecz z racji wieku i braku warunków nie może się nimi opiekować. „Oddajcie dla dobrej rodziny” – dodał na koniec.

Maja i Filip trafiły do przytuliska dla zwierząt w Zakrzowie. „Są to pieski przyjazne do ludzi zadbane i grzeczne” – czytamy na stronie przytuliska. – Bardzo łagodne i ufne w stosunku do ludzi. Super żyją ze sobą. Są praktycznie gotowe do adopcji, szkoda by było je rozdzielać – przyznał Adam Polit w rozmowie z TVN24.pl.

– Ktoś musiał sobie zdać dużo trudu, zostawiając psy z tym całym wyposażeniem w centrum wsi. Chciał, żeby zostały dostrzeżone. Pierwszy raz się z czymś takim spotkałem. Można było przecież powiadomić straż gminną, zajęliby się sprawą. Nie trzeba od razu zostawiać psów w takim miejscu – dodał rozmówca TVN24.pl.

Jeśli w ciągu 2-3 tygodni nikt się nie zgłosi po Maję i Filipa, pieski zostaną przekazane do schroniska w Świdnicy.

Źródło: fakt.pl

Powiązane artykuły

Back to top button
Close