– „IV fala COVID-19 nie będzie ostatnią, z jaką przyjdzie nam się zmierzyć” – stwierdził prezes Polskiego Towarzystwa Zdrowia Publicznego prof. Andrzej Fal. Wskazał też na konieczność szczepień.
– „Teraz w pewnych miejscach Polski liczba zakażeń jest tak wysoka, że osiąga już plateau, i nie powinna być wyższa. To, że nie będzie najwyższej liczby zachorowań, na jaką wskazują prognozy, nie oznacza, że ludzie nie będą chorować. Nawet jeśli ta liczba nie będzie nowym rekordem, to i tak w Polsce ponad 20 tys. zachoruje, z czego 1,5 proc. umrze” – stwierdził profesor.
Wskazał, że obecna sytuacja pacjentów z COVID-19 jest wynikiem decyzji podejmowanych przez nich wbrew dowodom naukowym. Mianowicie chodzi mu tutaj o to, że ludzie mają niejasne podejście do sprawy, wychodząc z założenia, że szczepienia przeciwko COVID-19 są dla nich szkodliwe.
– „Jeśli mówimy o chorujących zaszczepionych, są to osoby bardzo leciwe, u których współwystępują różne inne choroby. Mimo że są zaszczepione, to ich odporność, ze względu na wiek i inne choroby, jest niestety słaba.
Drugą grupę stanowią 40-latkowie, 50-latkowie, zupełnie zdrowi, niemający żadnych chorób przewlekłych, ale niestety niezaszczepieni. Pytanie, co można dla nich zrobić, gdy leżą w stanie ciężkim, pod respiratorem? Lekarze, pielęgniarki robią wszystko, co można, ale to czasami nie wystarcza” – powiedział profesor.
Stwierdził też, że ludzie którzy zgłaszają się do szpitali w tej fali epidemii do szpitala mają bardziej zaawansowane zmiany płucne niż chorzy podczas III fali.
– „Wynika to głównie z tego, że dłużej pozostają z objawami w domu. Nie mamy faktycznie statystycznie opracowanych danych, ale wspierając się doświadczeniem, widać, że takie osoby zgłaszają się dużo później. W poprzednich falach pacjent zgłaszał się po dwóch, trzech dniach duszności, teraz są to rzadkie przypadki. Pacjent najczęściej twierdzi, że zaczęły mu się one 7 czy 10 dni temu. To jest jeden z powodów, dla których przebieg choroby jest w tej chwili cięższy. W im w gorszym stanie zgłasza się pacjent, tym rokowanie jest mniej korzystne” – dodał.
Stwierdził również, że kobiety w ciąży powinny szczepić się przeciwko COVID-19.
– „Pamiętajmy, że COVID-19 rodzi dodatkowe ryzyko również dla płodu. Utlenowanie krwi u kobiety ciężarnej powinno być zdecydowanie lepsze niż u przeciętnego człowieka ze względu na to, by i płód był dotleniony, a ciąża miała szanse przebiegać prawidłowo” – wyjaśnił.
– „Dlatego też kobiety nie powinny zastanawiać się nad szczepieniem i zwlekać do czasu, gdy na teście ciążowym pokaże się drugi pasek. Powinny wykonać je wtedy, gdy zakładają, że chcą zostać matkami” – dodał.
– „Jeśli podejmę decyzję o szczepieniu dzisiaj, to za około dwa miesiące będę osobą mającą odporność humoralną, czyli przeciwciała i odporność komórkową. Jeśli mówimy o trwającej fali pandemii, to odporność nie zdąży mi się wykształcić w tej fali, co nie zmienia faktu, że należy się zaszczepić” – tłumaczył.
Dodał, że wszystko wskazuje na to, że ta fala nie będzie ostatnią, z jaką przyjdzie nam się zmierzyć, choć powinniśmy infekcje przechodzić łagodniej.
– „Im więcej z nas się zaszczepi, tym bardziej intensywność kolejnych nawrotów infekcji koronawirusem będzie mniejsza. W tej chwili jesteśmy w środku pandemii” – powiedział.
Wskazał również na dynamiczny rozwój farmakologii w zakresie COVID-19. Wyraźnie jednak zaznaczył, że podstawą wciąż są szczepienia.
– „Nie chodzi tutaj o karanie osób niezaszczepionych, ale o zastosowanie zachęt – marchewki. Gdybyśmy wszyscy byli niezaszczepieni, doszłoby prawdopodobnie do lockdownu i wszyscy pozostalibyśmy w domach. Ale część z nas powiedziała, że się zaszczepi i zrobiła to. Dlatego też, jako bonus, takie osoby powinny otrzymać możliwość swobodniejszego poruszania się. To powinna być nagroda za wykazanie się świadomością i zaszczepienie się, w żadnym przypadku kara” – tłumaczył.
– „Jest coś takiego, co nazywa się piramidą profilaktyki. Na samym początku jest edukacja, potem profilaktyka pierwszorzędowa, czyli unikanie czynnika szkodliwego, potem drugorzędowa – próbowanie, by szkodliwy czynnik nie spowodował choroby. Dopiero na szczycie tej piramidy znajduje się profilaktyka trzeciorzędowa, czyli ograniczenie skutków, jakie niesie ze sobą zachorowanie. Nie można powiedzieć, że my teraz realizować będziemy tylko profilaktykę trzeciorzędową. Jako lekarz zachęcałbym jednak do niższych pięter tej piramidy” – stwierdził, tłumacząc obecną sytuacje.
Źródło: twojenowinki.pl