Polska

Krzyż spadł na małą dziewczynkę. Ojciec Marysi zdradził kulisy wydarzeń na cmentarzu

Tragiczny wypadek podczas wizyty na cmentarzu. Pięcioletnia Marysia została przygnieciona przez betonowy krzyż. Dziewczynka walczyła o życie w szpitalu, teraz przechodzi ciężką rehabilitację. Ksiądz zarządzający cmentarzem bagatelizuje sytuację.

Do wypadku doszło 6 czerwca na cmentarzu w Łopiennie (woj. wielkopolskie). Pięcioletnia Marysia wybrała się tam z rodzicami, by odwiedzić grób brata, który zmarł rok temu z powodu tętniaka.

Przygniótł ją 100-kilogramowy krzyż

Dziewczynka stała przy grobach, gdy od jednego z nich oderwał się 100-kilogramowy krzyż, który przygniótł pięciolatkę. Marysia upadła na ziemię i uderzyła głową o pomnik.

– Nie mieliśmy nawet czasu zareagować… Cały ciężar nagrobka przygniótł głowę Marysi. Córka momentalnie straciła przytomność – mówią rodzice dziewczynki.

Na miejsce wypadku przybyła karetka oraz śmigłowiec Lotniczego Pogotowia Ratunkowego, który przetransportował Marysię do szpitala w Poznaniu.

Operacja dziewczynki trwała bardzo długo. Jak się okazało, Marysia miała uszkodzoną czaszkę, konieczne było wycięcie części kości. Poza tym miała liczne krwiaki i zmiażdżone ucho. Dziewczynka przez pięć dni pozostawała w śpiączce.

Żmudna rehabilitacja

Jak mówi mama Marysi, pięciolatka ma uszkodzony słuch. Ponadto obrażenia głowy okazały się na tyle poważne, że mogą skutkować wystąpieniem napadów padaczkowych. Jak na razie, dziecko nie odzyskało także mowy. W powrocie do zdrowia pomóc może jedynie kosztowna rehabilitacja.

Koszty 4-miesięcznego leczenia wyniosą ponad 110 tysięcy złotych. To dla rodziców Marysi bardzo dużo. Tylko dzięki ludziom, którzy zdecydowali się wesprzeć Marysię w internetowej zbiórce na portalu siepomaga.pl, zebrano 186 tys. zł.

Dziewczynka codziennie ma zapewnione zajęcia z logopedą, zajęcia zręcznościowe, naukę chodzenia i zajęcia postawy. Gdy trafiła do kliniki miała wyraźny niedowład prawostronny i nie chodziła. Na tę chwilę Marysia jest pionizowana, potrafi się poruszać. Ma zaburzenia równowagi wynikające z zaburzeń czucia i uszkodzenia nerwu wzrokowego.

Ksiądz zbagatelizował sytuację

Rodzice Marysi zaznaczają, że proboszcz zarządzający cmentarzem jeszcze przed tragicznym wypadkiem ostrzegany był o złym stanie nagrobków. Ojciec dziewczynki twierdzi jednak, że „ksiądz zbagatelizował sytuację”. Duchowny na pytanie, dlaczego nie sprawdził nagrobków, odpowiada, że zrobił to, ale po całym zdarzeniu.

– Smutne i przykre jest to, że ksiądz nie miał odwagi, żeby do nas zadzwonić i zapytać, jak Marysia się czuje – mówi matka dziewczynki.

Śledztwo trwa

Śledczy od przeszło trzech miesięcy wyjaśniają sprawę wypadku i przesłuchują świadków. Nie powołali jeszcze biegłego. Z rozmowy przeprowadzonej przez ojca dziewczynki z policjantką wynika, że powodem opóźnień są oszczędności. Pełnomocnik rodziny Marysi ocenia, że sprawa jest dwuwątkowa.

– Z jeden strony jest to osoba – właściciel grobowca, z drugiej – zarządcy. Spadkobierców nie ma, dlatego śledztwo powinno skupić się na zarządcy – uważa adwokat Bartosz Koszów.

Proboszcz, który zarządza cmentarzem uważa, że to nie jego parafia jest odpowiedzialna za stan grobowców, ale osoby opiekujące się nimi.

Jak informuje Łukasz Wawrzyniak z Prokuratury Okręgowej w Poznaniu, sytuacja dotycząca cmentarza jest nietypowa. Przyczyną wypadku może być wada ukryta podczas budowy nagrobka. To wyjaśni dopiero biegły, a wtedy okoliczności będzie można przypisać do konkretnych osób.

Źródło: goniec.pl

Powiązane artykuły

Back to top button
Close