Kiedy na cmentarzu w Aleksandrowie Łódzkim zawyły dziś (20.05) motocyklowe silniki, a dwie białe trumny z ciałami ofiar koszmarnego wypadku sprzed kilkunastu dni składano do grobu, płakali niemal wszyscy obecni na pogrzebie Tomasza G. i jego żony Beaty J.. Małżonkowie osierocili syna Dominika. – To wszystko nie tak miało wyglądać. Niestety teraz jeździcie już po niebieskich autostradach – mówiła ze ściśniętym gardłem nad mogiłą jedna z uczestniczek uroczystości żałobnych.
Tomasz G. i Beata J. pasjonowali się motocyklami. Miłość do tych maszyn zaszczepili też u swojego syna. – W jego żyłach płynie benzyna – zwykł mawiać jego tata. Niestety Dominik nie będzie mógł nigdy więcej wybrać się w podróż ze swoimi rodzicami.
W sobotę, 8 maja, oboje zginęli w tragicznym wypadku, do którego doprowadziła 22-letnia kobieta siedząca za kierownicą jeepa. Właścicielka auta chciała wyprzedzić inny samochód, zjechała więc na przeciwległy pas ruchu. Niestety nie zauważyła jadących z naprzeciwka motocyklistów. Na miejscu zginęło dwóch z nich – Tomasz G. i Przemysław B.. Jadąca jako pasażerka żona tego pierwszego zmarła w szpitalu. Sprawczyni wypadku usłyszała zarzuty i trafiła do aresztu.
Dziś odbył się pogrzeb małżonków. Na cmentarzu w Aleksandrowie Łódzkim żegnały ich prawdziwe tłumy. – Kiedy wyruszasz w drogę, czynisz znak krzyża świętego z nadzieją, że podróż zakończy się szczęśliwie i wrócisz do domu – mówił w ostatnim słowie ksiądz odprawiający żałobne nabożeństwo. – Są jednak podróże, które kończą się inaczej. Beata i Tomek wyruszyli do wieczności, do domu Ojca.
Źródło: se.pl