Polska

Horror w policyjnej szkole. „Skakał po brzuchach i żebrach”. Sprawę bada prokuratura

Skakanie podopiecznym po brzuchach w ramach ćwiczeń, próba tuszowania sprawy i niejasne relacje między przełożonym a wykładowcą. Wszystko działo się w szkole policyjnej w Pile. Sprawę bada prokuratura.

Horror w policyjnej szkole. "Skakał po brzuchach i żebrach". Sprawę bada prokuratura

Kamil K. do pojechał do Piły na obowiązkowe szkolenie podstawowe dla nowych policjantów – mówi w rozmowie z „Gazetą Wyborczą” jeden z policjantów. 4 grudnia 2020 r. zajęcia z plutonem prowadził nadkom. Adam Zieleniewski. Z relacji policjanta wynika, że na ćwiczeniach kazał wszystkim położyć się na plecach na parkiecie, a następnie zaczął chodzić po brzuchach. – Kamil miał pecha, bo na nim demonstrował to ćwiczenie. Chodził po nim kilka razy, bardziej intensywnie – mówi świadek zdarzenia.

To nie pierwszy raz

Kamil K. opisuje to tak: „Czynność była powtarzana wielokrotnie, energicznie, poprzez naciskanie jedną nogą, dwoma, jak i przechodzenie przeze mnie, podpierając jedną nogę o brzuch. Potem ta technika została zademonstrowana na całym plutonie.

Kamil K. trafia do szpitalnego oddziału ratunkowego. Lekarze rozpoznali u niego stłuczenie klatki piersiowej i żeber. Dziennikarz „Wyborczej” dowiedział się, że nie była to pierwsza taka sytuacja z udziałem kom. Zieleniewskiego. Już 2019 r. słuchacze z jednego z plutonów mieli mówić, że Zieleniewski bije ich po brzuchach, a jednemu z podopiecznych miał nawet skakać po brzuchu i połamać żebra.

Raport Rudnickiego

Informacja ta pochodzi z raportu, jaki napisał jeden z policjantów, aspirant sztabowy Ryszard Rudnicki. Rudnicki poinformował o sprawie połamanych żeber Beatę Różniak-Krzeszewską, komendant szkoły w Pile. Jednak wcześniej zwrócił się do mł. insp. Marzeny Brzozowskiej, szefowej zakładu prewencji i techniki interwencji. Brzozowska jest przełożoną Zieleniewskiego. Miał to być błąd, bo jak dowiedział się później sztabowy, Zieleniewski utrzymuje „bliskie kontakty towarzyskie” ze swoją przełożoną Marzeną Brzozowską.

Rudnicki napisał raport po tym, jak słuchacze jednego z plutonów zawrócili się do nie go z nietypową prośbą. Nie chcieli mieć zajęć z komisarzem Zieleniewskim. – Nie wiemy, co nas może na nich spotkać – mówili. I zaczęli opisywać: stawia nas pod ścianą i bije po brzuchach. Potrafi podejść od tyłu i znienacka kopnąć w udo. Opisali też wypadek z żebrami. „Położył nas na boisku i wskakiwał nogami na brzuch. Skoczył raz, ale Paweł wysportowany, więc wytrzymał. Skoczył drugi – wytrzymał. No i jak wytrzymał drugi raz, to skoczył mu po raz trzeci, za wysoko, i mu złamał żebra”.

Szkoła: nic się nie stało

Komendant szkoły odmawia rozmowy z dziennikarzami. Nie chce pokazywać żadnych dokumentów. Szkoła nie odpowiada na pytania wysłane oficjalną drogą. Argumentuje, że odpowiedzi na nie nie są informacją publiczną.

Z ujawnionej dokumentacji wynika, iż w ostatnich latach na zajęciach Zieleniewskiego odbyło się sześć hospitacji i trzy kontrole. Wykładowcę oceniono bardzo dobrze. Kontrole i hospitacje prowadziła m.in. mł. insp. Marzena Brzozowska.

Rudnicki w piśmie do komendant szkoły pisze m.in. o tym, że o całym incydencie poinformował osobiście mł. insp. Marzenę Brzozowską. Opisuje też, że „sprawę zatuszowano”, incydent uznano za wypadek podczas zajęć. Dodaje, że poszkodowanego miano nakłonić, by zeznał, że Zieleniewski „niechcący nacisnął go kolanem”.

Śledztwo po interwencji

Krótko po wysłaniu raportu do pani komendant Rudnicki traci stanowisko wykładowcy w zakładzie prewencji i technik interwencji.

A jednak jest raport Rudnickiego, są świadkowie, szkoła musiała jakoś zareagować. „Gazeta Wyborcza” opisuje, że sprawa trafiła do prokuratury dopiero rok po połamaniu żeber słuchacza. Prokuratura zaś nie wszczęła śledztwa, bo opierała się na dokumentach otrzymanych w tej sprawie ze szkoły – a ta miała nie poinformować prokuratury o kolejnym wypadku. Dopiero po interwencji dziennikarzy rozpoczęto śledztwo w sprawie przekroczenia uprawnień.

Adam Zieleniewski i jego przełożona Marzena Brzozowska nie zdecydowali się na rozmowę z dziennikarzami. Komisarz od rzekomego skakania ludziom po brzuchach i żebrach nadal prowadzi zajęcia ze słuchaczami.

Źródło: fakt.pl

Powiązane artykuły

Back to top button
Close