W Świerżach (gmina Dorohusk) doszło do niecodziennego zdarzenia. Podczas pogrzebu emerytowanego kolejarza okazało się, że grób nie jest wykopany, ponieważ… grabarz „zaniemógł”. Ciało po nabożeństwie musiało wrócić do zakładu pogrzebowego w Chełmie.
Na pogrzeb emerytowanego i zasłużonego kolejarza, poza rodziną i znajomymi, przyjechała delegacja kolejarzy z Lublina. Pojawiła się również reprezentacja środowiska kolejarskiego z Warszawy. Wszyscy goście ubrani w odświętne mundury w towarzystwie pocztu sztandarowego stawili się, by pożegnać zmarłego kolegę. W sumie było około 60 osób z kolei – relacjonuje lokalny portal Nowytydzien.pl.
Na miejscu okazało się jednak, że pochówek nie może się odbyć, ponieważ grabarz, który miał przygotować miejsce na cmentarzu, nie wywiązał się ze swoich obowiązków. Zapomniał o przygotowaniu miejsca, w którym miała zostać złożona trumna. Rodzina dopiero w czasie nabożeństwa dowiedziała się, że dalszą część pogrzebu trzeba będzie odwołać.
To nie był pierwszy raz
O zaistniałej sytuacji żałobników poinformował ksiądz. Przeprosił zgromadzonych i zaprosił na „dochowanie” zmarłego w weekend.
Sprawę skomentował również, proboszcz parafii pw. św. apostołów Piotra i Pawła w Świerżach, ksiądz Henryk Suchodolski. Wyjaśniając dziennikarzom lokalnego portalu, że grabarz ma słabość do alkoholu i to nie pierwszy tego rodzaju incydent. Sprawcy zamieszania najprawdopodobniej pomyliły się terminy. Proboszcz przeprosił rodzinę i zapewnił, że zakończy współpracę z grabarzem.
Źródło: polsatnews.pl