Choć minęło już 5 lat od śmierci Igora, ja nadal wszystko dokładnie pamiętam. Nie odpuszczę winnym zabójstwa mojego syna, sprawa jest już w Strasburgu – mówi Maciej Stachowiak (52 l.). Zarówno on, jak i pozostali członkowie najbliższej rodziny, nadal żyją tylko sprawą brutalnej interwencji na wrocławskim komisariacie, którego Igor, po torturach paralizatorem, nie opuścił żywy. Wracał jeszcze w snach swojej matki, by starać się ją pocieszyć, ale niestety – tylko z zaświatów.
Rodzina Igora w niczym nie odnajduje pocieszenia. Jej świat runął 15 maja 2016 r., gdy do ich drzwi zapukali policjanci w cywilu. – Powiedzieli, że syna pomylili na wrocławskim rynku z kimś innym. Potem miał spaść z krzesła na komendzie i nie żyje – mówi ojciec Igora Stachowiaka (†25 l.). Policjanci skłamali im w żywe oczy. Ani słowem nie powiedzieli, że Igora torturowano na komendzie, rażąc go paralizatorem. Rodzina wypadek (spadnięcie z krzesła) miała całe zajście zobaczyć na monitoringu, ale ten tajemniczo zniknął. Prokurator nie zgodziła się też, by bliscy mogli zidentyfikować ciało.
– Młodszy syn na papierosie zobaczył, jak wynoszą ciało. Prokurator na początku przesłuchała tylko Rz., który użył paralizatora. Nie zabezpieczono od razu mundurów policjantów, którzy zamordowali mi syna. Policjanci nie zostali też przebadani alkomatem w obecności prokuratora, a także zniknął wydruk z badania na alkohol Igora – wylicza Maciej Stachowiak.
Podkreśla, że na sekcje zwłok wraz z żoną dotarli taksówką, dzięki telefonowi od znajomego. – Nie mogłem wsiąść w samochód, bo w nocy piłem wódkę. Moja żona próbowała popełnić samobójstwo, łykając tabletki. Na szczęście zwymiotowała wszystko – mówi ojciec Igora.
Podkreśla, że na sekcji jego syn wyglądał, jakby ktoś go udusił. Żona nie zniosła tego widoku i zemdlała.
Rodzina chce uczciwego procesu
Mimo iż minęło 5 lat od tragicznych zdarzeń na komisariacie na Trzemeskiej, gdzie Igor wielokrotnie był rażony paralizatorem, rodzina nadal nie zaznała sprawiedliwości. Domagają się, by policjanci odpowiedzieli za tortury i morderstwo 25-latka. Trzech z ich odbywa kary 2 lat więzienia, a Łukasz R. (36 l.), który raził Igora taserem, odsiaduje wyrok o pół roku dłuższy.
Rodzina Igora chciała wyższych kar, ale nie mogła złożyć kasacji. Zrobił to z urzędu Rzecznik Praw Obywatelskich Adam Bodnar. – Wniósł o kasację z urzędu, bowiem dopatrzył się, że sprawa była źle prowadzona od samego początku. Sąd pytał nas też czy chcemy być informowani na temat losów skazanych policjantów. Wyraziliśmy zgodę, ale na tym koniec. O tym, że trafili do więzienia, dowiedzieliśmy się z mediów – mówi Maciej Stachowiak. Skargi kasacyjne wnieśli też policjanci, ale Sąd Najwyższy nie podjął jeszcze decyzji.
Niech nas usłyszą w Strasburgu
Jesienią sprawa została złożona również w Strasburgu. Rodzina Igora wierzy, że będzie to szansa na ponowny proces, w którym weźmie się pod uwagę choćby opinię kardiolog, która na początku śledztwa stwierdziła, że Igor mógł zostać uduszony i że ktoś naładuje oraz odtworzy ponownie zapis z paralizatora, na którym znalazł się szokujący film. Widać na nim co robiono z Igorem. Ojciec Igora liczy też, że w czasie nowego postępowania trafi na uczciwych ludzi.
– Mecenas, który pracował na początku przy sprawie, brał tylko pieniądze, a nie zrobił nic. Okazało się, że grał do innej bramki – mówi pan Maciej, który wciąż, nie wiedzieć skąd, znajduje w sobie siły, by nieustannie walczyć. Od początku na chłodno analizował fakty i zdobywał dowody, choć te dostarczały tylko cierpiącemu ojcu kolejnych drastycznych obrazów.
Pan Maciej musi też być wsparciem dla żony, która nigdy nie otrzyma już od syna buziaka w policzek i nie przytuli go do serca. Bo Igor, choć był rosłym mężczyzną, matce uczuć nigdy nie szczędził. Po śmierci wielokrotnie jeszcze żegnał się z nią w snach. Pocieszał, a potem znikał. Ale rodzina nie pozwoli, by o nim zapomniano.
Źródło: fakt.pl