Polska

„Dostaliśmy zakaz uczenia dzieci w domu!”. Kuriozalne wytyczne szkoły czy troska o uczniów?

Czy przyszłoby wam do głowy, że rodzicom można zabronić uczyć (czegokolwiek) swoje dzieci? Brzmi abstrakcyjnie, a jednak tak się zdarza, Właśnie teraz, w dobie pandemii, gdy przedszkola i szkoły funkcjonują w trybie zdalnym coraz częściej rodzice dostają od nauczycieli „zakaz” nauczania. Poinformowali nas o tym czytelnicy i czytelniczki. Chodzi o liczenie, pisanie i czytanie. Dlaczego? Czy rodzice mają prawo się oburzać? Zapytaliśmy ekspertów.

"Dostaliśmy zakaz uczenia dzieci w domu!". Kuriozalne wytyczne szkoły czy troska o uczniów?

Nauka przez zabawę czy „złe nawyki”?

Argumentami nauczycieli jest m.in. zaszczepienie u dzieci złych nawyków. Czy faktycznie powinno się zaniechać edukacji domowej, by nie popełnić błędu w kształceniu dziecka i pozostawić tę kwestię systemowi? Zapytaliśmy o to metodyk nauczania Magdalenę Kaźmierkiewicz oraz menadżerkę oświaty i filolożkę Magdalenę Bogusławską.

Monika, mama 6-letniego Jasia wspomina, że wszyscy rodzice dostali taki zakaz, a koronnym argumentem jest nauczanie „nie po kolei”.

— Nauczycielki z naszego przedszkola wysłały do wszystkich rodziców prośby, byśmy nie uczyli dzieci czytać. Ten zakaz nauki czytania ma dzieciom pomóc. Z maila wynika, że dzieci powinny poznawać litery po kolei. A jaka to jest kolejność wie tylko szkoła…

Monika dodaje: — Trudno jest mi sobie wyobrazić pilnowanie takiego porządku. Przecież dzieci uczą się czytać same! Same biorą do ręki książeczki, elementarze, już jako 4-latki i pytają, „jaka to literka”, „co tu jest napisane”… Moje dziecko w wieku 5 lat potrafiło napisać swoje imię i proste słowa typu „baba”. Powinnam mu tego zabronić?

Z kolei Ewa, mama 10-letniego Frania zaznacza, że nauczycielka jego syna stosowała dla chłopca bardzo nudne metody nauczania.

— Franio nie trafił w szkole na kreatywną nauczycielkę. Utrwalanie nauki dodawania dużych liczb praktykowane było w formie prac domowych typu sto działań do rozwiązania. Czasem pani nawet sama kazała je rodzicom wymyślać…

Jak mówi Ewa, trwało to potwornie długo i dziecku groziło zniechęcenie. — Żeby nie tracić połowy soboty na głupią pracę domową, nauczyłam Franka dodawać pisemnie. Załapał od razu, morale mu się podniosły, było to wyzwanie i nieco ciekawsze liczenie. Potem dostałam od pani upomnienie. Że to nie jest materiał, który dzieci robią teraz, że nie powinnam wyprzedzać. Że od tego może mu się „w głowie poprzestawiać”.

Metodyk Magdalena Kaźmierkiewicz prowadząca blog zpamietnikametodyka.pl samodzielny proces nauki czytania i pisania komentuje: — Zdecydowanie nie powinno się ani hamować ciekawości poznawczej dziecka, a tym bardziej zabraniać mu pisać, nawet jeśli nauczane litery (które w tym konkretnym przypadku dziecko już zna) nie są w ustalonej przez szkołę kolejności.

Również do uczenia dzieci nowych technik Kaźmierkiewicz odnosi się z aprobatą:

— Jak najbardziej, jeśli rodzic zauważa, że dziecko lepiej radzi sobie, ucząc się danego zagadnienia przy pomocy innych technik, należy mu to umożliwić. Ważną kwestią jest tu współpraca na płaszczyźnie rodzic-nauczyciel, która wymaga wzajemnej otwartości. Zarówno rodzic powinien uznać eksperckość nauczyciela, pochylić się nad tym, że dydaktyka często ogranicza treść podstawy programowej, a także rozkład materiału przewidziany na dane zajęcia, jak i nauczyciel powinien uznać potrzebę sprawczości rodzica, a także pamiętać o tym, że uważny rodzic jest najlepszym obserwatorem dziecka.

Równaj do dołu

Karolina, mama 8-letniej Zuzi zwraca uwagę, że jej córka nauczyła się wcześniej liczyć podczas rodzinnej gry, jednak w szkole musiała dostosowywać się do poziomu klasy.

— Zuzia nauczyła się dodawać w zakresie 10, kiedy miała 5 lat i zrobiła to sama. Po prostu graliśmy z nią w Monopol dla dzieci i sama chciała liczyć swoje pieniądze i obliczać, ile musi policzyć innym graczom czynszu.

Jak dodaje Karolina, nauczycielki w przedszkolu były pod wrażeniem, ale szkoła postawiła przed nimi mur. — Zuzia, zamiast iść dalej, wałkowała to dodawanie i kiedy raz zwróciłam uwagę, że może nie warto stosować zasady „równaj do dołu” i dostosowywać się do najsłabszych w grupie, to usłyszałam, że niepotrzebnie pozwalałam dziecku liczyć, bo teraz się w szkole nudzi.

Metodyk Magdalena Kaźmierkiewicz tłumaczy: — Absolutnie nie należy równać do najsłabszych, ale trzeba pamiętać, że w każdej grupie czy klasie, szczególnie licznej, z jakimi mamy do czynienia w realiach szkoły państwowej, zawsze będą zdarzały się wśród dzieci różnice w wielu aspektach, czego nauczyciele i dzieci doświadczają codziennie w rzeczywistości szkolnej. To problem bardzo trudny do rozwiązania.

— Jakkolwiek chcielibyśmy zindywidualizować proces nauczania zarówno dla dzieci, które radzą sobie słabiej z danym zagadnieniem, jak i tych, które radzą sobie lepiej, jest to po prostu logistycznie trudne w warunkach szkolnych. Chciałabym też podkreślić tu niesamowitą rolę relacji dziecko-rodzic. Tu nauka liczenia nastąpiła „przy okazji”, wywołana została potrzebą lepszego poradzenia sobie w rodzinnej grze.

Jednak nie zawsze nauczanie domowe się sprawdza. Wie to Piotr, tata 7-letniej Oli. Sam próbował uczyć córkę języka obcego, ale nie przynosiło to skutku.

— Uważam, że to, co oferuje przedszkole to niewiele. Tematycznie dostosowywałam się do tego, co dzieci mają na zajęciach, ale dawałem córce więcej słówek, wierszyków, robiliśmy słuchanie. Niecierpliwiłem się, że Ola nie chce tego słuchać. Miałem wrażenie, że jest oporna na naukę języków, bo nic nie zapamiętywała. Po czasie jednak wiem, że chodziło o metody. W przedszkolu są dzieci, a nauczycielki znają zabawy, które mogą dzieci zainteresować. Poza tym pani miała inny akcent. Wycofałem się z uczenia córki.

— To bardzo częsty problem, szczególnie jeśli mamy do czynienia z wczesnym nauczaniem języka, który jest powszechnie, w różnym stopniu znany, a przynajmniej znajomy większości społeczeństwa. Po pierwsze tata dziewczynki zrobił bardzo dobrą rzecz — jeśli zauważył swoją przeciwskuteczność, wycofał się – mówi Magdalena Kaźmierkiewicz.

— Jeśli rodzic zauważy, że z różnych powodów nie jest w stanie pomóc dziecku, które chce się uczyć w domu (czynnik kluczowy), powinien szukać alternatywnych, powszechnie dostępnych rozwiązań. Dobrze, żeby zakrawały na zainteresowania dziecka tak, by dziecko miało z nauką pozytywne skojarzenia.

Źródło: natemat.pl

Powiązane artykuły

Back to top button
Close