W ciągu ostatnich miesięcy Dorota Garias (41 l.) dwukrotnie leżała w szpitalu. Pierwszy raz z powodu COVID-19, drugi – z powodu nowotworu piersi. Pogodynka w rozmowie z Faktem zdradziła, jak o tych dramatycznych wydarzeniach rozmawiała z córeczką Hanią (8 l.).
– Jestem z wykształcenia pedagogiem i to dużo mi dało, więc staram się tę wiedzę wykorzystywać. Rozmowy z córką prowadziłam spokojnie i nie panikowałam, by w jej psychice nie zostawić śladów – opowiada nam Dorota Gardias, która twierdzi, że nawet ze strasznych momentów w życiu można zrobić coś dobrego.
Gardias opowiedziała córce o operacji
– Gdy usuwano mi guza nie siadłam przed nią zapłakana i nie powiedziałam „dziecko mam raka”, powiedziałam jej, że tak czasem się zdarza. Gdy ząbek zachoruje, trzeba iść do pana doktora, gdy rączka zachoruje i gdy cycuszek zachoruje – również.
Powiedziałam jej więc, że mama musi iść do szpitala, by pan doktor zrobił dziurkę, wyciągnął to, czego nie powinno tam być, i zaszył. Po operacji ona oczywiście wszystko obejrzała, sprawdzała, czy mnie nie boli. Była szalenie empatyczna. Mimo wszystko można dużo dobrego dać dziecku w takiej sytuacji, wcale nie trzeba mu robić traumy na całe życie. To świetna okazja, by je uczyć nie strachu, ale współczucia, opiekuńczości i tego, że trzeba dbać o zdrowie i się badać – wyjaśnia pogodynka.
Dorota Gardias zamieniła wizytę w szpitalu w zabawę
Podobnie było, gdy kilka miesięcy temu Dorotę zaatakował koronawirus.
– Pielęgniarki i lekarze w kombinezonach ochronnych i maskach byli dla nas minionkami, bo trochę tak wyglądali. Kiedy miałam robione zastrzyki w brzuch, Hania była asystentką pielęgniarki, miała założone rękawiczki. Tę straszną, niecodzienną sytuację starałam się przemienić w zabawę. I ona się w tym odnalazła. Rozmawiałam z nią racjonalnie, bez dramy i łez – dodaje Dorota Gardias.
Źródło: fakt.pl
