Szpital dziecięcy w Krakowie-Prokocimiu stara się uniknąć konieczności ewakuacji pacjentów po tym, jak do pracy nie przyszli prawie wszyscy anestezjolodzy. W ramach sporu z dyrekcją grupa lekarzy złożyła wypowiedzenia. Część porozumiała się z dyrekcją, zanim upłynął ich termin, ale mimo to 29 lekarzy od 1 lutego odeszło z pracy.
Szpital dziecięcy w Krakowie-Prokocimiu od wtorku pracuje w trybie ostrodyżurowym – poinformowała rzeczniczka Katarzyna Pokorna-Hryniszyn, którą cytuje pulsmedycyny.pl. To skutek odejścia dużej grupy lekarzy w wyniku sporu z dyrekcją.
O kryzysie w Uniwersyteckim Szpitalu Dziecięcym w Krakowie pisaliśmy w końcówce 2021 roku. Od jesieni z pracy odeszło 80 specjalistów, a wypowiedzenia mieli złożyć kolejni lekarze. Co najmniej czterem oddziałom grozi całkowite zamknięcie. Lekarze podkreślają, że od 2018 roku ostrzegali przed zapaścią dziecięcych szpitali klinicznych, które są skrajnie niedofinansowane. Ministerstwo Zdrowia do tej pory nie przystąpiło do rozmów z placówką.
Negocjacje trwały jeszcze do poniedziałku. Prawie połowa z ponad 50 specjalistów wycofała swoje wypowiedzenia. Jednak 29 lekarzy, w tym 26 anestezjologów tego nie zrobiła i z 1 lutego odeszli z pracy. To oznacza, że zabrakło 80 proc. anestezjologów.
To uniemożliwia nie tylko przeprowadzanie planowanych zabiegów. Przyjęcia są wstrzymane, w szpitalu ograniczono pracę Szpitalnego Oddziału Ratunkowego i możliwe jest kierowanie pacjentów do innych placówek. Dyrekcja informuje, że stara się uniknąć ewakuacji pacjentów, „ciągłość zadań jest zachowana w najbliższym czasie”.
Pokorna-Hryniszyn mówiła, ze dyrekcja „miała nadzieję, że ci lekarze jednak zmienią zdanie”. – Propozycja finansowa, którą otrzymali, była propozycją dobrą, uwzględniającą możliwości szpitala i oddającą wysoki poziom zadań tych lekarzy – mówiła rzeczniczka.
Możliwe są dalsze negocjacje. Na wtorek po południu zaplanowano kolejne rozmowy lekarzy z dyrekcją.
Trudna sytuacja szpitala
Spór dotyczy trudnej sytuacji i warunków funkcjonowania szpitala. Lekarze mówią o zbyt małej liczbie personelu i niskich wynagrodzeniach. Jednak rozwiązaniem jest bardziej złożone, ponieważ źródłem problemu mają być – w ich ocenie zdecydowanie zbyt niskie – wyceny świadczeń pediatrycznych. Lekarze mówią, że realne koszty świadczeń są kilkukrotnie wyższe od tego, co dostają z NFZ. Na przykład diagnostyka niskiego wzrostu, w tym niedoczynność przysadki (4 dni badań) w wycenie NFZ ma kwotę 1054,08 zł, a koszt szpitala to 7340,54 zł opisuje – rynekzdrowia.pl.
– To się może wydawać niedużo, niemniej tych pacjentów mamy ośmiu, każdy jest trzy razy w tygodniu dializowany, i tak przez 52 tygodnie w roku. Czyli ok. 250 tys. rocznie na samej tej jednej procedurze traci nasz szpital – mówiła Agata Hałabuda, przewodnicząca szpitalnego OZZL w wypowiedzi dla PAP.
Źródło: gazeta.pl