To „ikona Wielkiej Soboty” odsyłająca do Chrystusa i Jego męki. Dla wierzących Całun Turyński jest milczącym świadkiem, dla niewierzących symbolem człowieka skatowanego na śmierć. Płótno ciągle kryje wiele tajemnic, ale i budzi kontrowersje. W okresie Wielkiej Nocy warto bliżej przyjrzeć się obrazowi, który na nim widnieje i zastanowić się nad wymową Świąt Zmartwychwstania. Oryginał znajduje się katedrze turyńskiej w Kaplicy Całunu. Kaliszanie wierną kopię tego „wyzwania dla ludzkości”, mogą oglądać w Kościele Ojców Jezuitów.
Historia
Całun – zwany Turyńskim od miejsca przechowywania – to tkane ręcznie płótno o wysokości 437 cm i szerokości ok. 113 cm. Widnieje na nim wizerunek nagiego mężczyzny z brodą i długimi, lekko związanymi włosami. Jest też wiele śladów po ranach kłutych. Obraz na Całunie jest dwustronny. Do 1357 roku losy płótna, którym według tradycji owinięte było ciało Chrystusa złożonego do grobu, są nieudokumentowane. W 1357 po raz pierwszy o Całunie wspomniano w dokumencie, który zachował się do dziś. I od tego czasu możemy mówić o ciągłości jego losów.
Relacje o materiale, którym po śmierci był owinięty Jezus, możemy znaleźć w ewangeliach. Święcie Marek, Mateusz i Łukasz piszą o sidonie, czyli całunie. W ewangelii św. Jana czytamy o płótnach, nazwanych przez Apostoła othomio. Dodatkowo w jego przekazie możemy przeczytać o chuście, o której nie wspominają pozostali. Koleje losu Całunu są burzliwe. Przez lata przechodził z rąk do rąk. W 1578 roku trafił do Turynu. Do stolicy swojego państwa przenieśli go książęta Sabaudii. 18 marca 1983 roku, po śmierci ostatniego króla Włoch, stał się własnością Stolicy Apostolskiej.
Według tradycji Kościoła Całun to materiał, w który było owinięte ciało Jezusa. Jest to jeden z ważniejszych symboli, otoczony wyjątkowym kultem o wyjątkowym znaczeniu, co podkreślają słowa Jana Pawła II. – Całun jest wyzwaniem dla ludzkości – mówił w 1995 roku Papież Polak. Wokół płótna od lat toczą się dysputy, a naukowcy prześcigają się w sposobach badania tego niezwykłego materiału. Analizy mają albo udowodnić jego prawdziwość bądź obalić genialne fałszerstwo. Wierni raczej wątpliwości nie mają.
Nieodgadniony symbol wiary
Całun, jak przed laty mówi ks. Henryk Droździel, były superior zakonu jezuitów w Kaliszu, to uniwersalny symbol, ikona. Dla wierzących, ale i niewierzących. – Dla tych pierwszych to milczący świadek cudu, który wiele przed nami już odkrył, ale pewnie nie raz nas jeszcze zaskoczy. Dla niewierzących to obraz pokazujący, do czego zdolna jest nienawiść do drugiego człowieka. To obraz osoby, która została okrutnie skatowana. Naukowcy zajmujący się medycyną mówią, że biczowaniem zajmowały się dwie osoby. W sumie oddały 600 ciosów. Analiza pokazała też, że oprawcy byli różnego wzrostu, a jeden z nich uderzał z wyjątkowym sadyzmem, w miejsca mocno unerwione.
Między zdjęciem na płótnie a przekazami ewangelii, jest wiele wspólnych elementów. – Widzimy ślady po gwoździach, których nie wbito tak jak to robiono w dłonie, ale poniżej – w nadgarstki. Widzimy ślady po koronie cierniowej, nałożonej jak czapka. Tego też w czasach Chrystusa nie stosowano, ale wiemy, że Zbawicielowi ją nałożono. Głowa ma na centymetrze 60 punktów bólu. Całun pokazuje, że śmierć była bolesna. Wierzący czy nie, ale z ludzkim wyczuciem patrząc na płótno, nie można być obojętnym wobec takiego okrucieństwa. Stojąc przed nim, przypominamy sobie, że miłość Pana Boga do nas kosztowała go życie i okrutną śmierć na krzyżu. Zresztą miłość zawsze kosztuje, jeśli nic nie kosztuje to niewiele jest warta – stwierdza zakonnik.
Porównując przekazy ewangelii i badania naukowców, którzy do dziś nie potrafią jednoznacznie stwierdzić, w jaki sposób ślady na płótnie powstały, patrząc na trójwymiarowy obraz, który znajduje się na powierzchni niektórych tylko włókien można stwierdzić, że nie powstał za pomocą farby, a raczej dziwnego promieniowania. Nie jest to też bowiem ślad, który powstałby po zerwaniu materiału z poranionego ciała. – Ciało, które znajdowało się pod całunem raczej się zdematerializowało – dodaje jezuita.
Wyzwanie dla ludzkości
Przywołując słowa Jana Pawła II, wierni, patrzący na Całun Turyński spotykają się z niewyjaśnioną tajemnicą wiary. Płotno jest też zagadką dla naukowców, którzy ciągle odkrywają nowe tajemnice człowieka, który był przykryty tym materiałem. To już nie tylko rysy twarzy, które można odtworzyć, ale i jego grupa krwi czy litery niewidoczne gołym okiem, a wiele mówiące o zmarłym, o jego imieniu i pochodzeniu. Dzięki badaniom wiemy też, że na materiale są pyłki kwiatów, co potwierdza, że pochówek odbył się według żydowskiego ceremoniału. – Nauka pozwala wejść w głąb tajemnicy zmartwychwstania, dlatego wspomniałem, że ten Całun jest dla nas ludzi wierzących, ale i poszukujących – wyjaśnia ks. Henryk Droździel i dodaje: – My wierzymy, że Pan Jezus zmartwychwstał, czyli przeszedł w ten stan, w który my przejdziemy, stan, kiedy po zmartwychwstaniu dusza i ciało będą znów jednym, z tym że ciało będzie miało nowe właściwości, tak jak Pan Jezus.
Całun to tylko jeden element. Według przekazu św. Jana w grocie, w której pochowano Jezusa znaleziono jeszcze inne fragmenty materiału. W hiszpańskim Oviedo można zobaczyć chustę, którą według tradycji św. Weronika wytarła twarz Jezusa w czasie drogi krzyżowej. W Monopello we Włoszech jest płótno, na którym widnieje twarz mężczyzny, identyczna jak ta, którą przedstawia Całun Turyński i powstała równie tajemniczą metodą.
Całun HD
Benedykt XVI, tuż przed abdykacją, zdecydował, że Całun Turyński ponownie zostanie pokazany całemu światu. W Wielką Sobotę 2013 roku, której według papieża seniora płótno jest ikoną, można je było zobaczyć w telewizji. To drugie w historii takie wydarzenie. Pierwszy raz światowe stacje telewizyjne pokazały Całun Turyński 23 lipca 1973 roku. Tym razem sięgnęły po najnowszą technologię HD. Obraz z katedry turyńskiej był transmitowany na cały świat także za pomocą specjalnej aplikacji na smatrfony.
Kaliski Całun Turyński
Kopia, którą możemy oglądać w Kościele Ojców Jezuitów, zrobiona jest na folii fotograficznej. Zdjęcie o wymiarach identycznych jak oryginał, zostało wtopione w materiał. Do naszego miasta Całun Turyński trafił w 2003 roku. Został pobłogosławiony przez Jana Pawła II, a aktu wprowadzenia do kościoła dokonał 30 czerwca ks. bp. Stanisław Napierała. Była to 6 kopia w naszym kraju.
Tuż obok kopii Całunu Turyńskiego, w kaliskim Kościele Ojców Jezuitów wierni mogą oglądać obraz Chrystusa Zmartwychwstałego namalowany pod dyktando ks. Sopoćki, który był kierownikiem duchowym siostry Faustyny. – Oryginał, który powstał na podstawie wizji, znajduje się w Wilnie. Jednak w czasach, kiedy nie można było tam podróżować, ks. Sopoćko chciał, by także Polacy mieli możliwość modlenia się przed wizerunkiem Chrystusa Zmartwychwstałego. Tak powstał ten wizerunek – wyjaśnia zakonnik. – Porównanie twarzy z Całunu z twarzą z obrazu z Wilna daje ten sam wizerunek – dodaje zachęcając, by z bliska przyjrzeć się naszej kopii Całunu Turyńskiego.
Źródło: faktykaliskie.pl