„Nie płaczcie, ja nie wrócę…. Nie spieszcie się…. ja poczekam” – taka klepsydra zawisła na kościele św. Antoniego z Padwy w Dąbrówce Małej w Katowicach. W sobotę rodzina pożegna swojego ukochanego synka Sebastiana († 11 l.), którego przed tygodniem brutalnie zamordował optyk z Sosnowca.
To będzie jeden z najtrudniejszych dni dla rodziców 11-letniego Sebastiana H. Życie odebrał mu pedofil Tomasz M., który uprowadził niewinne dziecko dla zabawy i swojej żądzy. Gdy chłopczyk poprosił, by go wypuścił, bo mama się będzie niepokoić i on o wszystkim będzie musiał jej powiedzieć – zabił chłopca z zimną krwią.
Już się możemy domyślać, że kościół będzie pękał w szwach, że kondukt żałobny będzie długi, że będą lały się łzy. Sebastianka odprowadzą rodzice, babcia, rodzeństwo i przyjaciele. Ceremonia rozpocznie się o g. 9.00 w sobotę 29 maja. Chłopiec spocznie w rodzinnym grobie na cmentarzu parafialnym w Katowicach.
Zaginięcie 11-letniego Sebastiana
Sebastian zniknął w sobotę 22 maja wieczorem. Chłopiec bawił się na placu zabaw, do domu miał wrócić o godzinie 19. Ale wciągnął się w zabawę, więc poprosił rodziców o możliwość powrotu pół godziny później. Niestety, do domu już nie wrócił. Rozpoczęły się gorączkowe poszukiwania 11-latka, których tragiczny finał miał miejsce dzień później. Okazało się, że 41-letni Tomasz M., optyk z Sosnowca, uprowadził chłopca, a następnie go udusił. Ciało Sebastiana chciał zamurować w piwnicy pod garażem budowanego przez siebie domu. To właśnie na terenie budowy śledczy znaleźli ciało chłopca, ku rozpaczy jego bliskich.
Tomasz M. podczas przesłuchania przyznał się do winy. Jak podawała „Gazeta Wyborcza”, nie zdradzał żadnych emocji, nie wyraził nawet skruchy, że pozbawił życia niewinne dziecko. Początkowo tłumaczył nawet, że uprowadził Sebastiana, bo pomylił go z dziewczynką. Tak jakby wierzył, że to jakkolwiek go usprawiedliwia.
41-latek usłyszał m.in. zarzut zabójstwa ze szczególnym okrucieństwem, za co grozi mu kara dożywotniego więzienia. Treści drugiego zarzutu prokuratura nie chce zdradzać ze względu na dobro rodziny i śledztwa. Mężczyzna trafił do najcięższego więzienia na Śląsku – zakładu w Raciborzu. Został zamknięty w monitorowanej pojedynczej celi i nie ma kontaktu z innymi osadzonymi – twierdzi informator, na którego powołuje się „Gazeta Wyborcza”.
Źródło: fakt.pl