Z powodu 4-latka z koronawirusem zamknięto we wtorek oddział chirurgii dziecięcej szpitala w Zielonej Górze. Powód? Podczas wywiadu lekarskiego babcia chłopca ukryła przed medykami fakt, że matka dziecka wróciła z Niemiec, kaszle i ma wysoką gorączkę. Dopiero, kiedy sprawa wyszła na jaw, chłopcu wykonano test na COVID-19. Wynik okazał się pozytywny.
Odział chirurgii dziecięcej zielonogórskiego szpitala zamknięto we wtorek, 24 marca. To wtedy lekarze dowiedzieli się, że na ich oddziale leżał 4-latek z koronawirusem. Do szpitala chłopiec przyjechał z babcią. Dziecko miało ranę głowy, która wymagała opatrzenia przez lekarza.
– W szpitalu wykonano dokładny wywiad epidemiologiczny – mówi Sylwia Malcher-Nowak, rzeczniczka Szpitala Uniwersyteckiego w Zielonej Górze dla Fakt24. Babcia chłopca została szczegółowo wypytana o koronawirusa oraz związane z nim objawy.
„Odpowiedziała, że żyje na takim zad**iu, że gdzie u nas koronawirus” – napisał jeden lekarzy w mediach społecznościowych. Wszystko wskazuje na to, że babcia nie powiedziała lekarzom prawdy. Dopiero później później okazało się, że matka 4-latka wróciła niedawno z Niemiec. Do tego miała kaszel oraz wysoką gorączkę. Lekarze pobrali jednak od malucha próbki do badań. Chłopiec trafił na odział dziecięcy, na którym leżał kilka dni.
We wtorek, 24 marca, do Szpitala Uniwersyteckiego w Zielonej Górze trafiły wyniki testów 4-latka. Okazało się, że chłopiec jest zarażony koronawirusem. W efekcie oddział chirurgii dziecięcej został zamknięty.
– Na oddział i tak zostały wstrzymane planowe przyjęcia. W tej chwili na oddziale jest tylko dwoje dzieci, które muszą tam być – mówi Sylwia Malcher- Nowak. Personel, który miał kontakt z zakażonym dzieckiem, trafił na kwarantannę. Pracownikom zostały również pobrane próbki do badań. – Czekamy na wynik drugiej próbki pobranej od dziecka – dodaje rzeczniczka Szpitala Uniwersyteckiego w Zielonej Górze. Szpitalny oddział ratunkowy działa normalnie.
Rzeczniczka szpitala przypomina o akcji „Nie kłam medyka”. To ważne, żeby osoby które zgłaszają się do szpitali mówiły o kontaktach z osobami, które wróciły z zagranicy oraz o podejrzeniach objawów koronawirusa.
Źródło: fakt.pl