Dąb w Kazimierzu Dolnym rósł w spokoju przez półtora stulecia. Niestety drzewo prawdopodobnie przestanie się rozwijać. Ktoś wywiercił w nim dziury i wlewa w nie truciznę. Wszystko za sprawą konfliktu związanego z nowym ogrodzeniem, z powodu którego mieszkańcy nie są w stanie dojść do swoich domów.
– Ktoś niszczy drzewo, podlewa je środkiem na chwasty – powiedziała „Wydarzeniom” Polsatu Romana Rupiewicz, aktywistka z lokalnego stowarzyszenia Genius Loci.
Spór o miedzę zabił drzewo?
Sprawa trafiła na policję, która sprawdza, czy ktoś faktycznie zatruwa drzewo. – Dostaliśmy to zgłoszenie od współwłaściciela działki, na której rośnie dąb – powiedziała podkomisarz Ewa Rejn z policji w Puławach.
Problem zaczął się od ustawienia nowego ogrodzenia. Dotychczas mieszkańcy swobodnie docierali do pól i domów, omijając wielki dąb. Teraz jest to niemożliwe. – Tylko czekać, aż dojdzie do rozlewu krwi. Są wyzwiska, wzajemne oskarżenia – powiedział Janusz Kowalski, radny z Kazimierza Dolnego.
Lokalni działacze deklarują, że jeśli urzędnicy nie rozwiążą problemu, będą chronić konające drzewo własnym ciałem.
Źródło: gazeta.pl