Ratownicy prowadzący akcję w Jaskini Wielkiej Śnieżnej w Tatrach dotarli na dno odkrytej w środę trzymetrowej studzienki. Udrożnienia wymaga jeszcze wejście do kolejnej szczeliny, tak zwanej pochylni – powiedział w czwartek naczelnik TOPR Jan Krzysztof.
Naczelnik TOPR Jan Krzysztof podczas konferencji prasowej / Grzegorz Momot /PAP
„Nie wiemy jeszcze, czy będzie tam konieczne dodatkowe strzelanie, czy po usunięciu materiału skalnego uda się wejść do kolejnej szczeliny. Z informacji pracujących na miejscu ratowników wynika, że pochylnia w dalszej części wygląda już na tyle obszerną, że da się w niej poruszać bez działań pirotechnicznych” – poinformował podczas briefingu Jan Krzysztof.
Plan działania ratowników na czwartek zakłada wejście do dalszego odcinka korytarza. Ratownicy ocenią, czy będzie tam potrzebne dalsze poszerzanie otworu za pomocą ładunków wybuchowych, czy też wystarczy usunięcie gruzu.
W czwartek rano, po jednodniowej przerwie, znowu możliwe było użycie śmigłowca do transportu ratowników i sprzętu niezbędnego do wejścia do jaskini. Z gór ustąpiła mgła i przestał padać deszcz. W ciągu dnia pogoda znowu ma się zmienić na niekorzystną, dlatego ratownicy zamierzają wykorzystywać okna pogodowe, które umożliwiają kolejne loty śmigłowca.
„Mamy opracowane różne warianty”
„Użycie śmigłowca niezwykle nam ułatwia pracę, ponieważ w przeciwnym razie ekipy muszą pieszo iść ze sprzętem z Doliny Małej Łąki do wlotu jaskini” – wyjaśnił naczelnik.
„Przygotowujemy kolejny zespół, który będzie transportował zaopatrzenie do bazy podziemnej. W zależności od tego, jak sytuacja się będzie rozwijać, mamy opracowane różne warianty pod względem ludzi, taktyki i potrzebnego sprzętu” – dodał.
Od soboty w Jaskini Wielkiej Śnieżnej trwa akcja poszukiwawcza dwóch grotołazów. Podczas eksploracji nieznanych dotąd korytarzy w tzw. Przemkowych Partiach zostali odcięci przez wodę, która zalała część korytarza. Czwórka ich towarzyszy zdołała wyjść z jaskini i zawiadomiła ratowników TOPR.
Źródło: fakty.interia.pl