26-latka skarży procedury względem koronawirusa. Obecnie przebywa w izolatce, z której nagrała wideo. Ujawnia w nim, jak wyglądała diagnostyka w kierunku zakażenia wirusem, po tym, gdy zgłosiła się do lekarza z gorączką i problemami z oddychaniem. Opis działań szpitala poraża…
26-latka skarży procedury względem koronawirusa
Pani Anna odbywa liczne podróże m.in. do Włoch czy USA. Po powrocie do kraju zaczęła mieć objawy podobne do tych związanych z COVID-19, czyli chorobą wywoływaną przez chińskiego koronawirusa. Miała problemy z oddychaniem, wysoką gorączkę oraz ból mięśniowy.
Jak relacjonuje kobieta:
W tamtym momencie utrzymanie przytomności wydawało mi się nadludzkim wysiłkiem. Przeleżałam dwie godziny na kozetce, w kurtce, łapiąc każdy oddech.
Pani Anna trafiła do krotoszyńskiego szpitala i powiedziała lekarzom wprost o swoich przypuszczeniach. Okazało się, że zamiast udzielić pomocy chorej kobiecie, lekarze musieli się dostosować do… procedur.
Kobieta przeszła przez testy na grypę, a ich wyniki były ujemne. Zgodnie z tym powinna został przewieziona do szpitala zakaźnego, jednak żaden z takowych nie chciał przyjąć pacjentki z podejrzeniem zakażenia koronawirusem.
Okazało się, że szpital sam musi pobrać próbki i wysłać je do warszawskiego laboratorium, co było niemożliwe…
Koronawirus ma wolne po 15:00
Krotoszyński szpital nie był przygotowany na pobieranie takich próbek i było to dla tamtejszego personalu problemem. Tylko szpitale zakaźne zostały przeszkolone w pobieraniu próbek tego typu.
We wtorek nie było możliwości wysłania wymazów, gdyż okazało się, że laboratorium w Warszawie pracuje od 7:00 do 15:00, więc nie przyjmą tych próbek. Dopiero następnego dnia zostały pobrane wymazy i dodatkowo szpital otrzymał informację, że nie wiadomo, czy zostaną przebadane.
Jak mówi 26-latka:
Minęła środa, czwartek – wyników brak. Piątek – nie. Dzisiaj jest sobota, a ja jestem zamknięta w izolatce na paru metrach kwadratowych. Kto walczy o wynik? Lekarze z krotoszyńskiego szpitala. Lekarz dzwoni do Warszawy paręnaście razy dziennie od środy. Ale któż by odebrał w laboratorium w Warszawie w sprawie jakiegoś koronawirusa? A gdy już odebrali, to mieli czelność powiedzieć lekarzowi, żeby do nich nie wydzwaniał, ponieważ wyników nie ma.
Wyniki otrzymano dopiero 88 godzin od podejrzenia koronawirusa! A według procedur powinny być maksymalnie po 6 godzinach…
Stan kobiety poprawił się sam z siebie w sobotę, bo 26-latka otrzymywała wyłącznie kroplówkę oraz tlen będąc izolatce. Lekarze nie otrzymali szczegółów, jak postępować z takim pacjentem i nie wiedzieli co robić.
Ministerstwo Zdrowia twierdzi, że zostały złamane procedury
Na zamieszczone w mediach społecznościowych nagranie zareagowało Ministerstwo Zdrowia.
Jak twierdzi rzecznik prasowy MZ Wojciech Andrusiewicz w rozmowie z Onetem:
Procedury są jasne i każdy powinien ich przestrzegać. Jeżeli wyglądało to tak, jak opisuje ta pani, to procedury zostały złamane. Teraz po naszej stronie leży jak najszybsze wyjaśnienie tego i już tę sytuację wyjaśniamy. Do takiej sytuacji, jeżeli miała miejsce, nie powinno dojść. Obecnie to sprawdzamy, na pewno w każdej takiej sytuacji będziemy wyciągać konsekwencje.
Czy polskie szpitale są faktycznie przygotowane na wystąpienie koronawirusa? Miejmy nadzieję, że z historii Pani Anny zostaną wyciągnięte wnioski
Źródło: popularne.pl