Polska

13 dzieci wśród ofiar straszliwego pożaru w Kamieniu Pomorskim. W ogniu ginęły rodziny! Potworna tragedia w samą Wielkanoc!

To nigdy nie powinno się wydarzyć. Nikt nie wróci życia ludziom, którym ogień zabrał życie w tamtą wielkanocną noc, nic nie zatrze matce wspomnienia jej płonącego żywcem dziecka… 13 lat temu w Kamieniu Pomorskim, w noc z niedzieli na poniedziałek wielkanocny, otworzyło się piekło. Ci, co z niego uszli, nigdy go nie zapomną. Te rany wciąż bolą…

13 dzieci wśród ofiar straszliwego pożaru w Kamieniu Pomorskim. W ogniu ginęły rodziny! Potworna tragedia w samą Wielkanoc!

Cała Polska zamarła w przerażeniu, gdy nad ranem w lany poniedziałek 2009 r. z Kamienia Pomorskiego zaczęły napływać przerażające wiadomości. Na początku wiadomo było jedynie, że spłonął budynek socjalny, że są ofiary. Potem, że zginęły całe rodziny, że ofiarami są niewinne dzieci… Z godziny na godzinę odsłaniał się koszmar, który nie miał prawda się wydarzyć. A jednak stał się przerażającą rzeczywistością, z którą trzeba było się zmierzyć.

Budynek i jego mieszkańcy

Hotel socjalny stał przy ul. Wolińskiej w Kamieniu Pomorskim. Wzniesiono go na przełomie lat 60. i 70 z przeznaczeniem na hotel pracowników PGNiG. Pierwotnie konstrukcja była parterowa, betonowa. Jednak wkrótce potem budynek rozrósł się o dwie kondygnacje. Zostały one zbudowane na stalowym szkielecie, z płyt wiórowych, styropianu oraz zwykłej blachy. To co istotne dla sprawy, kryło się w ścianach – wypełniono je styropianem i pianka poliuretanową, materiałami, które są łatwopalne. Dodatkowo w ścianach tkwił niepalny azbest. Budynek nie był więc ani zdrowy, ani bezpieczny, nie spełniał żadnych norm, by mogli tu w ludzkich warunkach mieszkać ludzie.

Spokoju tu nie było

W 2007 r. obiekt adaptowano do celów socjalnych. Nadal zamieszkiwali w nim pracownicy PGNiG, ale również osoby, skierowane tu przez opiekę społeczną. Byli to ludzie eksmitowani z poprzednich mieszkań za zaległości czynszowe. W budynku zamieszkały również samotne matki z dziećmi.

Spokoju tu nie było – już po pożarze media informowały, że wielokrotnie dochodziło tu do zaprószenia ognia. Zdarzały się też policyjne interwencje z powodu pijackich burd. Mieszkali tu więc różni ludzie, których łączyło głównie to, że zajmowali budynek, który nie spełniał norm przeciwpożarowych. Tragedia była jedynie kwestią czasu.

Morze ognia

13 kwietnia 2009 r., kilka minut po północy, noc z niedzieli na poniedziałek. W hotelu socjalnym w Kamieniu Pomorskim budynku wybucha ogromny pożar. W momencie katastrofy w budynku było zameldowanych 77 osób – pracowników PGNiG oraz lokatorów mieszkań socjalnych.

Pożar postępował błyskawicznie, pochłaniał drewniane ściany i meble, składowane do korytarzu przez niektórych, utrudniające drogę ucieczki. Wyrwani ze snu ludzie przedzierali się przez ogień, odnosząc poważne oparzenia, niektórzy skakali z okien, łamiąc kończyny. Trwał chaos, spotęgowany rozpaczliwymi krzykami bólu płonących żywcem nieszczęśników, którzy nie opuścili w porę ogarniętego pożogą obiektu

Strażacy, którzy dotarli na miejsce pożaru w zaledwie 4 minuty po otrzymaniu zgłoszenia, zobaczyli dwie dobudowane kondygnacje budynku już ogarnięte płomieniami. Podjęli akcję ratowniczą, lecz przy tak rozwiniętym pożarze nie było szans na uratowanie kogokolwiek z budynku.

Widziała własne dziecko płonące żywcem

W pożarze zginęły 23 osoby, a 21 zostało rannych. Jedną z ofiar był dwuletni chłopczyk z zespołem Downa – Dawid. Jego rodzicom – Iwonie i Danielowi udało się uratować tylko młodszego synka – 9 miesięcznego Wiktora. Tak w 2009 r. mama dziecka wspominała dramatyczne chwile pożaru:

– Wszystko stanęło w ogniu. Krzyknęłam do Dawidka, by wstawał. Ale on został w łóżku. Może się bał, może był podtruty. Odgradzało mnie od niego morze płomieni. Po chwili Dawidek palił się już na swoim łóżeczku. Tak strasznie krzyczał. Widziałam, jak płoną mu włoski. Na mnie płonęła już koszula. Gdy wyskoczyłam z okna i leżałam na dole ze złamaną nogą, jeszcze słyszałam jego głos. A wszystko otaczał ogień! – opowiadała kobieta w dzień po tragedii w rozmowie z „Faktem”

Cała rodzina odeszła razem…

W katastrofie zginęła również 6-osobowa rodzina Koników: Jacek Konik (†40 l.), jego ukochana Żaneta Szurgot (†35 l.) i ich dzieci: Andżelika (†14 l.), Klaudia (†12 l.), Adela (†6 l.) i Amelia (†3 l.). Byli lokatorami jednego z mieszkań na drugim piętrze hotelu socjalnego. W chwili wybuchu pożaru wszyscy członkowie rodziny już spali. Zatruli się dymem. Nie mieli szans na przeżycie…

Teresa Pasiuk – nie można o niej nigdy zapomnieć!

O naszym człowieczeństwie świadczy m.in. postawa w chwili największej próby, jaką jest zagrożenie własnego życia. Czy wtedy myśli się tylko o sobie, czy jednak człowiek zdobywa się na heroiczny akt odwagi? To drugie rozwiązanie wybrała Teresa Pasiuk, jedna z mieszkanek hotelu.

Gdy budynek zaczynał płonąć, kobieta – zamiast ratować własne życie – przebiegła po już stojącym w ogniu korytarzu, ostrzegając sąsiadów o grożącym im niebezpieczeństwie. Dzięki jej determinacji i odwadze udało się uratować kilkoro mieszkańców. Niestety, nie zdołała uratować samej siebie. Za swą ofiarność zapłaciła najwyższą cenę, ginąc w płomieniach.

Tragedię przeżyli jej mąż Andrzej i syn Łukasz. Prezydent Lech Kaczyński pośmiertnie odznaczył Teresę Pasiuk Medalem za Ofiarność i Odwagę.

Zginęło aż 13 dzieci…

Początkowo liczba ofiar wynosiła 21 osób, dwie osoby uważano za zaginione. Niektórzy łudzili się, że te zagonione osoby wyjechały po prostu na święta. Prawda okazała się inna. Po identyfikacji dwudziestu ciał oraz czterech fragmentów ludzkich szczątków, stwierdzono, iż należąc do tej dwójki osób, których szukano. Tym samym liczba ofiar wzrosła do 23. W pożodze ognia spłonęło aż 13 dzieci…

Co było przyczyną pożaru?

Śledztwo prowadzone przez Prokuraturę Okręgową w Szczecinie wykazało, iż przyczyną pożaru było zwarcie instalacji elektrycznej, prawdopodobnie w korytarzu. Co jednak było przyczyną zwarcia? Tego nie udało się ustalić. Ogrom pożaru i jego błyskawiczny przebieg był spowodowany zastosowanymi w nadbudowie hotelu łatwopalnymi materiałami.

Zawinili urzędnicy

W grudniu 2010 r. do sądu trafił akt oskarżenia przeciwko dwójce urzędników z Zakładu Gospodarki Mieszkaniowej w Kamieniu Pomorskim. Dyrektorowi Zakładu Gospodarki Mieszkaniowej w Kamieniu Pomorskim, Krzysztofowi G. i Barbarze K., inspektorowi do spraw administracyjno-budowlanych, prokuratura zarzuciła niedopełnienie obowiązków i zażądała 4,5 roku więzienia dla dyrektora i 2,5 roku więzienia dla urzędniczki. Okazało się, że w obiekcie nie przeprowadzano kontroli stanu technicznego, nie sprawdzano stanu instalacji elektrycznej. W budynku brakowało też wyznaczonych dróg ewakuacyjnych.

Winnych skazano

Urzędnicy z Kamienia Pomorskiego zostali kilka lat później prawomocnie skazani na kary więzienia w zawieszeniu oraz zakazy pełnienia funkcji kierowniczych. Krzysztofa G. szczeciński Sąd Apelacyjny skazał na dwa lata więzienia w zawieszeniu na cztery, natomiast Barbara K. usłyszała wyrok jednego roku pozbawienia wolności w zawieszeniu na dwa lata. Oboje skazani przez kilka lat nie mogli też pełnić ani funkcji kierowniczych w instytucjach publicznych, ani zarządzać nieruchomościami. Ten wyrok był łagodniejszy, bo sąd pierwszej instancji chciał dla obojga bezwzględnej kary więzienia.

Źródło: fakt.pl

Powiązane artykuły

Back to top button
Close