Polska

12-latek zagryziony przez pitbulteriera. Właściciel psa z zarzutem nieumyślnego spowodowania śmierci

Zarzut narażenia dzieci na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia oraz nieumyślnego spowodowania śmierci jednego z nich usłyszał we wtorek 6 października właściciel amerykańskiego pitbulteriera. Pies pogryzł dwóch chłopców. Jeden z nich zmarł w szpitalu. Mężczyźnie grozi do pięciu lat więzienia.

12-latek zagryziony przez pitbulteriera. Właściciel psa z zarzutem nieumyślnego spowodowania śmierci

zdj. ilustracyjne /Wojciech Strozyk/ /Reporter

Jak poinformowała zastępczyni prokuratora okręgowego w Przemyślu prokurator Beata Starzecka, zgromadzony do tej pory w śledztwie materiał dowodowy pozwolił postawić Mariuszowi S. zarzut narażenia małoletnich na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia oraz nieumyślnego spowodowania śmierci jednego z nich – 12-letniego Kamila.

„Jak ustalono, Mariusz S. utrzymywał dwa psy rasy amerykański pitbulterier, czyli tej uznanej za agresywną i niebezpieczną, bez wymaganego pozwolenia, bez zapewnienia im warunków bezpiecznego bytowania. Nie zabezpieczył również dzieci i innych osób przed dostępem do tych zwierząt” – wyjaśniła prok. Starzecka.

Wniosek o areszt

Dodała, że podejrzany w czasie przesłuchania nie przyznał się do zarzucanego mu czynu i złożył wyjaśnienia, „po części sprzeczne z ustaleniami śledztwa”, w których umniejszył swoją rolę w zdarzeniu.

Prokuratura zamierza we wtorek złożyć do sądu wniosek o trzy miesiące aresztu dla Mariusza S.

Tragedia w Przemyślu

Do tragedii doszło pod koniec września w jednym z mieszkań w Przemyślu. Tego dnia 12-letni Kamil odwiedził swojego o rok młodszego kolegę Szymona. W jego mieszkaniu były dwa psy. W pewnym momencie jeden z nich zaatakował Kamila. Poszkodowany został także 11-letni Szymek próbujący bronić zaatakowanego kolegę.

W wyniku ataku psa Kamil doznał głębokich ran szyi, twarzy i klatki piersiowej, miał też złamaną rękę. Chłopiec trafił najpierw do szpitala w Przemyślu, potem został przewieziony do Górnośląskiego Centrum Zdrowia Dziecka w Katowicach, gdzie zmarł kilka dni później.

Natomiast rany Szymka nie zagrażały jego życiu.

Oba psy trafiły do schroniska.

Źródło: interia.pl

Powiązane artykuły

Back to top button
Close