Mimo różnic charakteru są ze sobą pół wieku. Sami się dziwią, że udało im się razem przejść przez życie. A ono nie zawsze było sielanką…
Maria Winiarska i Wiktor Zborowski /Tricolors /East News
„Małżeństwo to orka na ugorze. Ale dopóki moja żona dziwi się, że po jej mieszkaniu snuje się jakiś facet w kalesonach, a ja dziwię się, że po moim mieszkaniu pęta się jakaś bliżej mi nieznana pani w halce, to znaczy że jeszcze potrafimy patrzeć na świat zdumionymi oczami i wszystko jest w porządku” – podsumowuje z humorem Wiktor Zborowski (68), dodając, że z Marią Winiarską (67) wcale do siebie nie pasują, bo różni ich niemal wszystko.
Mimo to od pół wieku tworzą udany duet. I nie kryją, że kłócą się często po włosku.
„Bez tego związek nie ma sensu. Kiedy ja na przykład chcę się napić, a żona na przykład chce, żebym się nie napił – już jest temat do rozmowy. I dyskusja” – śmieje się.
„Żona to typowy, uparty Baran. Nie przepraszamy się, po prostu nagle przestajemy się kłócić. I tak jest do momentu, w którym nagle zaczynamy się kłócić znowu” – dodaje.
Maria Winiarska i Wiktor Zborowski /Piotr Molecki /East News
Babcia mówiła, że żyją w grzechu
Poznali się na studiach w Akademii Teatralnej w 1969 r. Szybko zauroczyli się sobą.
„Wiktor mi się podobał, był spokojny, przy tym podobny do swojego wuja Jana Kobuszewskiego – wysoki, szczupły, inteligentny” – wspomina Maria.
Przystojny dryblas bardzo o nią zabiegał. W środku zimy potrafił zdobyć… gałązki bzu. Już wtedy dało się zauważyć, że są przeciwieństwami.
Wiktor był sową, Maria skowronkiem. On cenił spokój, ona uwielbiała szaleństwo, zabawę.
„Ciągle za mną łaził. Dałam mu buziaka, a on zadzwonił i zapytał, co chciałam przez to powiedzieć” – opowiada.
Początkowo ona nie traktowała ich relacji poważnie. Potem przyszła miłość. Nie spieszyli się jednak ze ślubem.
„Mój ojciec lekarz w końcu powiedział: 'Jak Wiktor przychodzi z tobą do mnie do szpitala, to ja nie wiem, jak mam go przedstawić. Dochodzący?’. A babcia Wiktora powtarzała, że w grzechu żyjemy i w końcu zdecydowaliśmy się na ślub” – wspomina aktorka.
Zborowscy z córką Zosią /East News
Gdyby nie on, nie przeżyłaby tego
Najpierw na świat przyszła ich córka Hanna, a w 1987 r. Zosia. Niestety, w 2002 r. rodzinną sielankę przerywa nagła śmierć rodzonej siostry Marii, Barbary, z którą tworzyły artystyczny duet. Żona Wiktora długo nie mogła otrząsnąć się po dramacie.
„Nie wyobrażam sobie, jakbym zniosła tę tragedię, gdyby nie mój mąż i dzieci. Oni dali mi siłę i wiarę w lepsze jutro. Bardzo wspierała mnie mama Wiktora. Nieustannie mi powtarzała, że po złym musi przyjść dobre. I, chwała Bogu, nie myliła się. Dziś znów potrafię się uśmiechać” – opowiada.
I ma ku temu powody. Córki usamodzielniły się. Zosia, która poszła w ślady rodziców i jest aktorką, spotyka się ze znanym siatkarzem Andrzejem Wroną.
Hanna, będąc jeszcze na studiach prawniczych, wyjechała do Hiszpanii uczyć się języka. To tam poznała Daniela, Brazylijczyka. Od 13 lat mieszka w Fortelezie z mężem i dwiema córeczkami: Niną (6) i Milą (2).
Rodzice starają się ich odwiedzać, mieć kontakt z wnukami. A sami? Teraz mają dla siebie więcej czasu, a łączące ich uczucie stało się dojrzalsze niż kiedykolwiek.
W kwietniu czeka ich ważna uroczystość – będą obchodzili 50. rocznicę związku. Z okazji poprzedniej ich córka Zofia napisała na profilu społecznościowym:
„To jest coś tak pięknego, że mimo tego, że się tak niewiarygodnie różnią od siebie, to dali radę!”.
Wiktor Zborowski i Maria Winiarska /Tricolors /East News
Wiktor Zborowski i Maria Winiarska /Piotr Molecki /East News
Źródło: pomponik.pl