Kino i muzyka

Urszula nie ukrywała swoich emocji, gdy wspominała swojego zmarłego męża, Stanisława Zybowskiego

Urszula Kasprzak jest na polskiej scenie muzycznej od kilku dekad. Jej największe przeboje znają kolejne pokolenia. Piosenkarka całkiem niedawno, bo 18 maja wydała swoją biografię, w której szczerze rozmawiała z Ewą Baryłkiewicz. Zdecydowała opowiedzieć o swojej wielkiej miłości do byłego męża, Stanisława Zybowskiego. Zmarł on w wieku 48 lat z powodu nowotworu. Kiedy artystka mówiła o swoim ukochanym, nie mogła powstrzymać łez…

Urszula nie ukrywała swoich emocji, gdy wspominała swojego zmarłego męża, Stanisława Zybowskiego

Jak Urszula wspomina śmierć męża?

W rozmowie z Ewą Baryłkiewicz gwiazda estrady opowiadała jak wyglądało ostanie pożegnanie jej męża. Dodała również, że otrzymała ogromne wsparcie zarówno od rodziny, jak i od kolegów z branży muzycznej. Wspomniała również, że na pogrzebie została puszczona piosenka pod tytułem My Sacrifice zespołu Creed. „Bo to była muza, którą Staszek kochał, chociaż dziwnie było usłyszeć takie mocne rockowe dźwięki w kościele”, mówiła. „Była rodzina i mnóstwo przyjaciół, był też Grzesio Ciechowski, który przecież… miesiąc później też nie żył. I tego naprawdę nikt się nie spodziewał… Pamiętam, że po pogrzebie Stasia przytulił mnie i powiedział: wiem, że dasz sobie radę, jakoś jestem o ciebie spokojny”, czytamy.

W listopadzie 2021 roku minęło równo 20 lat od śmierci artysty. Tak wiele czasu nie spowodowało, że Urszula o nim zapomniała. „Pochowaliśmy Stasia w Józefowie, na naszym cmentarzu, ale… to tylko miejsce. Mam wrażenie graniczące z pewnością, że on jest wszędzie, ale najmniej tam… Nawet zdjęcie wybrałam mu takie, na którym jest roześmiany i pokazuje palcami znak hipisowski: peace. Taki był! I jest (…) Miłość się nie kończy. Trwa, tyle że w innym wymiarze. Gdybym w to nie wierzyła, chyba bym zwariowała! Nikt z nas nie wie, jak tam jest, tak naprawdę i nie dowiemy się tego za życia, ale… trzeba w coś wierzyć. Zostaje po nas tylko energia, efekty naszej pracy. Twórczość. Ona nigdy nie przemija”, mówiła w tej samej rozmowie.

„Sztuka, w każdej dziedzinie! To jest wspaniały sposób na przetrwanie w tym świecie, bycie nieśmiertelnym. Przecież moi panowie z zespołu już tyle lat grają piosenki Stasia – te wszystkie akordy riffy, które on wymyślał, będąc przy mnie. A potem kolejny koncert, koncert, koncert… To jest fajne! I dzieci. Mam z nim syna, Piotra. A on ma już swoje dziecko: Manię. Ona też ma pewne geny Stasia. To wszystko”, dodaje w swojej biografii.

Ewa Baryłkiewicz, która jest współautorką książki postanowiła przypomnieć wywiad, w którym zmarły już mąż artystki mówił o swojej żonie w samych superlatywach. „Stasio mówił o tobie z dużą atencją i podziwem. „Ula jest tak samo ładna wewnątrz, jak na zewnątrz”, opisał cię kiedyś. Dodałaś: my nawzajem się gloryfikowaliśmy”. Na te słowa Urszula nie potrafiła ukryć swoich łez. „Pamiętam ten wywiad. (chwilowa cisza) To nie jest tak, że Staś jest daleko. Że jak teraz ci o nim mówię, to jego tu nie ma. Jest! On jest mną. Jest we mnie. I trudno mi mówić… No i koniec wywiadu. Chyba musimy zrobić przerwę”, mówiła. „Jak sobie przypomnę te nasze spotkania z fanami, od razu napływają mi łzy… Ci chłopcy, tak podziwiający Stasia, traktujący go jak mentora i mistrza gitary, od którego chcieli się tyle dowiedzieć na temat warsztatu. Ale i te młode dziewczyny patrzące na niego jak na męski wzór – że takiego męża chciałyby mieć, bo jest ciepły i wrażliwy, a jednocześnie konkretny i operatywny. Nie jest łatwo takiego znaleźć. Mało jest też facetów z pięknym uśmiechem. Zauważ, że naprawdę niewielu potrafi się tak ładnie uśmiechać, tak zabójczo, jak mój Stasiek. On zawsze wiedział, czego chce. I szedł do przodu, ale nie po trupach. A do tego był utalentowany, tworzył piękne melodie. Ile on utworów by zrobił, gdyby żył! Zaraz się rozkleję… Ile dobra by jeszcze posłał w świat! Ile muzy!”, dodała artystka. “To nie jest fair, że tak szybko musiał odejść… Czasem czytam: następny wielki artysta odszedł. I teraz już będzie grać w orkiestrze niebiańskiej. Myślę wtedy: dobra, niech tam gra! Ale mógłby jeszcze trochę pograć tutaj. Tu, na ziemi, dla nas, dla mnie”, opowiada Urszula.

Gwiazda postanowiła odnieść się do choroby z którą musiał mierzyć się jej mąż. „Mówił: jeśli nie wiesz, jak przebiega choroba, nie możesz się przed nią bronić. Niewiedza jest dużo gorsza niż świadomość. Wierzył, że sam jakoś zwalczy nowotwór, że wyprze go, programując cały swój organizm, siłą woli i podświadomości (…) Z tego samego powodu zdecydował później, że nie chce przeszczepu: bo jeśli zacznę brać leki, które mają pomóc w tym, by obcy organ się przyjął, będę bezbronny. Nie chciał się tak czuć. Wierzyliśmy z całych sil, że uda mu się wymknąć śmierci. Ale się nie udało…”, wspomniała ze smutkiem piosenkarka.

Urszula nie ukrywała swoich emocji, gdy wspominała swojego zmarłego męża, Stanisława Zybowskiego

Jak wyglądała historia miłości Urszuli i Stanisława Zybowskiego?

Urszula swoją karierę rozpoczęła w latach 80., kiedy to Romuald Lipko zdecydował, że weźmie ją pod swoje skrzydła. Skomponował dla niej takie piosenki jak: Dmuchawce, latawce, wiatr, Malinowy król czy Luz blues w niebie same dziury. W roku 1985 do Budki Suflera dołączył bardzo ceniony gitarzysta, Stanisław Zybowski. Mężczyzna zawrócił w głowie. Zakochani po dwóch latach od poznania doczekali się synka o imieniu Piotr. Oboje postanowili, że założą zespół, który będzie nazywał się Jumbo. Od tamtego czasu, ukochany piosenkarki został jej głównym kompozytorem. I to właśnie dzięki wspólnej współpracy powstały takie utwory jak Rysa na szkle czy Na sen. Urszula wraz ze swoim partnerem wzięli ślub w 1992 roku. Jednak niedługo przed 10 rocznicą ślubu, bo 22 listopada 2001 roku, gitarzysta zmarł.

Źródło: viva.pl

Powiązane artykuły

Back to top button
Close