Nie żyje Tom Sizemore. Amerykański aktor, który od dwóch tygodni przebywał w szpitalu, zmarł w piątek. Miał 61 lat.
Informację o śmierci Toma Sizemore’a podał menadżer aktora. „Z wielkim smutkiem i żalem muszę ogłosić, że aktor Thomas Edward Sizemore w wieku 61 lat odszedł dziś spokojnie we śnie w szpitalu St. Joseph’s Hospital Burbank” – czytamy w oświadczeniu dla prasy, opublikowanym mi.in. w serwisie magazynu „People”.
Sizemore zmarł w otoczeniu rodziny. Na łożu śmierci towarzyszyli mu m.in. synowie, nastoletni bliźniacy, oraz brat aktora. Wszyscy są zdruzgotani śmiercią aktora, który w połowie lutego trafił do szpitala w Los Angeles z pęknięciem tętniaka mózgu. Od tamtej pory Sizemore przebywał na intensywnej terapii, a lekarze określali jego stan jako krytyczny, nie dając jednocześnie rodzinie nadziei na to, że przeżyje.
Kika dni temu, menadżer aktora zdradził w wywiadzie dla CNN, że rodzina mierzy się z zaleceniami lekarzy, którzy rekomendują odłączenie Sizemore’a od aparatury podtrzymującej życie. Tak się stało w piątek 3 marca.
Tom Sizemore: kariera i kontrowersje
Tom Sizemore urodził się w Detroit, jako jeden z trzech synów urzędniczki i profesora filozofii. Pierwsze aktorskie kroki stawiał już jako nastolatek, jednak na prawdziwy debiut na srebrnym ekranie przyszło mu trochę poczekać. Stało się to pod koniec lat 80., gdy jako niespełna 30-latek zagrał u boku Sylvestra Stallone w filmie „Osadzony”. W tamtym czasie wystąpił także w takich produkcjach jak „Urodzony 4. lipca” czy „Błękitna stal”.
Lata 90. to niewątpliwie najlepszy czas w karierze Sizemore’a. Zagrał wówczas w wielu głośnych filmach („Urodzeni mordercy”, „Gorączka”, Szeregowiec Ryan”, „Ciemna strona miasta”), pod okiem takich mistrzów kina jak Steven Spielberg, Martin Scorsese czy Oliver Stone.
Tom Sizemore ma w swoim dorobku przeszło 230 filmów. Zapisał się w pamięci widzów głównie rolami drugoplanowymi. Najbardziej znane filmy z jego udziałem to „Urodzeni mordercy”, „Helikopter w ogniu” czy „Szeregowiec Ryan”. Był ekranowym czarnym charakterem, ale i w życiu prywatnym nie był święty.
Sizemore miał na koncie liczne problemy z prawem. Był m.in. oskarżony o molestowanie nieletniej (sprawę umorzono jedynie ze względu na przedawnienie się), miał na koncie wyroki za przemoc domową, a także był zatrzymywany za posiadanie narkotyków. Z tymi ostatnimi po raz pierwszy zetknął się już jako nastolatek, a uzależnienie bez wątpienia miało wpływ na jego karierę.
Źródło: wp.pl