Tina Turner od lat jest uważana za jedną z najlepszych wokalistek na świecie. Jednak życie jej nie oszczędza. Opowiedziała, jak radzi sobie podczas pandemii.
Tina Turner w 1985 roku /Aaron Rapoport/Corbis /Getty Images
Tina Turner od lat zmaga się z problemami zdrowotnymi. W 2013 roku przeszła udar mózgu, później zachorowała na raka jelita grubego. W 2017 roku musiała przejść przeszczep nerki.
„Nie tak wyobrażałam sobie życie, ale toksyny w moim ciele zaczęły je przejmować. Nie mogłam jeść. To było przetrwanie, a nie życie” – pisała wokalistka w swojej autobiografii „My Love Story”.
„Wyzwania zdrowotne, z którymi musiałam się w ostatnich latach zmagać, nie byłyby łatwe do pokonania w każdym wieku – a ja poradziłam sobie z nimi po siedemdziesiątce” – wspominała z kolei w wywiadzie dla „Blicka”.
Skomentowała również, jak radzi sobie podczas kwarantanny. „Jest to wyzwanie, zwłaszcza, że mój wiek i zdrowie zmuszają mnie do pozostania w domu w Küsnacht, jeśli to możliwe. Łamie mi to serce, że tak wielu ludzi na całym świecie straciło swoich bliskich i środki do życia. Mam nadzieję, że pandemia pomoże nam bardziej docenić wartość zwykłego życia codziennego” – powiedziała.
„Codziennie śpiewam i modlę się o zdrowie mojej rodziny, przyjaciół i fanów, i nie mogę się doczekać, aż znów zobaczę wszystkich, kiedy pokonamy tę pandemię” – zdradziła.
Opowiedziała także o buddyzmie, którym zainteresowała się w latach 70. To miała być dla niej odskoczna po latach spędzonych z mężczyzną, który się nad nią znęcał.
„Po tym jak włączyłam buddyzm do swojego życia, zdobyłam świadomość, że potrafię wznieść się ponad problemy i zrobić z nich coś wartościowego. (…) Nasz stosunek do śmierci ma wielki wpływ na nasz stosunek do życia. Ścieżka buddyjska to nie strach przed śmiercią, ale postrzeganie jej jako naturalnej części kręgu życia. Dzięki takiemu rozumieniu śmierci możemy jeszcze bardziej docenić życie. Pokazuje nam to wyższość każdej chwili” – tłumaczyła.
„Buddyzm uczy, że cykle życia i śmierci są porównywalne z cyklami budzenia się i spania. Tak jak sen przygotowuje nas do działań następnego dnia, tak śmierć może być postrzegana jako stan, w którym odpoczywamy i czerpiemy siłę do nowego życia. To jest to, w co wierzę. I uważam ten pogląd na życie i śmierć za bardzo naturalny i uspokajający” – wyznała.
Źródło: interia.pl