Ma w sobie wielkie pokłady optymizmu. Uwielbia taniec. Spełnia się jako aktor i piosenkarz. Choć on i Agnieszka Radwańska odpadli z „Tańca z Gwiazdami”, nie uważa, by oznaczało to przegraną.
Stefano Terrazzino już niebawem opuści Polskę i przeniesie się na Sycylię /Paweł Wrzecion /MWMedia
Jesteś szczęściarzem, który zdobył kilka Kryształowych Kul. Teraz też byliście z Agnieszką Radwańską typowani na zwycięską parę. Tymczasem odpadliście z gry…
Stefano Terrazzino: – Ferowanie wyroków, dopóki program trwa, jest bezzasadne. Urok tego show polega przecież m.in. na tym, że każdy scenariusz jest tu możliwy. Nigdy nie czułem presji, że to moja partnerka musi wygrać. Szukam tu raczej wyzwań, których bez tańca nie dałoby się pokonać. Dwie edycje wcześniej tańczyłem z Iwoną Cichosz, która dowiodła, że będąc głuchą, też można rozkwitać na parkiecie.
– Wszystkie gwiazdy, z którymi miałem przyjemność pracować, wniosły w moje życie nowe spojrzenie na taniec i sztukę. Agnieszka nauczyła mnie dystansu do świata show-biznesu. Zaimponowała mi jej godność i bezkompromisowość. Nie podlizywała się publice. Z konsekwencją i uporem robiła swoje. Jestem szczęśliwy, że mogłem spotkać tak niezwykłą osobę.
Ty uczyłeś ją tańca, czy może ona nauczyła ciebie gry w tenisa?
– Próbowała, ale kiepski był ze mnie zawodnik, skupiliśmy się więc na tańcu. (śmiech) Krok po kroku wprowadzałem ją w arkana tej sztuki i muszę przyznać, że Agnieszka robiła duże postępy. Biorąc pod uwagę jej warunki i przygotowanie kondycyjne, zawiesiłem poprzeczkę wysoko. Oczywiście mógłbym z nią tańczyć na sportowo, ale wtedy nie wydarzyłoby się to, co najbardziej mnie interesuje. Umknąłby czar tańca. Nie byłoby historii opowiadanych ruchem ciał, spojrzeniem, nastrojem, emocjami. Doświadczamy tego wszystkiego w „Tańcu z Gwiazdami” i za to kocham ten format.
Zrezygnowałeś z niego na dłuższy czas. Gdzie wtedy byłeś?
– Zająłem się śpiewaniem. Ta przygoda zaczęła się od udziału w widowisku „Twoja Twarz Brzmi Znajomo”, które dużo mi dało. Pozwoliło zrozumieć, że śpiew jest dla mnie równie inspirujący, jak taniec. Nieprzerwanie biorę lekcje muzyki. Mam też własny zespół, z którym podróżuję po Polsce. Śpiewam włoskie hity, tańczę w parze z Pauliną Biernat. Można powiedzieć, że to takie muzyczno-taneczne show, które podoba się publiczności. Już od maja zaczynamy letnią trasę koncertową, która potrwa aż do września. Odwiedzimy wiele miejscowości w Polsce.
Tańczysz, śpiewasz, jesteś też aktorem…
– To kolejna wspaniała przygoda, którą zesłał mi los. Występuję w farsie „Kochanie na kredyt”, zrealizowanej przez teatr impresaryjny. Spektakl jest wystawiany w różnych miastach. Scena fascynuje mnie do tego stopnia, że sam napisałem dwie sztuki. Pierwsza była „Sycylia, moja bedda”, druga, realizowana – obecnie, nosi tytuł „Marzyciel”. Zająłem się jej reżyserią. Robię to pod okiem mojej mentorki Angeli Ottone – Włoszki, która od lat mieszka w Polsce i o teatrze wie wszystko. Mówi, że mam dobry instynkt, zachęca, inspiruje. Premiera odbędzie się w Warszawie, w październiku.
Jesteś naszym ulubionym Włochem. Ale chodzą słuchy, że nas opuścisz. Podobno chcesz wyjechać na Sycylię i zająć się hotelarstwem?
– Od dawna chodził mi po głowie pomysł stworzenia ośrodka turystyczno-artystycznego na Sycylii. Czyli tam, gdzie mam korzenie. Kupiłem 4-hektarową posiadłość z dużym domem, który należał niegdyś do tamtejszej arystokracji. Okolica jest piękna, mam nawet swoją górę, a z jej wierzchołka widać oddalone o 12 km morze. Wokół bujna roślinność, kwiaty, mnóstwo owoców.
– Pragnę z przyjaciółmi stworzyć tam raj dla tych, którzy chcą wypoczywać, a jednocześnie uczestniczyć w warsztatach tańca, śpiewu i aktorstwa, uczyć się włoskiego, gotowania i innych ciekawych rzeczy. Jako syn emigrantów zamierzam powrócić do kraju przodków i zapraszać tam ludzi z różnych stron świata. Mam nadzieję, że miejsce, które stworzę, stanie się azylem dla miłośników sztuki, radości, pokoju i będzie dziełem mojego życia.
Źródło: interia.pl