Sytuacja, która miała miejsce w niedzielę na antenie TVN24 należy do tych, których raczej mało kto się spodziewa. Podczas relacjonowania skutków powodzi w Niemczech skontaktowano się z mieszkającą u zachodnich sąsiadów Polką.
Rozmówczyni w pewnym momencie zaczęła zadawać bardzo niewygodne pytania, co doprowadziło do lekkiej dezorientacji dziennikarki TVN, która nie wiedziała, co odpowiedzieć.
Niewygodne pytania zadane na antenie TVN
Skutki katastrofalnej powodzi są opłakane. Ponad 150 osób straciło życie, a ogromna ilość mieszkańców dach nad głową. To właśnie na ten temat stacja TVN24 wyemitowała informacje, aby relacja była bardziej wiarygodna, postanowiono skontaktować się z osobą, która aktualnie przebywa w poszkodowanym regionie.
Okazało się, że w efekcie przyniosło to nieco inne skutki, niż było zaplanowane. Rozmówczyni zaczęła zadawać niewygodne pytania, na które trudno było odpowiedzieć.
– Gdzie są nasi nowi sąsiedzi, to znaczy uchodźcy? Ja to mogę powiedzieć, bo też jestem tutaj obcokrajowcem. (…) My im tyle pomagaliśmy, a oni nie przychodzą nigdy do pomocy – wyznała Pani Izabela.
– To jest nie do wiary, ludzie chodzą po ulicach i się pytają, gdzie oni są. Dlaczego państwo kazało nam im pomagać? – dodała.
Polka była zdania, że uchodźcy nie przyczynili się do pomocy osobom mieszkającym w Niemczech od zawsze, mimo iż kiedyś zmuszeni byli przez władze do przekazywania swoich mieszkań na ich rzecz.
Zmieszana dziennika postanowiła uciąć rozmowę, za którą podziękowała na wizji.
Źródło: lelum.pl