Jak donosi „Super Express”, Piotr Fronczewski (73 l.) jakiś czas temu stoczył prawdziwą walkę o życie…
Piotr Fronczewski /Niemiec /AKPA
Słynny aktor przeżył niedawno prawdziwe chwile grozy. Wszystko wydarzyło się w jednym z warszawskich kin. Nic nie zwiastowało tragedii…
„Byłem zrelaksowany, rozluźniony, poszedłem do kina, kupiłem sobie coca-colę i popcorn. I nagle coś zaczęło się dziać w klatce, ale to było coś innego od tego, do czego byłem przyzwyczajony. Pierwszy atak był agresywny, nie wiedziałem, czy serce wyskoczy mi uszami, nosem, ustami. Opuściłem salę kinową, wsiadłem w samochód i nie wiedziałem, co robić – może pojadę do domu, może wezwę karetkę” – wyznał w rozmowie z Radiem Zet aktor.
Aktor zdecydował się jechać do najbliższego szpitala. Było to dość karkołomne zadanie, gdyż jego stan pogarszał się z minuty na minutę.
„Postanowiłem jechać, jechałem tak, jak się dało – po trawniku, po torach tramwajowych na moją ulubioną Hożą na oddział kardiologiczny” – wspomina.
Aktor problemy kardiologiczne ma od wielu lat. W zeszłym roku karetka odwiozła go do szpitala, gdy źle się poczuł przed spektaklem. (Pisaliśmy o tym TUTAJ).
„Jestem człowiekiem arytmicznym. Od dłuższego czasu mi to towarzyszy, do tego pojawiły się napadowe migotania przedsionków, ale do wszystkiego można się przyzwyczaić. Oswojony byłem ze swoją arytmią” – przyznał Fronczewski.
Na szczęście teraz już wszystko jest w porządku. Fronczewski wrócił do pracy m.in. do gry w serialu Polsatu o wymownym w tej sytuacji tytule – „W rytmie serca”.
Panu Piotrowi życzymy dużo zdrowia!
Źródło: pomponik.pl