Magdalena Stępień walczy o życie półrocznego synka, u którego zdiagnozowano nowotwór wątroby. Koszt zagranicznej kuracji, która może zatrzymać namnażanie komórek nowotworowych, wynosi 350 tys. Złotych. Pieniądze udało się zebrać w jeden dzień, jednak zbiórka wywołała wątpliwości Dzikiego Trenera.
Magdalena Stępień, uczestniczka 5. edycji „Top Model”, 7 lat temu odpadła z programu tuż przed finałem. To jednak wystarczyło, by zwrócił na nią uwagę gustujący w modelkach piłkarz, Jakub Rzeźniczak.
Niestety, ich miłość nie trwała zbyt długo. Kiedy Magda, będąc już w ciąży, zorientowała się, że Jakub ma kłopoty z wiernością, zrozumiała, że raczej nie stworzą zgodnej, kochającej się rodziny. Rozstali się jeszcze przed narodzinami małego Oliwiera.
Synek Magdy Stępień jest śmiertelnie chory
Od tamtej pory Rzeźniczak zdążył się znów zakochać. Kiedy spędzał czas z nową ukochaną, latając z nią helikopterem na Manhattannem i kupując biżuterię, Stępień usłyszała druzgocącą diagnozę. U półrocznego Oliwiera wykryto nowotwór wątroby. Nawet trudno sobie wyobrazić, jaki to musiał być cios. Jak wyznała modelka na Instagramie, nic nie wskazywało, że maleństwu coś dolega:
Nie miał żadnych niepokojących objawów, rozwijał się prawidłowo, był zawsze pogodny, uśmiechnięty, ciekawy świata, nigdy na nic nie chorował! (…) Po wielu badaniach usłyszałam potworną diagnozę – mój półroczny synek ma ogromnego, bo aż 12 cm guza na wątrobie! W tym momencie jakby cały świat się zawalił! Wynik histopatologiczny dał przerażającą odpowiedź – MALIGNANT RHABDOID THUMOR LIVER. Jeden z najrzadszych, bardzo agresywnych i opornych na leczenie nowotworów złośliwych – mięsak tkanek miękkich, a w naszym przypadku wątroby. W Polsce Oliwier jest prawdopodobnie trzecim dzieckiem z takim rozpoznaniem.
Dziki Trener wprost twierdzi, że Stępień i Rzeźniczak powinni zdobyć niezbędną kwotę we własnym zakresie, na przykład prosząc bogatych znajomych o pożyczkę:
Ojciec piłkarz, mający kumpli piłkarz, jeżdżących luksusowymi samochodami, którzy często są milionerami, nie wpadł na to, żeby od nich po prostu pożyczyć te pieniądze. A my się składajmy na ratowanie jego chorego dziecka, no bo przecież on na to nie ma.
Magdalena Stępień kiepsko zniosła zaglądanie jej do portfela. W pierwszym odruchu zarzuciła Dzikiemu Trenerowi, na InstaStory że jeśli przez jego wpisy nie uda się uzbierać pieniędzy na ratowanie Oliwiera, to będzie miał dziecko na sumieniu:
Jeśli nie uzbieram tej kwoty i mój syn umrze, to pamiętaj, że to będzie między innymi twoja wina, twoja. Bo wprowadzasz ludzi w błąd, nie znając prawdy. Tyle Ci powiem. Całuję cię mocno. Bądź zdrowy i szczęśliwy.
Magdalena Stępień przedstawia sytuację finansową
Po namyśle skasowała wpis, a na jego miejsce wkleiła nowy, w którym skrupulatnie kreśli swoją sytuację finansową:
Nie, nie posiadam apartamentu, ani nie dostaję 7 tys. PLN od Kuby miesięcznie, nie, nie mam samochodu (…) Mieszkam z Oliwierem u mamy w jednym pokoju. Przed pandemią miała stałą pracę, którą straciłam właśnie przez lockdown. Po rozstaniu z ojcem mojego syna, uciekłam w podróże. Nie mogłam sobie poradzić z tym wszystkim (…). Podróże i „ucieczka” z Polski pozwalały mi chociaż na chwilę oderwać się od rzeczywistości. Nigdy nie spodziewałam się, że będę zmuszona zakładać zbiórkę, by ratować życie naszego syna. Oszczędności, które mam, są kroplą w morzu kwoty, która jest potrzebna chociażby na sam przelot. Jedyny mój dochód na chwilę obecną to alimenty, które również nie są takie wysokie, jak spekulują co poniektórzy.
Jak ujawnia Stępień, Dzikiemu Trenerowi udało się nakręcić falę hejtu pod jej adresem. Tłumaczy, że nie zakładała przecież, zachodząc w ciążę, że jej dziecko ciężko zachoruje:
Czym ja sobie na to zasłużyłam? Tym, że podróżowałam, bo nie miałam pojęcia, że mój syn będzie śmiertelnie chory? Tym, że nie oszczędzałam wystarczająco dużo? Prosiłam tylko o pomoc w próbie uratowania życia mojego dziecka.
Rzeczywiście powinna się tłumaczyć? Ostatecznie internetowe zbiórki pieniędzy są w pełni dobrowolne.
Źródło: pomponik.pl