Kinga Rusin (48 l.) i Marek są parą od dziewięciu lat i wciąż są w sobie bardzo zakochani. Wcześniej jednak Kinga nie dopuszczała nawet do siebie myśli o ślubie, teraz jednak może wszystkich bardzo zaskoczyć…
Kinga Rusin i Marek /Jarosław Antoniak /MWMedia
Była zaniepokojona, kiedy jej ukochany coraz częściej miał zajęte popołudnia. Kinga Rusin denerwowała się, bo nigdy wcześniej Marek (45 l.) nie znikał na kilka godzin, usprawiedliwiając się ważnymi sprawami. Dziennikarka jednak postanowiła mu zaufać i nie dociekać.
Aż pewnego dnia, gdy wybierała się na jazdę konną, która jest jedną z jej największych pasji, ukochany zaproponował, że… będzie jej towarzyszył. Już na miejscu przystojny prawnik wyprowadził ze stajni konia oświadczając, że… też zamierza wziąć udział w przejażdżce.
„Marek nauczył się dla mnie jeździć konno, żeby móc spędzać ze mną czas. Bardzo mi tym zaimponował” – zdradziła niedawno dziennikarka, przypominając tę romantyczną historię z początku ich znajomości.
„Tym gestem zdobył jej serce. Dla Kingi to, co zrobił Marek, oznacza więcej niż słowo ‘kocham’. Jeszcze nikt nigdy nie zrobił dla niej czegoś podobnego. Jest bardzo szczęśliwa, że spotkała go na swojej drodze” – zdradza „Na żywo” jej znajoma.
Ukochany złamał dla Kingi jedną ze swoich zasad, bo gdy tylko się poznali, od razu powiedział, że jazda konna to sport, który kompletnie go nie interesuje. Dlatego dziennikarka nie kryła wzruszenia, kiedy okazało się, że dla niej zmienił zda nie.
Kinga Rusin i Tomasz Lis podczas ślubu /Maciej Brzozowski /Agencja FORUM
Dla Rusin bardzo ważne jest wspólne spędzanie czasu i to najlepiej aktywnie, tym bardziej że poznała Marka podczas nauki pływania na kitesurfingu.
„Sport nas połączył. Oboje gramy w tenisa, ale w tej dyscyplinie Marek jest moim mistrzem. Ja może trochę lepiej jeżdżę na nartach, ale on w ogóle jest cudowny, ponieważ nie czerpie radości z tego, że jest lepszy, tylko chce pomóc, podpowiedzieć i nauczyć. Nieustannie mi tym imponuje, bo ja lubię rywalizację, nawet z mężczyznami” – zdradza Rusin.
Kiedy spotkała Marka na greckiej wyspie Rodos, kilka lat po bolesnym rozwodzie z Tomaszem Lisem, poczuła, że ten mężczyzna może być dla niej wyzwaniem. Miała ciężki plecak, nowo poznany znajomy jednak nie kwapił się, aby pomóc jej go nieść z plaży do hotelu.
„Powiedział ze swadą, że jak ktoś jest tak walczącą feministką jak ja, to niech sobie sam radzi. Pomyślałam wtedy: ‘No nie, co za gość!’. Zapamiętałam go nie tylko jako inteligentnie złośliwego w stosunku do mnie, ale też niezwykle ciekawie opowiadającego” – wspomina.
Посмотреть эту публикацию в Instagram
Po wakacjach umówili się na randkę i w końcu zostali parą, która w tym roku będzie świętowała dziewiątą rocznicę związku. Czy teraz to Kinga złamie swoją zasadę i wreszcie powie ukochanemu „tak”? Wprawdzie sprowokowana niedawno przez Edytę Górniak wyznała na wizji, że nadal nie wzięła ślubu, ale wie, że dla jej partnera jest on bardzo ważny. Byłoby to spełnienie jego marzeń.
„Marek kiedyś zażartował, że do ślubu mogliby jechać konno i to dosłownie” – zdradza ich serdeczny znajomy.
Okazuje się, że ukochany dziennikarki jest na to gotowy. Ostatnie słowo jednak należy do Kingi…
Źródło: pomponik.pl