Kino i muzyka

Kiedyś pomogła im Dowbor, a teraz wydarzył się dramat. Rodzina liczy na cud

Niespełna cztery lata temu małżeństwo z Wąwolnicy i ich wnusia Patrycja cieszyli się pięknie wyremontowanym domem przez ekipę programu „Nasz Nowy Dom”. Niestety w marcu, w małym domku pod Lublinem, pojawił się ogień, który strawił ścianę i dach budynku. Rodzina przeżywa prawdziwy dramat, bo nie ma pieniędzy na jego remont. Państwo Pękalowie liczą na pomoc internautów.

Do pożaru drewnianego domu w centrum Wąwolnicy doszło 23 marca. Ogień pojawił się około godziny 11.23 na poddaszu. Na miejsce od razu pojechały dwa zastępy strażaków z Puław oraz trzy jednostki z OSP. Gdy pojawił się ogeiń, w domu nikogo nie było.

– Żona była w pracy, wnuczka w szkole, a ja pracowałem na zewnątrz. W pewnym momencie zobaczyłem dym, na miejsce dojeżdżały kolejne wozy straży pożarnej – opowiada Faktowi Zenon Pękala (64). A jego żona pani Bogusława (58 l.) dodaje, że gdy usłyszała, że ich dom się pali – zemdlała.

– To był szok. Od tamtej pory chodzę i płaczę. Nie mogę w to uwierzyć – mówi roniąc łzy pani Bogusława.

W domu było czarno od dymu i aby dostać się do źródła ognia, straży musieli wyciąć fragment ściany i dachowego poszycia. – Ja wbiegłem do mieszkania bez maski, ale tam było tyle dymu, że musiałem uciekać. Dwóch strażaków podtruło się dymem – opowiada nam pan Zenon.

Akcja gaśnicza trwała 2,5 godziny

Strażacy walczyli z żywiołem prawie 3 godziny. Straty wstępnie oszacowano na około 60 tys. zł. – Zostaliśmy bez ogrzewania, z wyciętą dziurą w dachu, zniszczoną ścianą. Mieszkamy na parterze, które mniej ucierpiało. W całym budynku nadal czuć swąd spalenizny. Zalana podłoga na dole nadaje się do tylko wymiany – mówi zdruzgotany pan Zenon.

Cztery lata temu rodzina z Wąwolnicy odbierała swój pięknie wyremontowany dom od ekipy programu „Nasz nowy Dom”. Pani Bogusława z mężem Zenonem i pięcioletnią wówczas wnuczką Patrycją, dla której są rodziną zastępczą, nie posiadali się ze szczęścia.

Ojciec dziewczynki z powodu przewlekłej choroby długo przebywał w szpitalu, a matka ją porzuciła. Młodszy brat Patrycji – Dawidek przebywa nadal w domu dziecka. Dziadkowie wciąż próbują go odzyskać, a pani Bogusława mocno to przeżywa, bo sama, przez kilkanaście lat mieszkała w sierocińcu.

Jej mąż, pan Zenon nie pracuje. Jest osobą schorowaną i zajmuje się głównie opieką nad wnuczką. – Kocham dziadka, bo zawsze mnie przytula i robi mi kaszkę – mówiła w programie Patrycja.

Remont domu był od lat marzeniem całej rodziny, bo był warunkiem odzyskania wnuka. Przed przyjazdem ekipy Polsatu cała trójka mieszkała w małym przedsionku i jednym pokoju. Nie było bieżącej wody, którą kilka razy dziennie trzeba było przynosić. Brakowało kuchni i łazienki, a toaleta znajdowała się na zewnątrz. W budynku były przegnite podłogi, a dach pokryty był rakotwórczym eternitem. W tych spartańskich warunkach trudno było o normalne życie.

Architekt programu Nasz Nowy Dom Maciej Pertkiewicz na tej małej przestrzeni musiał znaleźć miejsce na łazienkę i dziecięcy pokój. Udało mu się to dzięki zaadoptowaniu dotąd niezagospodarowanego poddasza. Dzięki Polsatowi, który w ciągu pięciu dni wyremontował niewielką chatkę – rodzinie stworzono godne warunki do życia i dano szansę na powrót Dawidka.

Rodzinie z Wąwolnicy warto pomóc

Niestety pożar zniszczył dom, trzeba odbudować dach i ścianę, wymienić panele, podłogę w łazience, sprawdzić trzeba całą instalację elektryczną. To ogromne koszty przekraczające możliwości rodziny. Na razie dach został tymczasowo zakryty plandeką. Prace remontowe nie mogą się rozpocząć, bo budynek musi obejrzeć Powiatowy Inspektor Nadzoru Budowlanego. A ten ma przyjechać dopiero 28 kwietnia.

– Tak długie są terminy oczekiwania. Będą oględziny, będziemy się zastanawiać co z tym dalej robić. Wiem, że jedna kontrola już tam była – powiedział w rozmowie z Faktem Paweł Panecki, z Powiatowego Inspektoratu Nadzoru Budowlanego w Puławach

Rodzina wierzy, że się uda i inspektor budowlany zgodzi się na remont budynku. – Czeka nas dużo pracy, a nie mamy na to środków – przyznaje małżeństwo. Ich znajomi otworzyli zbiórkę na portalu zrzutka.pl na odbudowę budynku. Szczegóły można znaleźć tutaj: https://zrzutka.pl/nasz-nowy-dom-o-118-odbudowa-domu-po-pozarze

– Pożar nie był niczyją winą, to był nieszczęśliwy wypadek, drewniana ściana domu zapaliła się od kominka. Ogień pojawił się na ścianie przy kominie między elewacją, a ścianą z karton gipsu – napisano na zrzutce. Do tej pory wsparło ją ponad sto osób. Ale zebrano niespełna osiem tysięcy złotych.

– Znam osobiście panią Bogusię. Serce się kraje, patrząc jak cierpi. Tak życzliwej, uczciwej i skromnej osoby doświadczonej przez życie watro pomóc w takim nieszczęściu – napisała Anna Pardyka, nauczycielka historii ze szkoły w Wąwolnicy.

Katarzyna Dowbor przejęła się tragedią rodziny

Prowadząca „Nasz Nowy Dom” Katarzyna Dowbor w rozmowie z Faktem przyznała, że słyszała co spotkało bohaterów odcinka sprzed czterech lat.

– Bardzo dobrze pamiętam i babcię i dziadka i małą. Ten dom był super zrobiony, bo to było maleństwo, 20 parę metrów. Nasz architekt zrobił z tego cacuszko, bo się okazało, że tam zmieściło się wszystko łącznie z pokoikiem dla małej i miejscem dla dziadków i fajną kuchnią – mówi nam Dowbor i dodaje.

– My oddajemy dom i w tym momencie jest on już własnością tych ludzi. Nie każemy im robić czegoś po naszemu, oni robią wszystko po swojemu – stwierdza prezenterka i komentuje uwagi internautów, którzy zastanawiają się, czy ekipa programu mogła popełnić błąd podczas remontu.

– Przez cztery lata wszystko działało idealnie i ten dom funkcjonował, a my tych ludzi nie ubezwłasnowolniamy, sami mogą dokonywać zmian w swoim domu. Jego mieszkańcy muszą sami o niego dbać, bo są dorosłymi ludźmi – mówi dziennikarka.

Olga Toporowska, producentka programu „Nasz Nowy Dom” podkreśla zaś, że jest w kontakcie z wójtem gminy Wąwolnica i jej ekipa ma kontrolę nad całą sytuacją.

Urzędnicy zaproponowali już poszkodowanej rodzinie zastępczy lokal. – Nie chcieli z niego skorzystać, poradzili sobie inaczej – mówi nam Krzysztof Chochowski z Urzędu Gminy w Wąwolnicy. Czy gmina pomoże rodzinie finansowo w remoncie budynku? – To nie jest pytanie do mnie, a do władz wyższych. Pan wójt by więcej powiedział, ale z powodów zdrowotnych nie ma go w pracy – dodał urzędnik. LET

Źródło: fakt.pl

Powiązane artykuły

Back to top button
Close