Aż trudno uwierzyć, że to już połowa dekady, odkąd odeszła Kora. Ikona, artystka kompletna. Prywatnie ukochana Kamila Sipowicza. I to właśnie z nim opublikowano przy okazji 5. rocznicy śmierci liderki Maanamu kolejny wywiad, w którym ją wspomina. Ostatnie chwile Olgi Jackowskiej były pełne bólu. Z kolei jej partner do dziś nie może pogodzić się z jedną rzeczą.
Czego żałuje, myśląc o Korze? Wspomnienia Kamila Sipowicza
Choć przeżyli obok siebie około 40 lat, nie potrafi wybrać najpiękniejszego wspomnienia. Olga Jackowska pokazywała mu się w różnych odsłonach, czasem myśli nawet o niej, jako o kilku postaciach. Tak oryginalna i różna była Kora. O wiele łatwiej Kamilowi Sipowiczowi było wskazać w najnowszym wywiadzie rzecz, której żałuje. Z jednym nie udało mu się zdążyć. „Cierpię z tego powodu, że bardzo wiele rzeczy nie zostało między nami wyjaśnionych i powiedzianych. Nie przeprowadziłem z Korą żadnych kluczowych rozmów”, dochodzi dziś do wniosku.
W rozmowie z Onetem dodaje też, że długo nie miał świadomości, że należy pewne sprawy pokładać z Korą, kiedy mogła ona jeszcze dyskutować. „To może zabrzmieć dziwnie, ale w przeciwieństwie do Kory do samego końca nie wierzyłem, że ona umrze. I dlatego nie było we mnie myślenia, że muszę z nią poważnie porozmawiać, bo to będzie dla niej ostatnia rzecz. Tak było do ostatnich, najbardziej okrutnych momentów, kiedy jeszcze starałem się ratować ją w sposób niekonwencjonalny. To było niepotrzebne, ale wynikało z przyjętej przeze mnie taktyki: nie mogę wierzyć, że Kora jest śmiertelnie chora”, czytamy.
Ostatnie chwile Kory w pamięci Kamila Sipowicza
Gdy artysta sięga pamięcią do ostatnich lat życia Olgi Jackowskiej, widzi przed oczami ośrodki zdrowia. Miejsca te kojarzą mu się bardzo źle. Uważa, że pacjenci są tam często źle traktowani i nikt nie robi z tym nic od lat. „Samych szpitali chyba z osiem, rozsypanych po całej Polsce. Różne sytuacje i lekarze. Pod koniec życia Kory byłem już wrakiem człowieka. Na szczęście znalazłem ludzi, którzy mi pomagali. Ja i tak przeżyłem jedną setną tego, co Kora. Mogę sobie tylko wyobrazić, jak cierpiała. Ale miała w sobie ogromną siłę”, czytamy na Onecie.
Wytchnienie Korze i Kamilowi przyniosła dopiero wykwalifikowana opiekunka medyczna, która zjawiła się w ich domu. „Magda potrafiła zajmować się umierającymi ludźmi i potrafiła opanować Korę, która pod koniec życia była już bardzo agresywna i miała poważne zmiany mózgu. Ja sobie z tym rady nie dawałem, a ona przyszła i jednym palcem na przykład potrafiła Korę podnieść z fotela. Niby niewiele, a jednak kolosalna pomoc”, wspomina dziś Kamil Sipowicz.
Po śmierci Kory nie mógł dojść do siebie. Wybrał się w długą samotną podróż i wpadł w depresję. Potrzebował czasu, by wyjść z pierwszego etapu głębokiej żałoby. Dziś już ze spokojniejszymi emocjami wciąż czuje opiekę byłej partnerki. Zdarza mu się prowadzić monologi skierowane do niej i wyczuwać jej obecność.
Źródło: viva.pl