Pod koniec 2021 r. sieć obiegły przedpremierowe fragmenty książki o życiu Jana Englerta. W „Bez oklasków” aktor wyjawił po raz pierwszy, że ma tętniaka aorty szyjnej. Artysta wielokrotnie później dotykał w wywiadach kwestii zdrowia i jego braku. W najnowszym wywiadzie zdobył się na odważne wyznanie.
Jan Englert od lat żyje z tętniakiem
Jesienią 2021 roku do internetu trafiły pierwsze cytaty z publikacji „Bez oklasków” opisującej życie Jana Englerta. Aktor i dyrektor Teatru Narodowego opowiedział tam o swoim stanie zdrowia tak: „Generalnie rzecz biorąc: lakier i blacha w porządku, ale co z układem wydechowym? Czy skrzynią biegów? A tak na poważnie: niedawno wykryto u mnie, jak się okazało, wieloletnie znalezisko, tętniaka w aorcie szyjnej. Poinformowano mnie, że w moim wieku już się go nie rusza. (…) Tylko trzeba co jakiś czas sprawdzać, czy przypadkiem nie puchnie. No i tyle”, czytaliśmy.
Czy aktor przejął się diagnozą? „A mnie się to podoba, bo jakbym nagle odłożył łyżkę, to na amen. Jeśli to wygląda na żart, śpieszę ze sprostowaniem: zupełnie nie żartuję! Naprawdę uważam, że najlepsze, co mogę zrobić dla siebie w swoim wieku, to modlić się o szybką i zdrową śmierć. Umrzeć zdrowym. To byłoby fantastyczne. Wiem, że to jest straszne dla bliskich, którzy zostają, ale dla klienta – idealne. No co, męczyć się jak roślina, walczyć o życie za wszelką cenę?”, wyznał autorce książki Kamili Dreckiej.
Jan Englert o chorobie: „To nic groźnego”
Chwilę po publikacji do Jana Englerta zwrócił się serwis WP. Jego dziennikarze chcieli się dowiedzieć, czy choroba zmieniła życie artysty. „Pisałem o tym raczej jako o ciekawostce. O znalezisku. Bo mam go od wielu lat. I nic o nim nie wiedziałem. I nagle okazało się, że tam jest. Ale to w żaden sposób nie zmienia nic w moim życiu”, powiedział aktor i dodał, że nie spodobały mu się publikacje, w których wróżono mu koniec życia albo upierano się, że nieoperacyjność jego zmiany w organizmie to zły znak.
„To brzmi groźnie tylko wtedy, kiedy ktoś nie ma zielonego pojęcia o medycynie, ani w ogóle o niczym. To, że jest nieoperacyjny, jest tylko najlepszym dowodem na to, że to nie jest nic groźnego. Nie operuje się go, bo nie zagraża życiu. Po prostu sobie jest i tyle”, przeczytaliśmy.
Jan Englert o odchodzeniu i śmierci
W temacie choroby artysta wypowiedział się już kilkukrotnie. Pierwszy w wywiadzie dla WP: „To jest bardzo prosta sprawa: jedyny kontrakt, który musi być wypełniony, niezależnie od tego, jak bardzo będziemy się starać, żeby tego uniknąć. Szkoda czasu i wysiłku”, powiedział.
Drugi raz podkreślił, że chciałby odejść spokojnie i bez bólu. „Wegetacja mnie przeraża, dlatego mam hasło – umrę zdrowy! Bez męki, pyk i do widzenia. Piękne. Byle jeszcze nie dzisiaj. Żeby to jeszcze potrwało. Ale trwanie ma sens wtedy, kiedy człowiek rzeczywiście ma coś do zrobienia”, czytaliśmy w naszym magazynie.
Z kolei w Plejadzie potwierdził swoje słowa. „Zauważam, że z wiekiem coraz bardziej jestem fatalistą. Dlatego nie boję się śmierci, bo przed nią nie ma ucieczki. Jeśli czegoś się obawiam, to niedołężności, zwłaszcza intelektualnej. To jest coś, co mogłoby mną wstrząsnąć. Dlatego rozumiem Hemingwaya, który robił się coraz słabszy, łapał się na początkach Alzheimera i strzelił sobie w łeb. Po co być rośliną? Niby jesteśmy częścią natury i w niej rośliny też są potrzebne. Ale to nieprawda. Zwłaszcza jeśli miało się jakiś autorytet. Odchodzenie autorytetu w niebyt i niedołężność jest jego dewaluacją”, podsumował aktor.
W tym samym wywiadzie dodał, że jest przeciwnikiem zwierzania się światu z chorób, zdrad i cierpień. Zapytany o to, czy choroba wpłynęła na jego życie, odparł, że „mając tyle lat, ile ma, po prostu żyje”. „Nie umieram ani nie skradam się do umierania. Po prostu żyję i kolekcjonuję ludzi. Gdybym spojrzał w przeszłość, to moje życie składa się z rozdziałów i podrozdziałów, którymi były spotkania z ludźmi ciekawszymi ode mnie”, wyznał Englert.
W najnowszej rozmowie z PAP Life słysząc pytanie: „Gdzie widzi swoje miejsce w tym świecie?”, bez ogródek odpowiedział: „Gdzie jest moje miejsce? Nigdzie. Umieram. Dlatego nie mam z tym najmniejszego problemu. Znaczy mam, bo się martwię o tych, których w tej chwili uczę. Martwię się z pozycji człowieka, który przeżył inny świat i inne życie”, podkreślił Jan Englert.
Aktor świętował w maju swoje 80. urodziny i wciąż pozostaje aktywny zawodowo. Jakiś czas temu podjął się głównej roli w filmie „Skrzyżowanie” w reżyserii Dominiki Montean-Pańków.
Źródło: viva.pl