Krzysztof Strycharski, czyli mąż Henryki Krzywonos-Strycharskiej przez dwa lata pisał książkę o swojej żonie. Bez niczyjej pomocy sprawdzał daty i opisywał fakty. „To nie jest biografia Henryki Krzywonos, tylko opowieść o niej”, podkreśla. Powstała książka osobista i pełna wspomnień. Są razem 32 lata i kochają się tak, jak na początku znajomości. Zobacz, wyjątkowe video!
Do Heni od razu coś Cię przyciągnęło?
Tak. Bo gdy mówi, patrzy prosto w oczy. A jak Heni coś opowiadasz, to ona tego słucha i pamięta. Gdy spotkasz się z nią za 10 lat, będzie pamiętać każdy szczegół waszej rozmowy. Heni nie sposób było zapomnieć, bo z niej bije szczerość.
Nie myślałeś, że jest o 12 lat starsza?
Nie, to ona o tym myślała. Ludzie przejmują się tym, co inni powiedzą, a ja miałem to w głębokim poważaniu. Jeżeli pokochałem kobietę o 12 lat ode mnie starszą, to dla mnie nie było to problemem. Ona obawiała się, że później znajdę sobie młodszą. Musiałem ją przekonywać, że tak nie będzie. Że może jestem młody, co jednak nie znaczy, że głupi. Mnie życie też wcześnie doświadczyło.
Piszesz, że miałeś jakieś „miłości”, ale rozstawałeś się po krótkim czasie.
Tak i dlatego Henia mówiła: „Mną się też zaraz znudzisz”. Ale z Henią nie można się nudzić, ona zawsze idzie pod wiatr. I zawsze ma coś do roboty. Rodzinny dom dziecka to była inicjatywa Heni. Jest dom, jest 12 dzieci, potem 11, bo Janek poszedł do wojska, no i była kupa roboty.
Nie buntowałeś się?
A skąd! To było fajne. Poza tym uczyło też nasze dzieci empatii. (Henia z kuchni: „Nasze dzieci były Mikołajami i te paczki wręczały”).
Czy na tym właśnie polega porozumienie dusz? Że pada pomysł i wspólnie go realizujecie?
Porozumienie dusz jest tak niewytłumaczalne, jak sama dusza. A myśmy swoje już przeżyli. Ja musiałem zarabiać na siebie od dziecka, nikt mi nie dawał na kino czy ciastko. Gdy miałem 14 lat, oddano mnie do internatu w Bielsku-Białej, gdzie byłem prześladowany jako Kaszub. Dobrze, że się stamtąd jakoś wydostałem. Później byłem w wojsku. Inni chcieli samobójstwa popełniać, a dla mnie to była zabawa.
Źródło: viva.pl