Kino i muzyka

Dramat polskiej piosenkarki. Zmarła bliska jej osoba. „Ostatnie parę dni było dla nas koszmarem”

Kasia Moś przeżywa obecnie bardzo trudne chwile. Piosenkarka, która w 2017 roku reprezentowała Polskę podczas konkursu Eurowizji, podzieliła się z internautami smutną wiadomością. Okazało się, że zmarł jej ukochany dziadek. We wzruszającym wpisie wyznała, jak wiele zawdzięcza dziadkowi. Opowiedziała też, jak wyglądały ostatnie godziny jego życia.

Dramat polskiej piosenkarki. Zmarła bliska jej osoba. "Ostatnie parę dni było dla nas koszmarem"

W 2017 roku Katarzyna Moś reprezentowała Polskę podczas 62. Konkursu Polskiej Piosenki w Kijowie. Polskie eliminacje do konkursu wygrała piosenką „Flashlight”. Brała także udział w ósmej edycji programu rozrywkowego Polsatu „Twoja twarz brzmi znajomo”. Swoich sił próbowała też w muzycznym talent show „Must Be The Music. Tylko muzyka”. Udało jej dość aż do finału.

Poza śpiewaniem Kasia zajmuje się pisaniem tekstów i komponowaniem muzyki. Angażuje się też w różne społeczne akcje. Jest weganką i aktywnie działa na rzecz ochrony praw zwierząt. Wspiera m.in. adopcję zwierząt ze schronisk, a także promuje ochronę środowiska.

Kasia Moś straciła bliską osobę

Piosenkarka podzieliła się ze swoimi fanami w mediach społecznościowych bardzo smutną wiadomością. Wyznała, że 31 marca zmarł jej ukochany dziadek. Na profilu Kasi na Instagramie pojawiły się wzruszające filmiki, w których pokazała, jak zajmowała się dziadkiem w ostatnim czasie. Opisała też, jak wiele mu zawdzięcza.

 

Посмотреть эту публикацию в Instagram

 

Mój szacunek, troska i miłość do świata zwierząt i natury zakiełkował dzięki niemu. Dziadzio Stasio zabierał nas na spacery do parku. Najpierw szliśmy na tawki (chuśtawki) , a potem pokazywał nam drzewa i uczył ich nazw. Opowiadał o mrówkach, jak niezwykłe tworzą społeczności, o wilkach, które wiążą się w pary na całe życie, o pingwinach na Madagaskarze. Dziadek odbierał nas ze szkoły, chodził na wszystkie popisy, po każdym mówił – „Zagrałaś lepiej niż Rostropowicz” , a ja przecież ledwo trzymałam smyczek… Rano przynosił nam bułki, dzwonił dzwonkiem w bardzo charakterystyczny sposób, namolne krótkie naciśnięcia… Nauczył mnie robić łódki z papieru, uczył nas matematyki, chemii i fizyki ( szkoda, że z takimi matołkami przyszło mu pracować). Pokazał jak obierać ziemniaki. Robił najlepsze domowe frytki i jabłka w cieście. Gdy przychodził do nas byliśmy zawsze przygotowani ; pełna lodówka i szafka słodyczy. Dziadek cały czas musiał coś „mielić” w buzi. Gdy zapytany czy coś chce, mówił – „Niekoniecznie” , to znaczyło , że chce. Dowiedzieliśmy się też paru ciekawostek , że Nutella zrobiona jest z czarnych ślimaków, a Coca- Cola z gwoździ . Jego ulubionymi cukierkami były Werther’s Oryginal, ewentualnie „mordoklejki” . Kochał muzykę klasyczną, szczególnie dźwięk skrzypiec- „Albert Einstein po jednym z koncertów Yehudi Menuhina podszedł do niego i powiedział „ Teraz wiem, że Bóg istnieje”- takie historie nam opowiadał. Nazywaliśmy go „Stanley serwis”, bo większość rzeczy naprawiał sam, jego 40 letnia , biała Dacia, wszystko miała na sznurku. Gdy na tylnim siedzeniu pociągnąłeś za rączkę skakanki, to otwierał się bagażnik. Był miłośnikiem pisania urzędowych pism. Pilnowania czy zapłaciliśmy czynsz i straszenia , że dostaniemy nakaz eksmisji, i wylądujemy na hasioku (śmietniku) . Był bardzo ciepłym człowiekiem ale potrafił też pięknie przeklinać wtedy słowa na k… i s…. nie schodziły mu z ust. Opowiadał kawały o górnikach. Interesował się polityką i sportem. Zawsze na przywitanie i pożegnanie całował nas w czółko , więc i ja w poniedziałek po raz ostatni pożegnałam się z nim w ten właśnie sposób. Dziadzio Stasio odszedł 31 Marca w @hospocjumcordis

Публикация от Kasia Moś (@kasiamos_official)

„Mój szacunek, troska i miłość do świata zwierząt i natury zakiełkował dzięki niemu.

Dziadzio Stasio zabierał nas na spacery do parku. Najpierw szliśmy na tawki (chuśtawki) , a potem pokazywał nam drzewa i uczył ich nazw. Opowiadał o mrówkach, jak niezwykłe tworzą społeczności, o wilkach, które wiążą się w pary na całe życie, o pingwinach na Madagaskarze… Nauczył mnie robić łódki z papieru, uczył nas matematyki, chemii i fizyki (szkoda, że z takimi matołkami przyszło mu pracować). Pokazał jak obierać ziemniaki.

Robił najlepsze domowe frytki i jabłka w cieście. Gdy przychodził do nas byliśmy zawsze przygotowani; pełna lodówka i szafka słodyczy. Dziadek cały czas musiał coś „mielić” w buzi. Gdy zapytany czy coś chce, mówił – „Niekoniecznie”, to znaczyło, że chce…

Zawsze na przywitanie i pożegnanie całował nas w czółko , więc i ja w poniedziałek po raz ostatni pożegnałam się z nim w ten właśnie sposób. Dziadzio Stasio odszedł 31 marca” – wspomina dziadka piosenkarka (pisownia oryginalna).

Dziadek Kasi Moś 3 godziny czekał na przyjęcie do szpitala

Ostatnie dni były dla Kasi bardzo trudne. Nie zapomniała jednak w swoich postach zwrócić się ze słowami wdzięczności dla osób, które pomogły jej dziadkowi.

 

Посмотреть эту публикацию в Instagram

 

Gdy umiera dobry człowiek, to los zsyła mu anioły… pragnę z całego serca podziękować pani ratownik medycznej – Barbarze Bujarze- Kania . Dziękuję za walkę o zdrowie mojego dziadka, jakby to był członek pani rodziny, jakby to był pani dziadek. Pani Barbara trzy godziny czekała z nim w karetce pod szpitalem, bo ten , w związku z panującą sytuacją nie chciał go przyjąć . Dzwoniła do nas abyśmy się nie martwili, mówiąc dziadkowi, że go kochamy i że jesteśmy zdrowi. Serce pani Barbary , jej przemiły głos pozostanie z nami już na zawsze. Dla dziadka musiał to być głos ukojenia, głos, który podtrzymywał go na duchu. Podziękowania również dla pana Adama Tyrały. Kolejne dobre dusze to panie z @hospicjumcordis Jolanta Grabowska- Markowska i Pani Urszula Miąsko. Pani Ula ma w sobie tyle spokoju, ciepła , a przede wszystkim wielkie pokłady prawdziwego człowieczeństwa. Po każdym telefonie do pani Uli zastanawiałam się jak to jest możliwe… W dobie gdy ludzie są dla siebie raczej delikatnie rzecz ujmując nieprzychylni, my zetknęliśmy się z takim dobrem i to nie jeden raz. Ostatnie parę dni było dla nas koszmarem ale dzięki Wam przeżyliśmy to jakoś. Dziękujemy wszystkim lekarzom i pielęgniarkom w Hospicjum Cordis, dziękuję , że dzięki Wam dziadek odszedł w spokoju i bez bólu. Szczególne podziękowania kierujemy na ręce przyjaciela domu – Doktora Andrzeja Goldsztajna !!!!!! 🙏🙏🙏🙏 Cała nasza rodzina pragnie jeszcze gorąco podziękować za opiekę nad dziadkiem przemiłym paniom z domu seniora. #stanisławpanaś

Публикация от Kasia Moś (@kasiamos_official)

Podziękowała m.in. pani Barbarze – ratownik medycznej, która opiekowała się jej dziadkiem w taki sposób, jakby był członkiem jej rodziny. Okazało się, że mężczyzna spędził 3 godziny czekając w karetce na przyjęcie do szpitala. Nie doczekał się.

„Gdy umiera dobry człowiek, to los zsyła mu anioły… pragnę z całego serca podziękować pani ratownik medycznej – Barbarze Bujarze- Kania. Dziękuję za walkę o zdrowie mojego dziadka, jakby to był członek pani rodziny, jakby to był pani dziadek. Pani Barbara trzy godziny czekała z nim w karetce pod szpitalem, bo ten, w związku z panującą sytuacją nie chciał go przyjąć. Dzwoniła do nas abyśmy się nie martwili, mówiąc dziadkowi, że go kochamy i że jesteśmy zdrowi. Serce pani Barbary, jej przemiły głos pozostanie z nami już na zawsze. Dla dziadka musiał to być głos ukojenia, głos, który podtrzymywał go na duchu” – napisała Kasia.

W dalszej części wpisu podziękowała też wszystkim pracownikom hospicjum, w którym jej dziadek spędził ostatnie lata.

„Ostatnie parę dni było dla nas koszmarem ale dzięki Wam przeżyliśmy to jakoś. Dziękujemy wszystkim lekarzom i pielęgniarkom w Hospicjum Cordis, dziękuję, że dzięki Wam dziadek odszedł w spokoju i bez bólu” – wyznała z wdzięcznością Kasia Moś.

Źródło: fakt.pl

Powiązane artykuły

Back to top button
Close