Dramat polskiej piosenkarki. Zmarła bliska jej osoba. „Ostatnie parę dni było dla nas koszmarem”
04.04.2020
234 4 minut przeczytać
Kasia Moś przeżywa obecnie bardzo trudne chwile. Piosenkarka, która w 2017 roku reprezentowała Polskę podczas konkursu Eurowizji, podzieliła się z internautami smutną wiadomością. Okazało się, że zmarł jej ukochany dziadek. We wzruszającym wpisie wyznała, jak wiele zawdzięcza dziadkowi. Opowiedziała też, jak wyglądały ostatnie godziny jego życia.
W 2017 roku Katarzyna Moś reprezentowała Polskę podczas 62. Konkursu Polskiej Piosenki w Kijowie. Polskie eliminacje do konkursu wygrała piosenką „Flashlight”. Brała także udział w ósmej edycji programu rozrywkowego Polsatu „Twoja twarz brzmi znajomo”. Swoich sił próbowała też w muzycznym talent show „Must Be The Music. Tylko muzyka”. Udało jej dość aż do finału.
Poza śpiewaniem Kasia zajmuje się pisaniem tekstów i komponowaniem muzyki. Angażuje się też w różne społeczne akcje. Jest weganką i aktywnie działa na rzecz ochrony praw zwierząt. Wspiera m.in. adopcję zwierząt ze schronisk, a także promuje ochronę środowiska.
Kasia Moś straciła bliską osobę
Piosenkarka podzieliła się ze swoimi fanami w mediach społecznościowych bardzo smutną wiadomością. Wyznała, że 31 marca zmarł jej ukochany dziadek. Na profilu Kasi na Instagramie pojawiły się wzruszające filmiki, w których pokazała, jak zajmowała się dziadkiem w ostatnim czasie. Opisała też, jak wiele mu zawdzięcza.
„Mój szacunek, troska i miłość do świata zwierząt i natury zakiełkował dzięki niemu.
Dziadzio Stasio zabierał nas na spacery do parku. Najpierw szliśmy na tawki (chuśtawki) , a potem pokazywał nam drzewa i uczył ich nazw. Opowiadał o mrówkach, jak niezwykłe tworzą społeczności, o wilkach, które wiążą się w pary na całe życie, o pingwinach na Madagaskarze… Nauczył mnie robić łódki z papieru, uczył nas matematyki, chemii i fizyki (szkoda, że z takimi matołkami przyszło mu pracować). Pokazał jak obierać ziemniaki.
Robił najlepsze domowe frytki i jabłka w cieście. Gdy przychodził do nas byliśmy zawsze przygotowani; pełna lodówka i szafka słodyczy. Dziadek cały czas musiał coś „mielić” w buzi. Gdy zapytany czy coś chce, mówił – „Niekoniecznie”, to znaczyło, że chce…
Zawsze na przywitanie i pożegnanie całował nas w czółko , więc i ja w poniedziałek po raz ostatni pożegnałam się z nim w ten właśnie sposób. Dziadzio Stasio odszedł 31 marca” – wspomina dziadka piosenkarka (pisownia oryginalna).
Dziadek Kasi Moś 3 godziny czekał na przyjęcie do szpitala
Ostatnie dni były dla Kasi bardzo trudne. Nie zapomniała jednak w swoich postach zwrócić się ze słowami wdzięczności dla osób, które pomogły jej dziadkowi.
Podziękowała m.in. pani Barbarze – ratownik medycznej, która opiekowała się jej dziadkiem w taki sposób, jakby był członkiem jej rodziny. Okazało się, że mężczyzna spędził 3 godziny czekając w karetce na przyjęcie do szpitala. Nie doczekał się.
„Gdy umiera dobry człowiek, to los zsyła mu anioły… pragnę z całego serca podziękować pani ratownik medycznej – Barbarze Bujarze- Kania. Dziękuję za walkę o zdrowie mojego dziadka, jakby to był członek pani rodziny, jakby to był pani dziadek. Pani Barbara trzy godziny czekała z nim w karetce pod szpitalem, bo ten, w związku z panującą sytuacją nie chciał go przyjąć. Dzwoniła do nas abyśmy się nie martwili, mówiąc dziadkowi, że go kochamy i że jesteśmy zdrowi. Serce pani Barbary, jej przemiły głos pozostanie z nami już na zawsze. Dla dziadka musiał to być głos ukojenia, głos, który podtrzymywał go na duchu” – napisała Kasia.
W dalszej części wpisu podziękowała też wszystkim pracownikom hospicjum, w którym jej dziadek spędził ostatnie lata.
„Ostatnie parę dni było dla nas koszmarem ale dzięki Wam przeżyliśmy to jakoś. Dziękujemy wszystkim lekarzom i pielęgniarkom w Hospicjum Cordis, dziękuję, że dzięki Wam dziadek odszedł w spokoju i bez bólu” – wyznała z wdzięcznością Kasia Moś.