Trwają poszukiwania prokuratorskiej teczki, w której znajdowały się nazwiska i dane osób, które miał wykorzystywać zmarły w lutym ks. Andrzej Dymer – informuje „Gazeta Wyborcza”. Choć sprawa wyszła na jaw kilka tygodni temu, teczki wciąż nie odnaleziono.
Akta sprawy umorzonej w 2009 r. trafiły do sądu rok temu, w związku ze sprawą karną o zniesławienie, jaką wytoczył dziennikarzowi „GW” ks. Dymer.
Gdy przed kilkoma tygodniami prokuratura zwróciła się do sądu w Szczecinie o zwrot akt „sprawy Dymera” okazało się, że brakuje w nich 11. tomu, gdzie znajdują się numery PESEL, nazwiska i adresy mężczyzn, którzy mieli być wykorzystywani seksualnie przez ks. Andrzeja Dymera.
Jak informuje dziennik, o sprawie zaginionych akt wie już prezes Sądu Okręgowego w Szczecinie, sędzia Maciej Strączyński. – Te akta dotarły z prokuratury do Sądu Rejonowego Szczecin-Centrum, by później wrócić do prokuratury. Potem kolejny raz zostały odesłane z prokuratury do sądu – powiedział sędzia Strączyński.
– Chodzi o 10 tomów śledztwa i tom 11. z napisem „pesele” na okładce. Właśnie tego 11. tomu brakuje. Sędzia prowadząca sprawę nawet do tego tomu nie zaglądała, bo nie było to konieczne. Pracownicy sądu starają się wyjaśnić tę sprawę i szukają tego tomu. Może po prostu trafił nie na swoje miejsce, bo nie został właściwie oznaczony – dodał.
Ks. Andrzej Dymer nie żyje
W lutym, po długiej chorobie zmarł ks. Andrzej Dymer, do niedawna dyrektor Instytutu Medycznego w Szczecinie, a wcześniej m.in. założyciel Katolickiego Liceum Ogólnokształcącego w tym mieście. Kapłan miał wykorzystywać seksualnie m.in. nieletnich podopiecznych ogniska młodzieżowego w Szczecinie. Toczyły się w jego sprawie zarówno postępowania cywilne, jak i kanoniczne. Miał 58 lat.
Sprawa duchownego i rzucanych mu podejrzeń o pedofilię znana jest Kościołowi od lat 90. Wtedy duchowny miał molestować chłopców w ośrodku im. św. Brata Alberta, który założył. Internat miał być miejscem dla młodych, którzy znaleźli się w ciężkiej sytuacji życiowej.
Ofiary księdza Dymera wielokrotnie informowały o krzywdach, które im wyrządzono. Jednak sprawa ruszyła dopiero w 2008 r. po reportażu lokalnej „Gazety Wyborczej” „Grzech ukryty w kościele”. Rozpoczął się proces kanoniczny, a szczecińska prokuratura wszczęła śledztwo. Jednak o ile kościelny sąd uznał Dymera za winnego, o tyle świeccy śledczy dali wiarę duchownemu, nie jego ofiarom. Po kilku miesiącach śledztwo umorzono.
Kilka lat później sprawa wróciła. Tym razem bezpośrednio na wokandę sądową za sprawą subsydiarnego aktu oskarżenia złożonego przez jedną z ofiar. Sąd I instancji sprawę umorzył, jednak – po odwołaniu – inny skład sędziowski nakazał jeszcze raz przyjrzeć się Dymerowi i oskarżeniom o pedofilię. Tu pojawił się kolejny problem. Był rok 2015, a od przestępstwa minęło 20 lat. Sprawę trzeba było umorzyć z powodu przedawnienia. Ksiądz Dymer nie poniósł nigdy kary. Od kościelnego wyroku od razu się odwołał, a sprawy (od 2008 r.) wciąż nie rozstrzygnięto.
Źródło: onet.pl
Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji (MSWiA) wprowadziło nowe regulacje, które nakładają obowiązek montażu autonomicznych czujek…
Tragiczne wieści po zatruciu chlorem ośmiorga dzieci na basenie w Ustce. Eska informuje, że kolejny…
Miłosne perypetie Jarusia z “Chłopaków do wzięcia” są bardzo przewrotne. Uczestnik kultowego programu najpierw długo…
Krzysztof Ibisz postanowił podzielić się z fanami kilkoma ważnymi nowinami. Prezenter przy okazji zdradził płeć…
Wokół Ivana Komarenko w ostatnich latach narasta coraz więcej kontrowersji. Muzyk najpierw sprzeciwiał się szczepieniom…
Podobnie jak żona nie doczekał ukarania winnych śmierci ich syna Piotra, najmłodszej ofiary stanu wojennego…
Leave a Comment