Media związane z Antonim Macierewiczem zaatakowały nowego ambasadora RP w Moskwie, informując o jego przeszłości z lat PRL oraz sugerując jego związki z wywiadem wojskowym PRL.
Krzysztof Krajewski odbiera z rąk prezydenta Andrzeja Dudy Krzyż Oficerski Orderu Odrodzenia Polski. Listopad 2019
Telewizja Republika oraz „Gazeta Polska”, a następnie portal TVP Info poinformowały, że nowo mianowany ambasador RP w Moskwie Krzysztof Krajewski pod koniec lat 80. pracował w biurze rzecznika rządu. Tym rzecznikiem był wówczas Jerzy Urban.
Dorota Kania, autorka programu w Telewizji Republika poświęconego Krajewskiemu, informuje ponadto, iż nowo mianowany ambasador był zarejestrowany przez Zarząd II Sztabu Generalnego (czyli wywiad wojskowy PRL) jako kandydat na współpracownika. W dalszej części programu Kania przyznaje co prawda, że służby wojskowe ostatecznie zrezygnowały z werbunku Krajewskiego, ale już występujący w roli komentatorów w programie Antoni Macierewicz oraz Jerzy Targalski wypowiadają się w sposób, który sugeruje, że za całą karierą Krajewskiego stoją służby wojskowe. Nie przedstawiają jednak na to jakichkolwiek dowodów.
Jerzy Targalski łączy Krajewskiego z byłym ambasadorem Stanach Zjednoczonych, a obecnie prezesem Polsko-Amerykańskiej Fundacji Wolności Jerzym Koźmińskim. O Koźmińskim mówi, że był „traktowany jako reprezentant polskich interesów” podczas gdy w istocie, w ocenie Targalskiego, miał reprezentować „interesy komunistyczne”. W rzeczywistości amb. Koźmiński odegrał fundamentalną rolę we wprowadzeniu Polski do NATO, konkretnie w doprowadzeniu do ratyfikacji przez amerykański Senat polskiej akcesji do Paktu. W odróżnieniu od Jerzego Targalskiego, ma też od przynajmniej ćwierć wieku otwarte drzwi do Białego Domu i to niezależnie od tego, która partia akurat w nim rządzi.
Krzysztof Krajewski został zgłoszony jako kandydat na ambasadora RP w Moskwie latem ub.r. Jego kandydaturę zablokowała wówczas wicemarszałek Sejmu Małgorzata Gosiewska (PiS), która miała zastrzeżenia do przeszłości ambasadora. Po kilku miesiącach zwłoki komisja spraw zagranicznych Sejmu, w której zasiada Gosiewska, jednogłośnie pozytywnie zaopiniowała jednak kandydaturę Krajewskiego.
Według informacji Onetu, przeszłość Krajewskiego, włącznie z faktem jego pracy w biurze Jerzego Urbana, była znana prezydentowi Andrzejowi Dudzie, ministrowi spraw zagranicznych oraz – szerzej – kierownictwu MSZ, jak i ministrowi koordynatorowi służb specjalnych. Wszystkie te osoby miały podjąć decyzję o podtrzymaniu kandydatury pomimo sprzeciwu samej Gosiewskiej. Na korzyść Krajewskiego przemawiało nie tylko to, że jest zawodowcem. Polityczne znaczenie miał fakt, że Krajewski był jednym z najbardziej zaufanych dyplomatów Lecha Kaczyńskiego. Kandydaturę Krajewskiego miał w związki z tym zaakceptować również prezes PiS.
Wrogo nastawieni do nowego ambasadora w Moskwie byli niektórzy związani z opozycją byli ambasadorowie, którzy równocześnie krytykują deprofesjonalizację MSZ, ale zarazem czynią zarzut z pracy w MSZ pod rządami PiS własnym kolegom, a także niechętni mu radykałowie z otoczenia Antoniego Macierewicza, którzy atakując publicznie jego kandydaturę próbują rzucić wyzwanie prezydentowi i władzom PiS. Środowisko byłego ministra obrony wie, że kierownictwo partii zna przeszłość Krajewskiego – ta była bowiem wnikliwie badana po tym, gdy Małgorzata Gosiewska usiłowała zablokować kandydaturę nowego ambasadora.
Przeciwnicy kandydatury Krajewskiego bardzo wyraźnie sugerują jego związki z wywiadem wojskowym. Teoretycznie sprawę powinno rozstrzygać oświadczenie lustracyjne. Mało znanym faktem jest jednak to, iż tak zwana ustawa lustracyjna w art. 7a nakazuje osobom, które „pełnią służbę w Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, Agencji Wywiadu, Służbie Kontrwywiadu Wojskowego albo Służbie Wywiadu Wojskowego i wykonywały lub wykonują czynności operacyjno-rozpoznawcze poza granicami państwa w celu ochrony jego bezpieczeństwa, obronności lub bezpieczeństwa i zdolności bojowej”, składanie dwóch oświadczeń lustracyjnych – pierwszego fałszywego oraz drugiego prawdziwego, ale tajnego.
Ten zapis został wprowadzony do ustawy po interwencji Lecha Kaczyńskiego, którego do takiej konieczności przekonał, kojarzony z PiS, nieżyjący już szef Agencji Wywiadu gen. Zbigniew Nowek. Artykuł ten nie został usunięty z ustawy przy okazji żadnej nowelizacji ustawy lustracyjnej i jest nadal stosowany. Wiemy o co najmniej kilku oficerach wywiadu ze stażem w służbach PRL, którzy byli już na emeryturze, a którzy zostali w początkowym okresie rządów PiS przywróceni do pracy.
Co to wszystko oznacza? Są dwie możliwości. Albo mielibyśmy do czynienia ze zdradą, którą jest ujawnienie personaliów oficera bądź współpracownika służb specjalnych, albo z próbą zablokowania kandydatury osoby, która ze służbami PRL nie miała nic wspólnego. I to wszystko w sytuacji, gdy prawdziwi TW oraz oficerowie służb PRL mogą – w zgodzie z prawem i za wiedzą PiS – kłamać na temat swojej przeszłości. Z informacji Onetu wynika jednak, że wypadku Krzysztofa Krajewskiego art. 7a nie miał zastosowania i składał on jedno, a nie dwa oświadczenia lustracyjne.
Źródło: onet.pl
Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji (MSWiA) wprowadziło nowe regulacje, które nakładają obowiązek montażu autonomicznych czujek…
Tragiczne wieści po zatruciu chlorem ośmiorga dzieci na basenie w Ustce. Eska informuje, że kolejny…
Miłosne perypetie Jarusia z “Chłopaków do wzięcia” są bardzo przewrotne. Uczestnik kultowego programu najpierw długo…
Krzysztof Ibisz postanowił podzielić się z fanami kilkoma ważnymi nowinami. Prezenter przy okazji zdradził płeć…
Wokół Ivana Komarenko w ostatnich latach narasta coraz więcej kontrowersji. Muzyk najpierw sprzeciwiał się szczepieniom…
Podobnie jak żona nie doczekał ukarania winnych śmierci ich syna Piotra, najmłodszej ofiary stanu wojennego…
Leave a Comment