Wiadomości

PiS traci większość w Sejmie, ale nie władzę. Będzie jej bronić do końca

Prawo i Sprawiedliwość za wszelką cenę będzie bronić się przed oddaniem władzy. Utrata większości parlamentarnej przez klub parlamentarny PiS nie oznacza jednak końca rządów Zjednoczonej Prawicy, lecz jest przekroczeniem pewnej symbolicznej granicy, po której z pewnością dalsze rządzenie będzie dużo trudniejsze.

  • Utrata przez Prawo i Sprawiedliwość większości parlamentarnej oznacza, że formalnie rząd Mateusza Morawieckiego staje się rządem mniejszościowym, który może liczyć jedynie na 229 głosów w Sejmie
  • PiS ewidentnie zostało zaskoczone odejściem trójki posłów ze swojego klubu parlamentarnego. – Musimy zrobić wszystko, aby przez okres wakacji sejmowych odzyskać większość parlamentarną – słyszymy w kierownictwie partii władzy
  • Nie powiódł się scenariusz samego Jarosława Kaczyńskiego, który zakładał usunięcie z rządu Porozumienia Jarosława Gowina i zastąpienie go nowymi sojusznikami jeszcze przed sejmowymi wakacjami
  • Kolejny rozłam w PiS pokazuje, że rozpad obozu rządzącego z każdym tygodniem postępuje. Niektórzy dostrzegają wprost analogię do schyłku pierwszego rządu PiS

Od wczoraj w Polsce mamy formalnie rząd mniejszościowy. A to za sprawą niespodziewanego odejścia z klubu parlamentarnego Prawa i Sprawiedliwości trójki posłów. Zbigniew Girzyński, Małgorzata Janowska i Arkadiusz Czartoryski poinformowali w piątek, że odchodzą z klubu PiS i zakładają własne koło poselskie o nazwie „Wybór Polska”. Jak argumentowali, poczucie pozostawienia ideałów przez PiS sprawiły, że rozczarowanie było na tyle silne, że postanowili się rozstać z partią rządzącą i mówić głośno o sprawach, które im się nie podobają.

A ta lista jest dość obszerna: złe traktowanie małych przedsiębiorców, błędna polityka węglowa i chaos w walce z pandemią – to główne zarzuty wobec rządu. Trzej odchodzący politycy nie szczędzili także słów krytyki wobec „Polskiego Ładu”, który – ich zdaniem – jest zaprzeczeniem fundamentalnej wartości, jaką jest wolność. – To jest rozwiązanie, które docelowo doprowadzi do tego, że będziemy mieli dwóch pracodawców: państwo i wielkie korporacje – powiedział Zbigniew Girzyński.

Obrzucić błotem i postraszyć zdjęciem parasola ochronnego

Takiej wolty tuż przed wakacjami nikt w siedzibie PiS na Nowogrodzkiej autentycznie się nie spodziewał. Widać to było po reakcji rzecznik PiS Anity Czerwińskiej, która sama zwróciła uwagę, że ta decyzja byłych posłów PiS była „nagła”. Po czym wytoczyła przeciwko Girzyńskiemu i Czartoryskiemu ciężkie działa, a odejście Janowskiej określiła mianem nieporozumienia, które ma nadzieję, że szybko uda się wyjaśnić.

Narracja partii rządzącej jest prosta: obrzucić błotem rozłamowców i pokazać im, że bez dochowania lojalności mogą zapomnieć o parasolu ochronnym.

Zdaniem Czerwińskiej w przypadku posła Girzyńskiego decyzja o odejściu z klubu PiS ma „związek ze sprawą, która była parę dni temu bardzo szeroko komentowana”. – Chodzi o to, co wydarzyło się w biurze Adama Hofmana (jest on partnerem w agencji R4S). Państwo wiedzą, jest taki związek, nie jest tajemnicą, że panowie są w relacjach towarzyskich, czy wcześniej zawodowych – powiedziała, nawiązując wprost do wtorkowego przeszukania przez funkcjonariuszy CBA warszawskiego biura PR-owej agencji byłego rzecznika PiS. CBA interesuje się umowami R4S m.in. z państwowymi Azotami. Girzyński, odnosząc się do tej sugestii stwierdził, że Czerwińska powiedziała rzeczy, za które powinna zostać pozwana. – Po prostu kłamie – stwierdził oburzony.

Mówiąc o decyzji posła Czartoryskiego, rzeczniczka PiS zasugerowała, że wobec niego „toczy się sprawa” związana z nieprawidłowościami przy budowie elektrowni w Ostrołęce. – Nie wiemy, jaki będzie finał tej sprawy, natomiast poseł formułował takie oczekiwanie wobec szefostwa partii i klubu, żeby tę sprawę omawiać. Niestety politycy nie mogą ingerować w niezależne postępowanie – zaznaczyła.

Odzyskać większość albo wybory

Choć ani Arkadiusz Czartoryski, ani Zbigniew Girzyński, ani wreszcie Małgorzata Janowska nie byli jakimiś ważnymi postaciami w partii władzy, to ich nagłe odejście sporo zmienia.

Najważniejszym skutkiem jest utrata większości parlamentarnej przez rząd Mateusza Morawieckiego, który formalnie stał się gabinetem mniejszościowym, bowiem Zjednoczonej Prawicy brakuje od teraz dwóch głosów do większości liczącej 231 posłów.

Oczywiście dla PiS nie jest to sytuacja zupełnie nowa, bowiem od kilku tygodni niemalże przy każdym ważniejszym głosowaniu następuje tzw. liczenie szabel, a to za sprawą niepewnych koalicjantów, którzy już nie raz potrafili zaskoczyć. Widać to było choćby podczas ostatniego głosowania nad wyborem nowego Rzecznika Praw Obywatelskich, które udowodniło, że nie ma trwałej większości parlamentarnej bez Porozumienia Jarosława Gowina, którego już nikt ze ścisłego kierownictwa PiS nie chce widzieć w rządzie.

Na Nowogrodzkiej powstał zresztą – o czym pisaliśmy wcześniej w Onecie – scenariusz wypchnięcia z koalicji rządzącej Gowina i zastąpienie go jeszcze przed sejmowymi wakacjami nowymi sojusznikami. Formalna utrata większości z pewnością ten plan przekreśla, bowiem PiS musi skupić się teraz na jak najszybszym przeciągnięciu na swoją stronę kilku nowych posłów, by móc w miarę pewnie dalej rządzić i nie obawiać się, że od teraz każda ustawa będzie lądowała w sejmowym koszu.

– Musimy zrobić wszystko, aby przez okres wakacji sejmowych odzyskać większość parlamentarną – słyszymy w kierownictwie partii władzy. Jak podkreśla nasz rozmówca, na razie ani prezes Kaczyński, ani premier Morawiecki nie rozważają wcześniejszych wyborów parlamentarnych, ale zważywszy na nową sytuację w Sejmie, ten temat w najbliższych dniach będzie zapewne przedmiotem rozmów.

– Bez stabilnej większości w Sejmie nie da się rządzić na dłuższą metę. My już w przeszłości przerabialiśmy wariant rządu mniejszościowego, który zakończyć się musiał przedterminowymi wyborami. Jeśli nie uda nam się zbudować na nowo większości, to kto wie, co będzie dalej – mówi Onetowi polityk ze ścisłego kierownictwa Prawa i Sprawiedliwości.

W pamięci klęska z 2007 r.

Nasz rozmówca nawiązał do schyłku pierwszego rządu Prawa i Sprawiedliwości, gdy także dochodziło do ostrych konfliktów na linii Nowogrodzka – koalicjanci, którymi wówczas byli Roman Giertych (ówczesny szef Ligi Polskiej Rodzin) i Andrzej Lepper (nieżyjący lider Samoobrony). Jarosław Kaczyński doskonale pamięta, że afera gruntowa, która miała zakończyć polityczną karierę Leppera, doprowadziła w konsekwencji do utworzenia rządu mniejszościowego i niedługo potem do podjęcia decyzji o wcześniejszych wyborach. Te PiS przegrało, oddając PO, na czele której stał Donald Tusk, władzę na długie 8 lat.

Przez ostatnie lata w PiS bardzo mocne było przekonanie, że prezes Kaczyński nigdy więcej nie pójdzie na wcześniejsze wybory, pamiętając klęskę z 2007 r. Jednak patrząc na to, co dzisiaj dzieje się w Zjednoczonej Prawicy, nie sposób nie odnajdywać analogii z przeszłości.

Plan Kaczyńskiego spalił na panewce

Z naszych rozmów z politykami Prawa i Sprawiedliwości wynika, że scenariusz wcześniejszych wyborów jest rozważany, ale jako absolutna ostateczność. Wbrew licznym komentarzom o końcu rządów Zjednoczonej Prawicy i jakiejś katastrofie w obozie rządzącym nic podobnego w rzeczywistości, jak na razie, nie ma miejsca. Obserwujemy za to kolejny rozłam, który pokazuje, że rozpad obozu rządzącego z każdym tygodniem postępuje. Utrata formalnej większości w Sejmie to kolejny poważny sygnał alarmowy dla Prawa i Sprawiedliwości, z którego na pewno Jarosław Kaczyński doskonale zdaje sobie sprawę.

Tym bardziej, że jego plan, w ramach którego podpisał umowę o współpracy programowej z Pawłem Kukizem, zyskując tym samym pięć dodatkowych głosów w najważniejszych dla siebie głosowaniach, czy próba odebrania partii Gowinowi i utworzenia na jego zgliszczach Partii Republikańskiej, kierowanej przez Adama Bielana, jednego z najbardziej zaufanych sobie ludzi, spalił jak na razie na panewce.

Nic nie wskazuje, by Kaczyński chciał w najbliższym czasie zawrzeć zawieszenie broni z liderem Porozumienia i obiecać mu zakończenie na niego ataków. Za daleko zresztą ta osobista vendetta Kaczyńskiego na Gowinie zaszła, by obaj politycy mogli zwyczajnie machnąć ręką i zapomnieć o tym, co ostatnio się wydarzyło.

Przed Jarosławem Kaczyńskim stoi teraz zadanie jak najszybszego odzyskania większości w Sejmie. I z pewnością prezes PiS jest w stanie obiecać naprawdę dużo, by zwerbować na swoją stronę któregoś z parlamentarzystów. Bowiem Prawo i Sprawiedliwość za wszelką cenę będzie bronić się przed utratą władzy.

Źródło: onet.pl

Helena

Leave a Comment

Najnowsze posty

Obowiązkowa w każdym domu. Minister podpisał rozporządzenie

Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji (MSWiA) wprowadziło nowe regulacje, które nakładają obowiązek montażu autonomicznych czujek…

2 dni temu

Masowe zatrucie chlorem na basenie w Ustce. Kolejne dziecko trafiło do szpitala

Tragiczne wieści po zatruciu chlorem ośmiorga dzieci na basenie w Ustce. Eska informuje, że kolejny…

2 dni temu

Wszystko jest już jasne. Prawda o małżeństwie Jarusia z „Chłopaków do wzięcia” wyszła na jaw

Miłosne perypetie Jarusia z “Chłopaków do wzięcia” są bardzo przewrotne. Uczestnik kultowego programu najpierw długo…

2 dni temu

Krzysztof Ibisz zdradził płeć dziecka. Nie kryje radości. „Czekałem całe życie”

Krzysztof Ibisz postanowił podzielić się z fanami kilkoma ważnymi nowinami. Prezenter przy okazji zdradził płeć…

2 dni temu

Zostawił rodzinę, wyjechał do Moskwy. Ivan Komarenko szokuje zdjęciami

Wokół Ivana Komarenko w ostatnich latach narasta coraz więcej kontrowersji. Muzyk najpierw sprzeciwiał się szczepieniom…

2 dni temu

Odszedł Jerzy Majchrzak. Nie doczekał wyjaśnienia śmierci syna

Podobnie jak żona nie doczekał ukarania winnych śmierci ich syna Piotra, najmłodszej ofiary stanu wojennego…

2 dni temu