Sąd nakazał prokuraturze zbadać działania śledczych, którzy chcieli aresztować Romana Giertycha — dowiedział się Onet. Zdaniem sądu istnieje prawdopodobieństwo, że prokuratorzy dopuścili się nadużycia władzy m.in. poprzez próbę odczytania byłemu wicepremierowi zarzutów, gdy ten leżał nieprzytomny na szpitalnym łóżku.
Ta sprawa mogłaby być dla studentów prawa dobrym przykładem, jak nie prowadzić śledztwa. Ponad półtora roku temu na polecenie poznańskiej prokuratury regionalnej agenci CBA zatrzymali w Warszawie mec. Romana Giertycha.
Śledczy chcieli mu postawić zarzuty udziału w rzekomym wyprowadzeniu pieniędzy z deweloperskiej spółki Polnord, którą Giertych obsługiwał w przeszłości jako adwokat.
Po zatrzymaniu funkcjonariusze przewieźli mecenasa i byłego wicepremiera do jego domu w podwarszawskim Józefowie. Roman Giertych zemdlał w trakcie przeszukania i został przewieziony do stołecznego Szpitala Bródnowskiego. Tam, przy łóżku prawnika, prokuratura na siłę chciała postawić mu zarzuty.
Śledczy utrzymują, że czynność została skutecznie przeprowadzona. Obrońcy Giertycha od początku twierdzili jednak, że ich klient był nieprzytomny — więc zarzutów nie postawiono. Stanowisko obrońców podzielały kolejne sądy, które badały sprawę tamtego zatrzymania.
Według sędziów Giertych nie ma i nigdy nie miał statusu podejrzanego. Mimo to dla prokuratorów mecenas wciąż jest „Romanem G.”.
Prokuratura odmawia
Giertych postanowił w końcu złożyć zawiadomienie w sprawie przekroczenia uprawnień przez śledczych.
W marcu zeszłego roku Prokuratura Okręgowa Warszawa-Praga odmówiła jednak wszczęcia postępowania z zawiadomienia Giertycha. Teraz Sąd Rejonowy dla Warszawy-Pragi Północ nakazał śledczym zająć się sprawą, uznając, że istnieje prawdopodobieństwo, iż prokuratorzy z Poznania oraz Lublina (którzy później przejęli sprawę Polnordu) dopuścili się przestępstw.
Przy okazji wydający postanowienie sędzia Marcin Krakowiak nie zostawił suchej nitki na śledczych tropiących Romana Giertycha. Zapoznaliśmy się z uzasadnieniem tej decyzji. Sędzia potwierdził, że z mecenasem nie było kontaktu, gdy prokurator Anna Kijak-Głęboczyk odczytywała mu zarzuty. Próby podejmowała aż dwa razy.
„Ogłoszenie zarzutów osobie nieprzytomnej, z którą nie ma żadnego kontaktu, jest w sposób oczywisty nieprawidłowe i bezskuteczne. (…) Roman Giertych pozostawał bez kontaktu, leżąc na łóżku szpitalnym, spał, był nieprzytomny” — czytamy.
Co ciekawe, prokurator, a także obecny na miejscu funkcjonariusz CBA Wojciech M. potwierdzili ten fakt w protokołach z „przesłuchania”. Oboje nie stwierdzili, by mecenas symulował.
„(Prokurator – red.) dwukrotnie przed przystąpieniem do czynności próbowała nawiązać kontakt z Romanem Giertychem, pytała czy ją słyszy, jednakże nie reagował” — pisze dalej sędzia Krakowiak.
„Symuluje czy naprawdę śpi?”
Sąd wytknął również prokurator Kijak-Głębockiej, że w trakcie drugiej próby przesłuchania nie spytała obecnych na miejscu lekarzy o to, czy stan Giertycha pozwala na przeprowadzenie czynności. I nie zmienia niczego fakt, że wcześniej wydali oni pozytywną dla śledczych opinię. Prokurator spytała ich jedynie, czy podtrzymują swoje wcześniejsze stanowisko.
Według sądu to zaniechanie, bo ocena stanu zdrowia, który przecież się zmienia, powinna być dokonywana na bieżąco. Śledcza nawet nie próbowała dowiedzieć się od lekarzy, czy według nich człowiek, któremu chce postawić zarzuty, symuluje, czy naprawdę śpi.
Sąd uważa, że prokuratura powinna przesłuchać wszystkich obecnych wtedy w szpitalnej sali – chodzi o siedem osób, czyli lekarzy, prokurator, agenta CBA oraz dwóch adwokatów Romana Giertycha.
Co ciekawe, prokuratorzy próbowali później ratować skórę, argumentując, że już samo sporządzenie i podpisanie postanowienia o przedstawieniu zarzutów czyniło z Romana Giertycha podejrzanego.
Sąd wyrzucił tę argumentację do kosza, podkreślając, że tak doświadczeni śledczy – w tym szef poznańskiej Prokuratury Regionalnej – musieli wiedzieć, że bez ogłoszenia zarzutów i przesłuchania nie ma o tym mowy, a odpowiednie przepisy są zawarte zarówno w kodeksie postępowania karnego, jak i regulaminie wewnętrznego urzędowania prokuratury.
Prokuratorzy – zdaniem sądu – prawdopodobnie bezprawnie przetrzymywali też dwa telefony Romana Giertycha. Już w trakcie przeszukania w połowie października 2020 r. adwokat Jakub Wende reprezentujący mecenasa, zastrzegł, że dane, które zawierał zatrzymany sprzęt, stanowią tajemnicę obrończą. W takim przypadku śledczy powinni od razu przekazać je do sądu, który podjąłby decyzje, co można z tym sprzętem zrobić.
Prokuratorzy zrobili to dopiero po wielu tygodniach – odpowiednio 21 i 31 grudnia 2020 r. Co więcej, zamówili wcześniej opinię biegłego, któremu zlecili m.in. wykonanie kopii binarnej telefonów.
„Prokuratorzy mieli świadomość, iż podejmowane przez nich działania są niezgodne z obowiązującymi przepisami prawa karnego procesowego, że ich intencją było uzyskanie dostępu do informacji objętych tajemnicą obrończą oraz ujawnienie ich osobom nieuprawnionym, jak również że takie działanie mogło narazić na szkodę interes prywatny pokrzywdzonego Romana Giertycha” — czytamy w uzasadnieniu decyzji sądu.
Co tu robi CBA?
Podobnie sąd ocenił działanie prokuratorów, którzy zażądali od banku PKO BP i Idei Banku pełnej historii kont należących do Romana Giertycha. Według sędziego Krakowiaka żądanie było bezprawne, ponieważ były wicepremier nie było osobą podejrzaną. W takim przypadku śledczy powinni zwrócić się najpierw do sądu z wnioskiem o wydanie zgody na uzyskanie takich danych.
Co więcej, szef lubelskiej Prokuratury Regionalnej Jerzy Ziarkiewicz przetrzymywał później bezprawnie zażalenia Giertycha na te działania i nie nadał im biegu, co – według sądu – „wskazuje na istnienie co najmniej uzasadnionego podejrzenia popełnienia występku”.
Sąd kolejny wytknął prokuraturze zaangażowanie do sprawy funkcjonariuszy Centralnego Biura Antykorupcyjnego, które – w myśl ustawy o CBA – nie powinno wykonywać czynności w tym śledztwie, ponieważ nie ma tu mowy o korupcji.
Co ciekawe, ten wątek poruszył już ponad rok temu Sąd Rejonowy Poznań-Stare Miasto, który uwzględnił wtedy zażalenie obrońców Romana Giertycha, uznając, że zatrzymanie, doprowadzenie i przeszukanie adwokata były niezasadne i nielegalne. Sąd stwierdził, że CBA w tej sprawie w ogóle nie powinno być. Mimo to prokuratura zlecała tej służbie kolejne czynności, uznając, że to do niej należy wybór.
Mimo wielu porażek przed sądami śledczy wciąż próbują dopaść Giertycha. Prokuratura Regionalna w Lublinie chciała go aresztować. 29 marca sąd ten wniosek oddalił. Jutro zostanie rozpatrzone zażalenie śledczych na tę decyzję.
Źródło: onet.pl
Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji (MSWiA) wprowadziło nowe regulacje, które nakładają obowiązek montażu autonomicznych czujek…
Tragiczne wieści po zatruciu chlorem ośmiorga dzieci na basenie w Ustce. Eska informuje, że kolejny…
Miłosne perypetie Jarusia z “Chłopaków do wzięcia” są bardzo przewrotne. Uczestnik kultowego programu najpierw długo…
Krzysztof Ibisz postanowił podzielić się z fanami kilkoma ważnymi nowinami. Prezenter przy okazji zdradził płeć…
Wokół Ivana Komarenko w ostatnich latach narasta coraz więcej kontrowersji. Muzyk najpierw sprzeciwiał się szczepieniom…
Podobnie jak żona nie doczekał ukarania winnych śmierci ich syna Piotra, najmłodszej ofiary stanu wojennego…
Leave a Comment