6276484 30.06.2020 In this handout video grab a freight train rides through the Crimean Bridge connecting Russian mainland and Crimean peninsula over the Kerch Strait, in Kerch, Crimea, Russia. Freight rail service along the bridge was launched on June 30, 2020. Editorial use only, no archive, no commercial use. Sputnik (Photo by Sputnik / Sputnik via AFP)
Rosja blokuje Cieśninę Kerczeńską, odcinając częściowo ukraińskie porty od świata. To kolejna odsłona nacisków Moskwy na Kijów. Kreml co rusz rozrywa też niezabliźnione jeszcze rany sąsiada po niezakończonej właściwie wojnie w Donbasie. Na wschodzie kraju wystarczy iskra, by konflikt wrócił ze zdwojoną siłą.
Moskwa idzie za ciosem
Rosja zablokowała właśnie łączącą Morze Azowskie z Morzem Czarnym Cieśninę Kerczeńską dla wszystkich nierosyjskich jednostek niehandlowych i militarnych do października br. To odpowiedź na zapowiedzi administracji prezydenta USA Joego Bidena o wysłaniu dwóch niszczycieli na Morze Czarne. Moskwa ostrzegła Waszyngton, by USA nie prowokowały i trzymały się z daleka od tego regionu. Tymczasem amerykańskie okręty wojenne regularnie przebywają na Morzu Czarnym, w tym krążownik i niszczyciel były tam pod koniec zeszłego miesiąca.
Amerykanie wprawdzie wycofali się po tym, jak nasiliły się walki między siłami Ukrainy, a wspieranymi przez Kreml prorosyjskimi separatystami w Donbasie, ale to nie zmieniło nastawienia Rosjan. Dziś swoje działania tłumaczą koniecznością przeprowadzenia ćwiczeń wojskowych.
W efekcie ukraińskie porty w Berdiańsku i Mariupolu zostały częściowo odcięte od świata. Rosjanie uniemożliwiają bowiem jednostkom niehandlowym i militarnym dotarcie do tych dwóch miast. W obliczu narastających napięć na wschodzie Ukrainy, tego typu odcięcie może mieć brzemienne w skutkach znaczenie dla rozwoju napiętej sytuacji.
Dyplomacja naszych wschodnich sąsiadów uważa to za pogwałcenie zasad prawa międzynarodowego i eskalację agresji przy pomocy niekonwencjonalnych metod. Apeluje też do Rosji o cofnięcie tej decyzji, ale nic nie wskazuje na to, by tak miało się stać. Od rosyjskiej aneksji Krymu w 2014 roku Cieśnina Kerczeńska znajduje się pod kontrolą Federacji Rosyjskiej i jest stałym elementem szantażu i moskiewskiej gry o wpływy w regionie.
Samotna walka
Kijów czuje się osamotniony w konfrontacji z potężnym sąsiadem. Do ostatniego spotkania liderów czwórki normandzkiej – Niemiec, Francji, Ukrainy, Rosji – na temat konfliktu w Donbasie doszło w grudniu 2019 roku. Ostatnia wideokonferencja z udziałem kanclerz Niemiec Angeli Merkel, prezydenta Francji Emmanuela Macrona i Władimira Putina zaniepokoiła stronę ukraińską. Nie ma się też co łudzić. Piątkowe spotkanie prezydenta kraju Wołodymyra Zełeńskiego z Macronem i późniejsza wspólna wideorozmowa z Merkel niewiele zmieniło.
Amerykanie z kolei kluczą. Nie spodziewają się ponownej rosyjskiej inwazji na Ukrainę w ciągu najbliższych dwóch tygodni. Zdaniem gen. Toda Woltersa, dowódcy wojsk amerykańskich w Europie, ryzyko jest „niskie lub średnie”. Przyznał jednak przed Kongresem, że Rosja skoncentrowała duże siły wokół granic z Ukrainą. W związku z tym zwiększają liczebność swojego kontyngentu w Niemczech o kolejnych 500 żołnierzy. Według sekretarza obrony USA Lloyda Austina ruch ten „podniesie bezpieczeństwo regionu i pomoże odstraszyć ewentualnego agresora”.
Moskwę może zatrzymać sprzedana Ukrainie amerykańska broń w czasach, gdy prezydentem USA był Donald Trump. Tak przynajmniej twierdził wówczas Wess Mitchell, który Departamencie Stanu za czasów Trumpa odpowiadał za kwestie europejskie i euroazjatyckie. Jego zdaniem pociski Javelin, które jako rakiety wystrzeliwane z przenośnej wyrzutni, zdolne są za pomocą podczerwieni namierzyć i zniszczyć czołg nieprzyjaciela z odległości do pięciu kilometrów, nie są pomyślane jako broń ofensywna. Mają służyć do powstrzymania Moskwy przed wkroczeniem na terytorium Ukrainy. Wszyscy jednak po cichu liczą, w tym Ukraina, że nie będzie okazji, by się przekonać o skuteczności pocisków.
Ogłoszone przez Amerykanów sankcje na Rosję obejmują obligacje rządowe i wydalenie dziesięciu dyplomatów. Powody są trzy. Po pierwsze, w administracji Bidena nie brakuje opinii, że Rosjanie próbowali ingerować w wynik zeszłorocznych wyborów prezydenckich w USA i pogłębiać wojnę kulturową w kraju, polaryzując i tak poróżnione amerykańskie społeczeństwo. Po drugie, chodzi o rosyjskie ataki hakerskie na agencje rządowe. Po trzecie, stałym powodem sankcji jest okupacja Krymu przez Rosję.
Choć sankcje są odpowiedzią na ofensywne i konfrontacyjne działania Rosji na arenie międzynarodowej, nic nie wskazuje na to, by były one skuteczne na tyle, by zmieniły retorykę Kremla. To po prostu język dyplomacji i sygnał płynący z Waszyngtonu do Moskwy, że Biały Dom bacznie przygląda się działaniom Putina.
Ukraina marzy, by na przyglądaniu się nie skończyło. W wywiadzie dla francuskiego dziennika „Le Figaro” Zełenski mówi wprost: „nie możemy bez końca siedzieć w poczekalni UE i NATO”. Świat patrzy na ręce administracji Bidena, która ma twardy orzech do zgryzienia, bowiem nie od dziś wiadomo, że amerykańskie oczy dużo chętniej spoglądają na Chiny i obszar Pacyfiku niż na Europę.
Źródło: onet.pl
We wtorek w mieście Marmaris w Turcji doszło do niebezpiecznego trzęsienia ziemi. W wyniki zdarzenia…
Podczas niedzielnej imprezy motoryzacyjnej "Moto Show Poland", będącej częścią King of Poland Drag Race Cup…
Instytut Meteorologii i Gospodarki Wodnej (IMGW) wydał ostrzeżenia pierwszego stopnia przed przymrozkami, które mogą wystąpić…
Eksperci z NASA i Uniwersytetu Toho dzięki nowoczesnym symulacjom komputerowym określili możliwy termin całkowitego zaniku…
O tym, jak wyglądało pierwsze spotkanie Aleksandra Kwaśniewskiego z przyszłą żoną dowiedzieliśmy się dopiero po…
Świat obiegła poruszająca wiadomość. Nie żyje papież Franciszek. Duchowny, który przez ponad dekadę kierował Kościołem…
Leave a Comment