Ukraińscy obrońcy Bachmutu są w bardzo ciężkiej sytuacji. Trzymają się, ale sami mają już wątpliwości, czy to ma sens. Rosjanie są bardzo bliscy okrążenia miasta. Ukraińskie dowództwo twierdzi, że nie ma zamiaru go poddawać i wysyła posiłki. Pozostaje wierzyć, że jest jakiś plan.
Żołnierze broniący Bachmutu wydają się go nie widzieć. Można to dostrzec na filmikach, które niektórzy z nich wrzucają do sieci z codzienną aktualizacją sytuacji. Na przykład żołnierza o pseudonimie Madziar, dowodzącego samodzielnym oddziałem „dronarzy”, zapewniających innym pododdziałom ukraińskim w rejonie miasta rozpoznanie i uderzenia z powietrza przy pomocy bezzałogowców. Przez długi okres wyraźnie miał wysokie morale i pewność co do kontrolowania sytuacji przez wojsko Ukrainy. Od kilku dni wyraźnie się to zmieniało, a w ostatnich filmikach wręcz otwarcie stwierdza, że nie wie, czy obrona miasta w tak niekorzystnym położeniu ma sens. Jeden z jego towarzyszy wprost mówi o bardzo wysokich stratach wśród Ukraińców (rzędu nawet ponad stu zabitych i rannych dziennie, a tygodniowo około pół tysiąca) i brakach amunicji.
Obrońcy Bachmutu pomimo wątpliwości deklarują, że nie mają zamiaru uciekać i będą twardo się bronić. Pozostaje im mieć nadzieję, że wyższe dowództwo ma jakiś plan i wizję, w imię których nie ewakuują miasta. Żołnierze na froncie nie muszą, a nawet nie powinni znać szczegółów planów kreślonych w sztabach. Wiara w sprawę, zaufanie do przełożonych i towarzyszy powinno starczyć. Choć w takich sytuacjach jak obecna, morale jest wystawiane na ciężką próbę.
Korytarz życia ma 4 kilometry szerokości
Rosjanie są bardzo bliscy domknięcia okrążenia miasta. Kluczowe było przełamanie ukraińskich pozycji obronnych w rejonie wsi Berchiwka i Jahidne na północ od Bachmutu, które dokonało się na przestrzeni ubiegłego tygodnia. Aktualnie mają już nacierać na wioskę Chromowe (rosyjska nazwa Aremiwskie), położoną bezpośrednio na zachód od miasta, w pobliżu której przebiegają ostatnie ukraińskie drogi zaopatrzeniowe. Doniesienia są sprzeczne, ale według jednych Rosjanie mają je już w zasięgu bezpośredniego strzału, według innych brakuje im do tego kontroli ostatnich pagórków na północ od Chromowego. Tak czy inaczej, są ich tak blisko, że nieustannie ostrzeliwują je artylerią, w tym najzwyklejszymi moździerzami. Poruszanie się po tychże drogach jest więc groźne i utrudnione, co ogranicza przepustowość. Stąd problemy z amunicją czy ewakuacją rannych. Szerokość pozostającego pod kontrolą Ukraińców korytarza życia ma około 4 kilometrów.
Uporczywa obrona miasta w takich realiach oznacza dwie rzeczy. Po pierwsze stwarza ryzyko, że Rosjanom uda się przeprowadzić silny atak, który przełamie ostatnie linie obrony i domknie okrążenie, zanim Ukraińcy walczący w samym mieście będą mieli możliwość się wycofać. To już nie kwestia zdobycia kilku wsi i serii umocnień, co zazwyczaj zajmowało Rosjanom dni, albo i tygodnie. To kwestia przełamania jednej linii albo w rejonie wsi Iwaniwskie (inaczej Krasne, południowy kraniec korytarzu życia), albo wspomnianego Chromowego. To może dokonać się w godziny. Będąc tak blisko upragnionego celu, Rosjanie muszą być szczególnie zmotywowani i gotowi do dużych poświęceń, co tym bardziej zwiększa ryzyko.
Po drugie bronienie się w takim półokrążeniu potęguje straty Ukraińców. Trudniej zaopatrywać obrońców w amunicję i ewakuować rannych. Rosjanom łatwiej ostrzeliwać ukraińskie pozycje z nowych kierunków, co czasem może mieć ogromne znaczenie podczas walk w ruinach. Kiedy wroga ma się z jednej strony, to na przykład można stworzyć sobie dobre stanowisko za stertą betonowych płyt z zawalonego bloku, które zapewnią ochronę. Jednak kiedy wróg jest też z boku i nawet z tyłu, to może za tę stertę płyt trafić granatem moździerzowym, który inaczej wybuchłby na niej.
Jaki jest sens?
Ogólnie sytuacja obrońców jest nie do pozazdroszczenia i nie mogą dziwić tony zwątpienia. Zwłaszcza że porzucenie Bachmutu i cofnięcie się kilka kilometrów na zachód, gdzie znajduje się pasmo wzniesień i na pewno kolejnych już obsadzonych umocnień, nie zmieniłoby prawie w ogóle przebiegu wojny. Rosjanie zdobyliby kupę gruzu, mogliby ogłosić wielki propagandowy sukces i to tyle, bo ogólna sytuacja byłaby niemal taka sama. Ukraińskie dowództwo deklaruje jednak, że zrobi coś odwrotnego. Bachmut ma być dalej broniony i do zrealizowania tego zadania są wysyłane posiłki. Przynajmniej tak twierdziła w środę w telewizji wiceminister obrony Hanna Maliar. Zapewniała przy tym, że to nie jest decyzja polityczna, ale wojskowa.
W takiej sytuacji jak ta zawsze istnieje obawa, że ze względu na znaczenie propagandowe Bachmutu politycy w Kijowie będą wymuszać na wojskowych jego obronę, nawet jeśli przestanie ona mieć sens militarny i będzie przynosić jedynie zbędne straty. Tak jak to się cały czas dzieje po stronie rosyjskiej, gdzie polityka dominuje nad rozsądkiem. Ukraińcy do tej pory byli w stanie wznieść się nad takie ograniczenia i wiele razy oddawali teren, jeśli jego obrona nie miała sensu z wojskowego punktu widzenia. W świecie idealnym politycy wyznaczają cele, zostawiają wojskowym swobodę w ich realizacji. Pozostaje mieć nadzieję, że rzeczywiście ukraińskie dowództwo pozostaje niezależne od presji politycznej.
Zakładając powyższe, być może uporczywa obrona Bachmutu ma jakiś sens. Jedno jest ewidentne od miesięcy. To wiązanie i wykrwawianie Rosjan, którzy poświęcają na zdobycie miasta ogromne środki, choć nie przyniesie im to żadnego przełomu w wojnie. Owszem będzie sukcesem i ułatwi dalsze zdobywanie Donbasu, ale nie w jakiś szczególny sposób. Być może ukraińskie oceny strat i wyczerpania Rosjan wskazują, że warto jeszcze trochę wytrzymać, zwłaszcza wobec rozpoczynania się roztopów, które na pewien czas utrudnią działania. Być może po wyschnięciu ziemi Ukraińcy chcą zacząć realizować jakiś swój plan ofensywy i utrzymanie do tego czasu uwagi Rosjan na Bachmucie jest do tego potrzebne?
Nie jest też wykluczone, że komunikaty o zamiarze obrony miasta i wysyłaniu posiłków są tylko zasłoną dymną dla przygotowań do faktycznego wycofania się. To musi zostać przeprowadzone szybko, sprawnie i z zaskoczenia, aby uniknąć poważnych strat. Nie ma pewności, ilu Ukraińców pozostało w samym Bachmucie, ale różne oceny wskazują na góra kilka tysięcy, głównie lekkiej piechoty. To stosunkowo niewiele, ale to nadal spory tłum, którego zorganizowane przedostanie się przez wąski korytarz życia musi zająć wiele godzin. Zrobienie tego tak, aby Rosjanie nie zdążyli rzucić wszystkiego co mają, do ataku na wrażliwych Ukraińców, to duże wyzwanie.
Nie jest też wykluczony bardziej pesymistyczny scenariusz, czyli że była presja polityczna na wojskowych w Kijowie, przez którą został przegapiony optymalny moment na porzucenie miasta, a teraz trwają próby ratowania sytuacji. Dowiemy się najpewniej w najbliższych dniach.
Źródło: gazeta.pl
W poniedziałek, 14 kwietnia, na antenie TV Republika odbędzie się debata kandydatów na prezydenta. Początek…
Dwie rosyjskie rakiety balistyczne spadły na centrum Sum. Zginęło 35 osób, wśród nich dwoje dzieci.…
Centralne Biuro Antykorupcyjne zatrzymało w piątek Mateusza W., prezentera TVN24 i TVN24 BiŚ specjalizującego się…
Dla wielu ludzi horoskopy są sposobem na lepsze zrozumienie siebie i swoich emocji. Nawet jeśli…
To była noc, o której kibice będą mówić jeszcze długo! Real Madryt, gigant europejskiego futbolu,…
Z wielkim smutkiem i bólem serca przyjęto wiadomość o śmierci 14-letniej Niny Sienkiewicz, uczennicy polskiej…
Leave a Comment