Polska

Żona biznesmena: podbite oko to cena za dobre życie

– „W głowie ci się poprzewracało. Ile ty kasy wydajesz? Myślisz, że jesteś jakąś luksusową utrzymanką? Za brzydka na to jesteś. I za stara” – mąż się roześmiał – wspomina Beata. – Przemoc domowa? Myślałam, że jest w domach, gdzie nie ma pieniędzy, pracy, on pije, a ona jest słaba, bezwolna. A jednak to zdarzyło się w moim domu – z kasą, basenem, mężem, który nie pił – mówi Beata, żona warszawskiego biznesmena.

  • Gdy zaszła w ciążę, mąż zabrał jej karty kredytowe. Potem uderzył. Raz. Za drugim razem tylko się zamachnął. Zaczęła pakować rzeczy, zamówiła taksówkę bagażową
  • Zaczął płakać, przepraszać. Mówił, że to przez stres, bo za PiS-u urzędy skarbowe mają wszystkich na widelcu – wspomina Beata. Uwierzyła
  • „W głowie ci się poprzewracało kobieto! Ile ty kasy wydajesz? Co ty sobie myślisz, że jesteś jakąś luksusową utrzymanką? Za brzydka na to jesteś. Nie mówiąc już o tym, że za stara”
  • Miała 37 lat. Zamiast pomyśleć: „Mój mąż to palant”, poczuła się brzydka, stara i rozrzutna
  • Wśród żon biznesmenów – kolegów męża, są takie, które non stop chodzą w ciemnych okularach.  Myślałam, że po nieudanym botoksie. Jedna z nich powiedziała, że mężowie je biją. Nie odchodzą, boją się, że jedyna praca jaką znajdą, to taka za dwa tysiące. Podbite oko to cena za dobre, bo wygodne życie”

Beata jest w trzecim miesiącu ciąży, jeszcze niewidocznej. Od ślubu, czyli od pięciu lat nie pracuje zawodowo. Oficjalnie, bo całe dnie pomaga mężowi w firmie. I prowadzi dom. Ta „rozrzutność” to zakupy w… Biedronce. – Tak, nie żadne torebki Louis Vuitton, z którymi kojarzy się żony biznesmenów! – tłumaczy Beata. I jeszcze, że owszem, torebki i drogie buty były, ale się skończyły. Dwa lata po ślubie. – Nie, mąż nie splajtował, nie chodzi o kryzys. To się zaczęło nagle, ot tak. A właściwie wtedy, gdy już nie miałam prawie żadnych dawnych znajomych, zostali mi tylko ci jego – mówi. – A już apogeum nastąpiło, gdy okazało się, że jestem w ciąży. Chyba mąż poczuł, że ma mnie w garści – wspomina Beata.

Paragon na serek

Jej mąż prowadzi trzy firmy produkujące ekskluzywne meble. Ich wspólny majątek (oprócz pieniędzy w kilku bankach) to: biurowiec z hotelem dla pracowników, dwupoziomowe mieszkanie pod Warszawą, trzypokojowe mieszkanie w Warszawie, mały jacht i dwie paralotnie, dom z basenem w Warszawie i dom w górach. Tylko że wszystko zarejestrowane na niego nie na nią. O tym, że jest jeszcze trzecia firma, i to na nią, dowiaduje się, że gdy mąż pierwszy raz ją uderzył. Natychmiast zagroziła rozwodem.

– Byłam już w ciąży, uznałam, że te paragony jeszcze zniosę, uznam za dziwactwo, ale przemocy nie – mówi. I dodaje: – Roześmiał się tylko, powiedział: „Tylko spróbuj. Wszystko jest na mnie. Nic nie dostaniesz. O, jeszcze mi dopłacisz. Ta firma, która jest na ciebie, przynosi straty. Powiem w sądzie, że jesteś pazerną leniwą babą i nawet jednej firemki nie potrafisz dopilnować!”.

W ciąży jest od trzech miesięcy. I właśnie od tego czasu musi zbierać te paragony – dowody na wszystkie zakupy. – Nawet na serek czy gazetę – mówi Beata. Mąż zabrał jej karty kredytowe. Wszystkie zawsze były na niego, ale nie widziała w tym problemu, bo mąż mówił, że przecież wszystko jest wspólne. I było.

– Teraz nie mogę płacić kartą, bo wtedy na wyciągu z konta widać tylko kwotę i nazwę sklepu, nie ma wyszczególnionych wszystkich produktów – tłumaczy Beata. – Mąż podlicza kwoty na koniec miesiąca, ma specjalny plik w Excelu – dodaje. W tym miesiącu na jedzenie na dwie osoby (ona i mąż) wydała tylko 1450 zł. – Mąż krzyczał, że udowodni mi, że można przeżyć miesiąc za 500. Kupuję soki 100-procentowe, on poszedł do sklepu, kupił litrowy karton za złotówkę. Choć trudno nazwać to sokiem, bo dla mnie to woda z cukrem, barwnikiem i aromatem. Chyba żadna kobieta w ciąży nie chciałaby tego pić, by nie zatruwać dziecka tą chemią! – mówi Beata.

Mąż ma zły czas

Gdy drugi raz straszył, że ją uderzy, ale tylko się zamachnął, zaczęła pakować rzeczy. Zamówiła taksówkę bagażową, powiedziała, że wyprowadza się do rodziców. – Zaczął płakać, przepraszać. Mówił, że ma zły czas w pracy, że w Polsce kryzys, że teraz urzędy skarbowe mają wszystkich bogatych na widelcu, i że bardzo przeżywa to, że będziemy mieli wreszcie dziecko – wspomina Beata. Uwierzyła, poczuła ulgę, że nie wyprowadzi się do rodziców. Był fajny seks na zgodę. Nazajutrz przyszedł do domu, poprosił, żeby spakowała letnie sukienki do walizki. – Dwie godziny później byliśmy już na lotnisku. Ta niespodzianka to były dwa tygodnie na Malediwach – opowiada Beata. Dwa tygodnie bez kłótni. Tydzień po powrocie znów się zaczęło.

Beata poszła do fryzjera i do kosmetyczki. Tego samego dnia. – Zrobił mi aferę, że zrobiłam manicure hybrydowy, a nie tradycyjny – tańszy. Powiedział, że żona jego kolegi kupiła sobie lampę do hybrydy i robi sobie sama manicure w domu, i sama farbuje włosy. Zaczęłam myśleć, że może rzeczywiście jestem rozpieszczona, bo przecież tyle kobiet kupuje farbę za 20 zł w Rossmanie – opowiada Beata. Mówi, że jej życie to roller coaster, że nigdy nie wie, czy mąż ją przytuli, czy upokorzy.

Selfie z telewizorem

Miesiąc temu znów ją uderzył. Była u lekarza i wróciła do domu 40 minut później niż zwykle. I znów przepraszał. – Ukląkł i powiedział, że po prostu się o mnie boi, bo przecież będziemy mieli dziecko, i że nie wiedział, że telefon mi się rozładował, że się o mnie bardzo martwił, że szalał z rozpaczy, i że nerwy mu puściły, gdy wreszcie wróciłam – opowiada Beata.

Miała poczucie winy, że nie naładowała telefonu przed wyjściem do lekarza, i że nie miała w samochodzie ładowarki. Zaczęła bardziej się starać, by nie prowokować męża. Wkrótce uznał, że musi wiedzieć, gdzie ona jest w ciągu dnia, na wypadek, gdyby zaczęła przedwcześnie rodzić. – Kazał mi mieć włączoną lokalizację w iPhonie – opowiada.

Raz pojechała do koleżanki, które kupiła mieszkanie na Kabatach. Zdziwił się, że Beata tam jest, bo nie miała tam dotąd znajomych. – Zadzwonił, powiedziałam, że jestem u Gośki. Kazał mi natychmiast zrobić z nią selfie. A wcześniej włączyć TVN, żeby widział w tle, co jest na pasku w telewizorze! Uznałam, że to już jakaś paranoja. Nie zrobiłam tego – mówi.

Gdy wróciła do domu, znów ją uderzył. Pojechała do rodziców. – Byłam pewna, że powiedzą, żebym już nigdy nie wróciła do męża. A mama powiedziała coś w stylu: „Córeczko, masz dom z basenem, wycieczki, samochód. Wiele kobiet by się dało za to pokroić! No i jeszcze będziesz miała dziecko. Przecież my cię nie utrzymamy, tym bardziej z dzieckiem. Myśl o nim i o nas wszystkich!”. A ojciec: „Już ja wiem, jak ty umiesz dać popalić! Nam nieraz dałaś, pamiętasz?! Po co ty męża prowokujesz? Zawsze byłaś niewdzięczna” – wspomina Beata. – Poczułam się, jakbym straciła rodziców, jakbym została w jeden wieczór sierotą – mówi.

Odejść, ale nie dziś

Chce zadzwonić do dawnych koleżanek ze studiów i z liceum. Wyżalić się. Uświadomiła sobie, że nie ma do kogo. – Ludzie się wykruszyli w ciągu dwóch lat po moim ślubie. Może z zazdrości? Może za bardzo epatowałam swoim szczęściem? Czułam się z moim mężem jak Kopciuszek, który złapał Pana Boga za nogi. Nie kryłam się z tym – mówi.

Żałuje, że wrzucała na Facebooka zdjęcia z „wypasionych” wakacji. – Straciłam chyba kontakt z rzeczywistością, nie zauważałam, że większość ludzi żyje inaczej. Otoczyłam się tylko znajomymi męża, bo moje dawne koleżanki nie miały tyle kasy, by jeździć z nami na wakacje, które wymyślał mąż – tłumaczy.

I jeszcze, że wśród żon jego kolegów sporo jest takich, które nawet wieczorem nie zdejmują z twarzy okularów słonecznych.- Zawsze myślałam, że pewnie są ofiarami nieudanych botoksów i liftingów wokół oczu. Dopiero teraz zorientowałam się, że to ofiary przemocy domowej! Przyznały się, gdy zaczęłam im się żalić na męża, że mnie uderzył – opowiada.

– Co powiedziały? Jedne, że boją się odejść, bo są po „50”, nigdy nie pracowały i nie znajdą pracy. A inne? Głupio o tym mówić, ale myślę, że nie odchodzą, bo traktują podbite oko jako cenę za dobre życie. Domy i futra za sporadyczną przemoc. Niektóre z tych kobiet były bite przez ojców albo widziały, jak ich ojcowie biją ich mamy. Ojcowie, którzy kiepsko zarabiali albo bezrobotni. Uważają, że tak bywa i cieszą się, że przynajmniej nie żyją w biedzie, jak w dzieciństwie – mówi Beata.

Czuje się jak w matni. Chce odejść. Czuje, że kiedyś to zrobi. Jeszcze nie dziś. – Boję się zostać sama w ciąży, że nie będę miała z czego żyć. I jeszcze tego, że wszyscy, którzy widzieli, że tak mi się udało, zobaczą, że to wszystko to był domek z kart. Boję się, że w głębi duszy się ucieszą. Wstyd mi, że jestem jak Dulska, bardziej niż biedy, boję się, że wszyscy zobaczą moje upokorzenie. I wstyd mi, ale wciąż się łudzę, że mąż mnie kocha, że jak urodzi się dziecko, to się zmieni. Może namówię go i pójdziemy razem na terapię?

Źródło: onet.pl

Helena

Leave a Comment

Najnowsze posty

Obowiązkowa w każdym domu. Minister podpisał rozporządzenie

Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji (MSWiA) wprowadziło nowe regulacje, które nakładają obowiązek montażu autonomicznych czujek…

3 dni temu

Masowe zatrucie chlorem na basenie w Ustce. Kolejne dziecko trafiło do szpitala

Tragiczne wieści po zatruciu chlorem ośmiorga dzieci na basenie w Ustce. Eska informuje, że kolejny…

3 dni temu

Wszystko jest już jasne. Prawda o małżeństwie Jarusia z „Chłopaków do wzięcia” wyszła na jaw

Miłosne perypetie Jarusia z “Chłopaków do wzięcia” są bardzo przewrotne. Uczestnik kultowego programu najpierw długo…

3 dni temu

Krzysztof Ibisz zdradził płeć dziecka. Nie kryje radości. „Czekałem całe życie”

Krzysztof Ibisz postanowił podzielić się z fanami kilkoma ważnymi nowinami. Prezenter przy okazji zdradził płeć…

3 dni temu

Zostawił rodzinę, wyjechał do Moskwy. Ivan Komarenko szokuje zdjęciami

Wokół Ivana Komarenko w ostatnich latach narasta coraz więcej kontrowersji. Muzyk najpierw sprzeciwiał się szczepieniom…

3 dni temu

Odszedł Jerzy Majchrzak. Nie doczekał wyjaśnienia śmierci syna

Podobnie jak żona nie doczekał ukarania winnych śmierci ich syna Piotra, najmłodszej ofiary stanu wojennego…

3 dni temu