Tylko w ubiegłym roku w Krakowie policja przyjęła zawiadomienia o zaginięciu 52 młodych mężczyzn do 35 roku życia. Od początku 2019 roku odnotowano 22 zgłoszenia o zaginionych z tej grupy wiekowej. Część poszukiwań kończy się szczęśliwie, inne trwają latami. Często trop urywa się w okolicach Wisły.
W tym roku krakowska policja poszukiwała m.in. 26-letniego Pawła T. i 25-letniego studenta Akitaki T. z Japonii, który uczył się na krakowskiej Akademii Muzycznej. Ciała obu zaginionych wyłowiono z Wisły.
Obecnie poszukiwanych jest trzech młodych mężczyzn, którzy zaginęli w Krakowie. Wśród nich jest 20-letni Argentyńczyk Amir Etchechoury, który przyjechał do pracy w Krakowie. Nieznane są także losy 27-letniego pracownika jednej z firm telekomunikacyjncych – Pawła Siudaka, który zaginął z soboty na niedzielę, 3 marca. Po raz ostatni był widziany w okolicy klubu Cocon nad Wisłą. 27-latek planował wrócić do domu, na os. Podwawelskim. Znajomi mieli zaproponować mu taksówkę. Z ich relacji wynika, że odmówił. Wszystkie możliwe trasy, którymi 27-latek mógł wracać do domu, prowadzą w okolicach Wisły. W czerwcu Paweł miał brać ślub. Jego narzeczona odchodzi od zmysłów. Wciąż nie wiadomo, co wydarzyło się feralnej nocy.
– Poszukiwania Pawła utknęły w martwym punkcie. Ostatni raz widać go na kamerze monitoringu PGNiG przy ul. Gazowej, dalej ślad się urywa. Brak monitoringu to dla nas główne utrudnienie. Gdyby były kamery, byłoby o wiele łatwiej. W takich przypadkach liczy się czas – mówi Katarzyna Kośmider, narzeczona zaginionego 27-letniego Pawła Siudaka w rozmowie z Fakt24. Przy Bulwarach Wiślanych nie ma monitoringu. Bez niego trudno ustalić, czy ktoś wpadł do wody w wyniku nieszczęśliwego wypadku, czy może został przez kogoś celowo popchnięty.
Co się stało z młodymi mężczyznami z Krakowa?
Rok temu cały Kraków śledził sprawę zaginionego 34-letniego Piotra Kijanki. Po dwóch miesiącach poszukiwań ciało mężczyzny znaleziono w Wiśle, przy stopniu wodnym Dąbie. 34-latek zostawił dwuletniego synka i ciężarną żonę.
– Niestety wciąż zdarzają się sytuacje, które są tragiczne w skutkach, a których ostateczne wyjaśnienie nie jest możliwe ze względu na brak materiału dowodowego. Są też takie, które można by wyeliminować, redukując ich występowanie lub w ogóle im zapobiec. To wszystko jest możliwe m.in. dzięki zainstalowaniu systemu monitoringu miejskiego – mówi Agnieszka Kijanka, żona tragicznie zmarłego Piotra Kijanki w rozmowie z Fakt24.
Młoda wdowa była pomysłodawczynią projektu do budżetu obywatelskiego „Bezpieczni na Bulwarach”, w ramach którego nad Wisłą miała powstać sieć kamer. W tym roku zamierza ponownie walczyć o jego realizację.
Przy poszukiwaniach najważniejszy jest czas
Maciej Rokus szef Grupy Specjalnej Płetwonurków RP, biegły sądowy i pełnomocnik wojewody warmińsko – mazurskiego ds. bezpieczeństwa od początku swojej pracy w zawodzie wraz z Grupą Specjalną Płetwonurków RP oddał ponad 300 ciał rodzinom osób zaginionych. Niektóre z nich zostały ujawnione po kilkunastu latach. Jak podkreśla Rokus w rozmowie z Fakt24, monitoring na Bulwarach Wiślanych pomógłby potwierdzić, czy poszukiwana osoba rzeczywiście znalazła się w wodzie. Szanse, że montaż kamer uratuje komukolwiek życie, są jednak znikome.
– Przy poszukiwaniach w takim miejscu najważniejszy jest czas. Kiedy my – płetwonurkowie wkraczamy do akcji, na ratunek zwykle jest już za późno. Nic się nie zmieni, jeżeli Polacy nie będą dbać o swoich znajomych, przyjaciół, czy o klientów, którzy zostawiają kilkaset złotych w barze. Każdy z nas powinien być świadomy tego, jak ważne jest zapewnienie drugiej osobie bezpiecznego powrotu do domu – dodaje Szef Grupy Specjalnej Płetwonurków RP.
Jego zdaniem w każdej większej imprezie powinna brać udział jedna osoba, której zadaniem będzie dbanie o bezpieczeństwo pozostałych.
Wtedy najtrudniej jest odnaleźć ciało
Jak mówi Maciej Rokus, o tej porze roku woda w Wiśle ma ok. 3-4 stopnie. Kiedy człowiek znajdzie się w rzece, dusi się wodą, która wpada przez nos i gardło do płuc. Utonięcie przebiega podobnie, jak uduszenie. – Żeby kogoś znaleźć, ekipa z sonarem powinna niezwłocznie rozpocząć poszukiwania – tłumaczy Maciej Rokus w rozmowie z Fakt24.
Biegły sądowy podkreśla, że ciało w pierwszej fazie po utonięciu ma tzw. pływalność ujemną. Oznacza to, że jest ciągnięte siłą nurtu po dnie koryta rzeki. Wtedy przemieszcza się bardzo wolno, więc najłatwiej jest je odnaleźć. O wiele trudniej jest namierzyć zwłoki po tygodniu lub kilkunastu dniach od zatonięcia.
– Im więcej czasu upływa, tym większe jest prawdopodobieństwo, że ciało utknie w takim miejscu, że my nie jesteśmy w stanie go namierzyć lub osiągnie powierzchnię po dłuższym czasie, w zależności od pory roku – od kilkunastu dni do kilku miesięcy. Na wielu odcinkach Wisły jest nagromadzonych dużo różnych obiektów i występują nagłe zmiany głębokości – tłumaczy Rokus.
Z biegiem czasu ludzkie zwłoki zmieniają swoją pływalność przez to, że puchną. W układzie pokarmowym tworzą się gazy. Proces ten jest szybszy, kiedy przed tragedią człowiek pił alkohol. – Wtedy ciało zaczyna wypierać do góry, idzie ku powierzchni, czyli zmienia swoją pływalność na dodatnią. Zaczyna dryfować po rzece i często dostrzegają je przechodnie spacerujący nad Wisłą – dodaje Maciej Rokus dla Fakt24.
Tutaj najczęściej znajdują ciała
Maciej Rokus w rozmowie z Fakt24 podkreśla, że w 90 proc. przypadków poszukiwania zaginionych w Wiśle na terenie Krakowa kończą się przy elektrowni wodnej na stopniu Dąbie. Przed turbinami elektrowni jest zamontowana specjalna krata. Zatrzymuje ona mechaniczne obiekty, które mogłyby uszkodzić łopaty turbin. Zwykle to przy niej zatrzymują się ciała.
Jak zaznacza szef Grupy Specjalnej Płetwonurków RP, poszukiwania na dnie rzeki są bardzo trudne m.in. ze względu na liczne obiekty: powalone drzewa, filary starych i nowych mostów, fragmenty konstrukcji stalowych, czy druty zbrojeniowe. O te wszystkie elementy mogą zaczepić się ludzkie zwłoki.
– Gdyby koryto rzeki stanowiło linię prostą, to ciała ludzi i truchła zwierząt popłynęłyby w kierunku morza – podkreśla Rokus.
Co z kamerami na Bulwarach Wiślanych?
Rodziny zaginionych już w ubiegłym roku walczyły o to, aby Bulwary Wiślane przestały być czarnym punktem na mapie Krakowa. Pomóc miałby system kamer monitoringu, dzięki którym łatwo będzie można ustalić, przydarzyło się zaginionym, których widziano po raz ostatni w okolicach Wisły. Krakowski radny Łukasz Wantuch uważa, że po tragediach, jakie wydarzyły się nad Wisłą należy znaleźć w budżecie miasta pieniądze na montaż kamer na Bulwarach.
– Chciałbym, żeby w budżecie Krakowa znalazł się milion złotych na montaż 200 kamer bezprzewodowych na latarniach przy Bulwarach Wiślanych. Wiosek w tej sprawie uzyskał już akceptację naszego klubu radnych. Rozpoczynamy także rozmowy dotyczące powołania Komisji Monitoringu miejskiego w Radzie Miasta – deklaruje Łukasz Wantuch w rozmowie z Fakt24.
1
Paweł Siudak zaginął nad Wisłą na początku marca.
2
Z rzeki wyłowiono ciało 25-letniego studenta z Japonii, który uczył się w Krakowie.
3
W ubiegłym roku cały Kraków żył sprawą zniknięcia Piotra Kijanki.
4
Poszukiwania studenta Pawła T. również zakończyły się tragicznie.
5
Amir Etchechoury jest poszukiwany
Źródło: fakt.pl
Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji (MSWiA) wprowadziło nowe regulacje, które nakładają obowiązek montażu autonomicznych czujek…
Tragiczne wieści po zatruciu chlorem ośmiorga dzieci na basenie w Ustce. Eska informuje, że kolejny…
Miłosne perypetie Jarusia z “Chłopaków do wzięcia” są bardzo przewrotne. Uczestnik kultowego programu najpierw długo…
Krzysztof Ibisz postanowił podzielić się z fanami kilkoma ważnymi nowinami. Prezenter przy okazji zdradził płeć…
Wokół Ivana Komarenko w ostatnich latach narasta coraz więcej kontrowersji. Muzyk najpierw sprzeciwiał się szczepieniom…
Podobnie jak żona nie doczekał ukarania winnych śmierci ich syna Piotra, najmłodszej ofiary stanu wojennego…
Leave a Comment