37-letni Tomasz zmarł po interwencji policji. Rodzina mężczyzny zapewnia, że nie spoczną, dopóki nie wyjaśnią, co stało się w hotelu w Ełku. Sprawa jest bardzo tajemnicza i przypomina historię Igora Stachowiaka. Po przewiezieniu na komisariat 25-latek był wielokrotnie rażony paralizatorem i duszony. Nieludzkie tortury zakończyły się śmiercią. Jego oprawców tłumaczono koniecznością użycia „środków przymusu bezpośredniego”. Policjantów, którzy przyjechali do Tomasza tak samo usprawiedliwiają ich przełożeni. Zdaniem ojca Stachowiaka istotne jest, by rodzina 37-latka dotarła i zabezpieczyła wszystkie nagrania z interwencji w hotelu.
Tragiczne zdarzenia rozegrały się w nocy z 13 na 14 sierpnia w Ełku (woj. warmińsko-mazurskie). Do jednego z hoteli na terenie miasta wezwano policję. Zgłaszającym był Tomasz W., mieszkaniec Filipowa (woj. podlaskie). Mężczyzna czuł się zagrożony i podejrzewał, że w trakcie spotkania z nowo poznaną kobietą został odurzony narkotykami. Przypuszczał, że w ten sposób ktoś chce go okraść. W czasie policyjnej interwencji Tomasz, który prosił o pomoc, przestał oddychać. 37-latka nie udało się uratować.
Co się wydarzyło w Ełku?
Tuż po północy – jak podał serwis OKO.press – mężczyzna miał krzyczeć „Dzwońcie po policję! Policja! Ratunku! Pomocy!”. 37-latek próbował też skontaktować się ze znajomymi za pomocą Messengera. Kiedy jedna z przyjaciółek odebrała telefon, usłyszała tylko pisk. Potem Tomasz nie odbierał telefonu.
Rodzeństwo 37-latka Justyna i Robert w rozmowie z Fakt24 powiedzieli, że są przekonani, iż ich brat nie sięgnął po środki odurzające z własnej woli. Podejrzewają, że ktoś mógł mu czegoś dosypać lub wstrzyknąć. Tomasz miał być w pokoju z kobietą, którą prawdopodobnie poznał za pośrednictwem aplikacji randkowej.
Sąsiedzi hotelu nic nie widzieli i nic nie słyszeli?
Kobieta mieszkająca ulicę dalej mówiła, że słyszała jak jakiś mężczyzna wzywa pomocy. Widziała policyjny wóz, a około godziny później karetkę, jednak osoby, których domy sąsiadują z hotelem twierdzą, że nic nie widziały i nic nie słyszały.
Na miejscu pojawiły się dwa radiowozy. Policjanci nie wezwali jednak pogotowia, mimo takiego obowiązku. Świadek, z którym rozmawiała reporterka Fakt24 przekazał, że po interwencji policji pokój, w którym przebywał 37-latek był zdemolowany. Drzwi były wyłamane, a na ścianie zauważono ślady, jakie może zostawić gumowe obuwie. Przed hotelem znajdowały się plamy krwi.
Policja twierdzi, że Tomasz był agresywny
W przesłanym oświadczeniu policja tłumaczy, że Tomasz W. przebywał w pokoju z 21-letnią kobietą, która była przestraszona i wzywała pomocy, on natomiast miał być pobudzony i agresywny. Z uwagi na to, że drzwi były zamknięte i nie reagowano na wezwania ich otwarcia, zdecydowano o wejściu siłą. W dalszej części Robert Borkowski z ełckiej policji twierdzi, że 37-latek stawiał opór dlatego zastosowano wobec niego „środki przymusu bezpośredniego”. Podczas przeprowadzania go do radiowozu stracił przytomność. Wówczas wezwano karetkę, rozpoczęto też reanimację, ale mężczyzna zmarł.
– Ze wstępnych ustaleń prokuratury wynika, że przyczyną śmierci mężczyzny była ostra niewydolność krążeniowo-oddechowa. Potrzebne są jednak dalsze badania, by ustalić, co wywołało ostrą niewydolność u mężczyzny – przekazał Fakt24 szef ełckiej prokuratury.
Krewni nie poznali go w trumnie
To jak wyglądał Tomasz po interwencji policji opisało w rozmowie z Fakt24 rodzeństwo mężczyzny. Justyna i Robert powiedzieli, że ich brat miał zmasakrowaną twarz i m.in. złamany nos. – Po prawej części twarzy nie miał skóry na policzku, wgłębienie, lewe ucho czarne – wyliczała pani Justyna. Krewni mieli problem z rozpoznaniem go, przeżyli szok. Ich relację potwierdzają zdjęcia z domu pogrzebowego. OKO.press twierdzi, że policjanci obezwładnili Tomasza gazem pieprzowym, przyduszali go, zakuli i siłą wyprowadzili z lokalu. Funkcjonariusz miał też zabrać jednemu ze świadków interwencji telefon komórkowy i skasować dwa nagrania z policyjnej akcji.
Historia Tomasza przypomina sprawę Igora Stachowiaka
Tragiczna historia 37-latka przywodzi na myśl sprawę Igora Stachowiaka z Wrocławia. W maju 2016 roku trafił na komisariat Wrocław-Stare Miasto, skąd zabrano go z rynku. Powodem zatrzymania był fakt, że policjanci szukali mężczyzny, który dwa dni wcześniej zbiegł funkcjonariuszom z patrolu. 25-latek wracał właśnie z kluby i był podobny do poszukiwanego. Na komendzie był wielokrotnie rażony paralizatorem i duszony przez czterech policjantów. Zmarł kilka godzin później. Dopiero po nagłośnieniu sprawy przez media w 2017 roku ze stanowiskami pożegnali się m.in. komendant dolnośląskiej policji wojewódzkiej we Wrocławiu i jego zastępcę ds. prewencji. Inni dowódcy przeszli na wcześniejsze emerytury.
Rodzina Igora wciąż dochodzi sprawiedliwości przed sądem. Ten co prawda skazał czterech policjantów na kary bezwzględnego więzienia, ale największy wyrok to 2 lata i 6 miesięcy dla Łukasza R., co nie usatysfakcjonowało bliskich 25-latka. Odwołali się więc od wyroku.
Maciej Stachowiak przyznał, że takie historie są trudne do wyjaśnienia
Rodzeństwo Tomasza, choć podobnie jak w przypadku Igora sprawie towarzyszy zmowa milczenia, nie ustaje w tym, by walczyć o prawdę. – Współczuję rodzinie zmarłego – powiedział Fakt24 Maciej Stachowiak, ojciec 25-latka. – Nawet, jeśli był agresywny po narkotykach, które mógł przyjąć nie z własnej woli, policja w tym kraju jest od tego, żeby mu pomóc – podkreślił ojciec Igora Maciej Stachowiak. – Takiego mężczyznę trzeba wyciszyć, może nawet lekarz powinien mu podać zastrzyk uspokajający – dodał.
Maciej Stachowiak przyznał, że takie historię są trudne do wyjaśnienia. Tym bardziej, jeśli organy ścigania nie mają woli ich rozwiązania. Podkreślił, że trzeba działać od razu, bo dowody mogą ginąć. – Ważne są bilingi pokrzywdzonego. Z kim rozmawiał, jak długo, kiedy i co mówił. Jeśli dzwonił na pogotowie, to ta rozmowa została nagrana i powinna być zabezpieczona – powiedział Fakt24 Maciej Stachowiak. – Trzeba wynająć dobrego prawnika, najlepiej nie z tego samego miasta. Potrzebny jest mecenas, który będzie walczył o prawdę, a nie stosował spychologię – wyjaśniał.
– Istotne są wyniki sekcji zwłok – dodał Maciej Stachowiak. – Jeśli były nagrania z interwencji policji, to też powinny być zabezpieczone. Każdy ma bowiem prawo nagrywać interwencję policji – wskazał. Zaznaczył również, że wszelkie ślady, materiały w pokoju hotelowym bądź na zewnątrz budynku powinny zostać zabezpieczone. – Od tego jest Biuro Spraw Wewnętrznych Policji – dodał.
Prokuratorskie postępowanie
Obecnie postępowanie zostało przekazane Prokuraturze Rejonowej w Augustowie (woj. podlaskie), a nadzoruje je suwalska prokuratura. To standardowe działanie związane z zapewnieniem bezstronności postępowania. Sprawa bowiem dotyczy funkcjonariuszy z Ełku.
Rodzina zmarłego twierdzi, że policja przekroczyła swoje uprawnienia. Siostra zmarłego 37-latka złożyła zawiadomienie o możliwości przekroczenia uprawnień i niedopełnienia obowiązków przez policjantów podejmujących interwencję. Zawiadomienie zostało dołączone do akt sprawy – potwierdzono nam w prokuraturze.
1
Tomasz zmarł po interwencji policji
2
Tragiczne zdarzenia rozegrały się w nocy z 13 na 14 sierpnia w Ełku
Źródło: fakt.pl
Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji (MSWiA) wprowadziło nowe regulacje, które nakładają obowiązek montażu autonomicznych czujek…
Tragiczne wieści po zatruciu chlorem ośmiorga dzieci na basenie w Ustce. Eska informuje, że kolejny…
Miłosne perypetie Jarusia z “Chłopaków do wzięcia” są bardzo przewrotne. Uczestnik kultowego programu najpierw długo…
Krzysztof Ibisz postanowił podzielić się z fanami kilkoma ważnymi nowinami. Prezenter przy okazji zdradził płeć…
Wokół Ivana Komarenko w ostatnich latach narasta coraz więcej kontrowersji. Muzyk najpierw sprzeciwiał się szczepieniom…
Podobnie jak żona nie doczekał ukarania winnych śmierci ich syna Piotra, najmłodszej ofiary stanu wojennego…
Leave a Comment