Do 15 września nauczyciele mają zdecydować czy będą strajkować. Uczniowie jednak już 2 września wejdą do przepełnionych szkół, z których niektórzy będą wracać grubo po godzinie 19:30. Pierwszy dzwonek jeszcze nigdy nie był podłączony do takiej mieszanki emocjonalnej.
Pod koniec poprzedniego roku szkolnego nikt nie był pewien, czy 2 września nauczyciele rozwijać będą strajkowe transparenty, czy otwierać dzienniki. 27 kwietnia szef ZNP Sławomir Broniarz zdecydował o zawieszeniu strajku trwającego od 8 kwietnia.
– Dajemy premierowi czas do września – mówił wtedy Broniarz. Jak podkreślał, związek zawiesił strajk, ale go nie skończył. Przez wakacje nie udało się z rządem wynegocjować żadnego porozumienia. A na pewno porozumienia satysfakcjonującego nauczycieli. Strajk jest zawieszony, dzieci i ich rodzice 2 września stawią się na pierwszych apelach. To jednak nie kończy sprawy. Konflikt o polską szkołę trwa w najlepsze. Na razie nie ucierpią na nim uczniowie.
Pytanie tylko, czy pracownicy oświaty rzeczywiście będą chcieli protestować? Według badania przeprowadzonego przez uniwersytety w Warszawie, Gdańsku i Krakowie, ponad 40 proc. nauczycieli popiera strajk. Jednak 66 proc. jest za tym, by kontynuować protest w… delikatniejszej formie.
Z kolei według badania zleconego przez Międzyszkolny Komitet Strajkowy ponad 80 proc. nauczycieli uważa, że kwietniowy strajk nie przyniósł oczekiwanego rezultatu. Tego już nie badano, ale nie jest żadną tajemnicą, że zbyt dużo ich kosztował.
To było zbyt kosztowne?
Miesiąc poprzedniego protestu kosztował nauczycieli utratę dużej części wynagrodzenia. Specjalny fundusz strajkowy wystarczył na wypłaty po 500 zł brutto protestującym nauczycielom, ale dostali je nieliczni.
Decyzje w sprawie protestu zapadną na prezydium ZNP 16 września. Być może start akcji strajkowej związkowcy wyznaczą na chwilę przed wyborami. Tego jednak nie wiemy, jednak pewne jest, że na wynik sondaży przeprowadzonych wśród nauczycieli na pewno wpływ będą miały pierwsze dni w tłoku podwójnego rocznika.
We wrześniu pojawią się w szkołach średnich absolwenci zlikwidowanych gimnazjów oraz ósmych klas z podstawówek. Oznacza to o blisko 370 tys. więcej uczniów w klasach pierwszych niż w poprzednim roku. Przepełnienia w niektórych miejscach nie da się uniknąć.
Minister Piontkowski ciągle zapewnia, że problemy mogą pojawić się w tylko niewielkich szkołach, gdzie „część uczniów skończy zajęcia o godz. 16.30, zamiast o 14”. Optymizmu nie podzielają jednak nauczyciele.Licealiści w salach wynajętych od podstawówki
Jak już pisaliśmy w money.pl w wielu polskich szkołach lekcje kończyć się będą o 19:30. Niektóre placówki próbują się bronić przed tym scenariuszem, jak mogą. Lubelskie IV LO wynajęło np. dodatkowe sale.
Połowa z dziesięciu pierwszych klas będzie chodziła na część zajęć do pobliskiej Szkoły Podstawowej nr 19. Tylko dlatego będą kończyć o godzinie 17. Bez wsparcia podstawówki mogliby nie wyjść ze szkoły przed 20. O tym, że nocne lekcje są niemal pewne w programie „Money. To się liczy” wiceprezes ZNP Krzysztof Baszczyński. Dodawał, że „szkoły zeszły do podziemia”, gdyż niektóre placówki na sale przerobiły wszystkie dostępne piwnice.
Jak mówił nam Artur Sierawski z koalicji „Nie dla chaosu w szkole” to po prostu niemożliwe, by w niektórych szkołach tak zaplanować rozkład zajęć, by lekcje nie kończyły się wieczorem.
– Wystarczy sprawdzić zeszłoroczne plany, gdzie zajęcia trwały co najmniej do 16 z minutami. To, co będzie teraz, skoro w większości szkół do pierwszych klas przyszło dwa razy więcej uczniów niż zwykle?
Przed 21 w domu?
Z kolei w jednej ze szkół w Katowicach przerobiono na klasy wszystkie pomieszczenia, jakie się dało. Stare graciarnie, magazynek, pokój nauczycielski. Wszystko, by jakoś opanować wezbraną po reformach PiS falę uczniów.
Im bliżej pierwszego dzwonka, tym więcej planów lekcji publikują uczniowie i nauczyciele na Twitterze. Poniżej tylko dwa z nich.
Co to oznacza dla uczniów? Dotrą do domu może o 20, a może trochę później. Potem jeszcze tylko zadania domowe, wkuwanie do kartkówki, klasówki i gdzieś po północy będą wolni. Trzeba będzie się szybko wysypiać, bo w przeładowanych szkołach zajęcia przecież niekiedy zaczynać się będą o 7:30.
Jednak jak sprawdziliśmy i z tym może być problem. Transport nie jest gotowy na reformy w edukacji. Komunikacja miejska zwykle najczęściej kursuje w godzinach porannych oraz między 15 a 18, kiedy najwięcej osób z niej korzysta. Liczba kursów spada w godzinach przedpołudniowych oraz wieczorno-nocnych.
Tak jest np. w Bochni, dwie z ważnych linii kończą kursowanie właśnie po 19. Tymczasem lekcje będą tam trwały do 19:30. Ci uczniowie będą więc do domu chodzić pieszo jak Leszek, bohater serialu z lat 70. „Daleko od szosy”. Tyle że on mieszkał w odciętej od świata wsi i blisko 50 lat temu.
Źródło: money.pl
Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji (MSWiA) wprowadziło nowe regulacje, które nakładają obowiązek montażu autonomicznych czujek…
Tragiczne wieści po zatruciu chlorem ośmiorga dzieci na basenie w Ustce. Eska informuje, że kolejny…
Miłosne perypetie Jarusia z “Chłopaków do wzięcia” są bardzo przewrotne. Uczestnik kultowego programu najpierw długo…
Krzysztof Ibisz postanowił podzielić się z fanami kilkoma ważnymi nowinami. Prezenter przy okazji zdradził płeć…
Wokół Ivana Komarenko w ostatnich latach narasta coraz więcej kontrowersji. Muzyk najpierw sprzeciwiał się szczepieniom…
Podobnie jak żona nie doczekał ukarania winnych śmierci ich syna Piotra, najmłodszej ofiary stanu wojennego…
Leave a Comment