Nieskuteczna interwencja funkcjonariuszy wobec 37-letniej kierującej, demolującej stację paliw w Rymaniu oraz grupa siedmiu mundurowych pilnująca jednej kobiety w Warszawie – te dwie sytuacje z ostatnich dni budzą wciąż duże emocje społeczne. I każą stawiać pytania o kondycję polskiej policji. O opinię w tej sprawie poprosiliśmy samych funkcjonariuszy tej formacji, byłych i obecnych.
Przypomnijmy, w nocy z 27 na 28 lutego na stacji paliw w Rymaniu w województwie zachodniopomorskim wezwani na miejsce policjanci próbowali zatrzymać kierującą osobowym bmw kobietę. 37-latka wjechała najpierw autem do sklepu, a potem wycofała i zawróciła. Policjanci, którzy byli na miejscu, oddali kilka strzałów w kierunku samochodu oraz próbowali wybić szybę, aby zatrzymać kobietę. Nie udało się. 37-latka z piskiem opon odjechała ze stacji.
Potem sama zgłosiła się do jednego z komisariatów policji w oddalonym o ponad 40 km Koszalinie. Została zatrzymana. Kobieta usłyszała zarzuty m.in. uszkodzenia mienia oraz narażenia na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, a także wywierania wpływu na czynności policji. A w Polsce rozpętała się dyskusja na temat interwencji policjantów. Miejscowa komenda prowadzi postępowanie sprawdzające w tej sprawie.
Duże emocje społeczne budzi też sytuacja, do jakiej doszło 1 marca w Warszawie. Tego dnia ulicami Warszawy przeszedł Marsz Żołnierzy Wyklętych. Zgromadzenie zabezpieczały tradycyjnie duże siły policyjne, w tym kilkadziesiąt radiowozów. Tymczasem aż siedmiu funkcjonariuszy zostało oddelegowanych do pilnowania… „Babci Kasi”, znanej aktywistki, która pojawiła się w pobliżu zgromadzenia. Do internetu trafiły filmy, na których widać m.in. jak grupa policjantów czeka przed sklepem, aż kobieta zrobi w nim zakupy, a potem mundurowi idą za nią krok w krok.
– Do każdego filmu można stworzyć odpowiednią legendę. Przypominam, że my legendami się nie zajmujemy, a jesteśmy od zapewnienia bezpieczeństwa. Tego dnia mieliśmy zarejestrowanych osiem zgromadzeń. Niestety tradycją już jest to, że znajdują się osoby o odmiennych poglądach, które od lat je blokują. Stąd obecność policjantów i to niejedynie w miejscu wskazanym przez autora filmu, ale na całej trasie przemarszu zgłoszonych zgromadzeń. Więc jeżeli ktoś tworzy teorie spiskowe, to niech się nimi bawi. My w dalszym ciągu będziemy zapewniać bezpieczeństwo na ulicach Warszawy – tłumaczył nadkom. Sylwester Marczak, rzecznik Komendy Stołecznej Policji.
Funkcjonariusz: praca w policji przestaje być prestiżem
Obie te sytuacje budzą duże emocje społeczne i wciąż są szeroko komentowane. Dyskusja dotyczy m.in. powodów nieskuteczności policjantów na stacji paliw oraz zasadności zaangażowania całej grupy mundurowych w pilnowanie idącej ulicą starszej kobiety. O odniesienie się do tych sytuacji poprosiliśmy samych policjantów, byłych i obecnych.
– Nieporadność funkcjonariuszy – bo tak to trzeba otwarcie nazwać – na stacji paliw pokazuje, jak leży w naszym kraju kwestia szkoleń praktycznych policjantów. Na filmie widać też, że między nimi nie ma żadnej współpracy. Ten element również kuleje. Druga sprawa to braki kadrowe, przez co obniżane są kryteria przyjęć do policji. To z kolei efekt spadającego na łeb, na szyję zaufania do policji oraz nieadekwatnych do trudności tego zawodu zarobków. To sprawia, że praca w policji przestaje być prestiżem. Nad czym osobiście bardzo boleję – mówi Onetowi policjant z kilkunastoletnim stażem, który chce pozostać anonimowy.
Nasz rozmówca uważa, że za osłabienie prestiżu policji odpowiadają rządzący politycy. – Oni całkowicie podporządkowali sobie tę formację, wykorzystując ją do swoich celów, co zresztą jest coraz bardziej widoczne na przestrzeni ostatnich lat. Nie spodziewałem się, że po takich doświadczeniach z przeszłości, jakie ma nasz kraj, coś takiego jescze się kiedyś wydarzy. Oczywiście samo się to nie stało. Rządzący powsadzali na stołki lojalnych sobie dowódców, którzy są na każde ich skinienie. A wraz z nimi tysiące podlegających im funkcjonariuszy. Co właśnie obserwujemy podczas sytuacji ze starszą panią w Warszawie – dodaje.
Funkcjonariusz uważa, że sytuacja z „Babcią Kasią” jest właśnie efektem podporządkowania kadry dowódczej politykom. – Myślę, że decyzja o pilnowaniu tej starszej kobiety zapadła nawet nie gdzieś na górze, tylko na niższych szczeblach. I została podjęta tak trochę „na wszelki wypadek”. Wiadomo, że ta pani jest aktywistką i mogła podczas tego marszu, który miał duże znaczenie polityczne dla rządzących, coś tam „odwalić”, mówiąc kolokwialnie. A wtedy byłby problem i pewnie opieprz dla dowódcy. Żeby tego uniknąć, wysłał za nią tzw. drużynkę, by w odpowiednim momencie zapobiegła problemowi – tłumaczy policjant.
Jak podkreśla, w żadnej z tych sytuacji nie wini samych funkcjonariuszy. – Ci na stacji tak zostali wyszkoleni, a raczej niewyszkoleni. A tym w Warszawie takie „zadanie” dali dowódcy. Co mieli zrobić? Odmówić jego wykonania? Łatwo tak mówić, ale to byłaby niesubordynacja. A w efekcie może i zwolnienie ze służby. Winni są dowódcy. Najgorsze jest to, że tracą na tym wszyscy, bo może przyjść taki moment, że policjant nie będzie wiedział, jak obronić obywatela. Albo nie obroni go, bo będzie w tym czasie wykonywał jakieś bzdurne zadanie, jak pilnowanie pomnika albo starszej pani z tęczową torebką – podsumowuje.
Dobrzyński: niektórzy uważają, że to śmieszne, a to jest tragiczne
Podobne zdanie na temat sytuacji z „Babcią Kasią” ma Jacek Dobrzyński, były już oficer policji. – Niektórzy uważają, że to śmieszne, niczym kabaretowy skecz. Ale to jest po prostu tragiczne. Wysyłanie tzw. drużynki policyjnej, z dowódcą, żeby chodzić po mieście za starszą panią, a gdy ta zachodzi sobie do sklepu, drużynka czeka przed drzwiami – to nieadekwatne do sytuacji wykorzystanie policjantów. I nie wiadomo, czemu ma to służyć. Ta kobieta nie stwarza przecież zagrożenia, nie jest też jakimś przestępcą, za którym krok w krok mogą chodzić policjanci, ani też sama nie jest zagrożona. A nie można prewencyjnie chodzić za każdym obywatelem, bo może to mieć znamiona nękania – mówi Onetowi.
– Jeżeli jest teren zamknięty pod zgromadzenie, jak np. jest wyłączany plac Piłsudskiego, gdy delegacje partyjne składają kwiaty przed pomnikiem ofiar katastrofy smoleńskiej (inna sprawa, że nie rozumiem, dlaczego tak się dzieje), to policjanci odcinają go kordonem i nikogo tam nie wpuszczają. Ale co innego, gdy kobieta idzie ulicą czy na zakupy. Wysyłanie za nią drużynki policyjnej, czyli sześciu policjantów plus dowódca, zakrawa na kpinę i ociera się o nękanie albo nawet prześladowanie – dodaje.
Natomiast na stacji paliw sytuacja wyglądała – jego zdaniem – tak, że policjanci bali się podjąć interwencję. Jak zaznacza, inna sprawa, że osoby, które próbowały wymuszać pewne działania, krzycząc np. „strzelaj w opony”, powodowały u nich dodatkowy stres.
– Widać było jednak, że policjanci nie są doświadczeni i nie są odpowiednio przygotowani i wyszkoleni. Przede wszystkim bali się podejść do samochodu. Profesjonalne zachowanie polegałoby na tym, że gdy kobieta wjechała w budynek stacji paliw, momentalnie radiowóz powinien przyblokować jej możliwość wyjechania. Jeden z funkcjonariuszy mógł wsiąść za kierownicę pojazdu służbowego i to bez problemu zrobić, uniemożliwiając jej dalszą jazdę – uważa Dobrzyński.
„Odpowiedzialność za zaistniałą sytuację ponoszą przełożeni”
– A już totalnie nieprofesjonalne jest uderzanie pistoletem w szybę, bo broń przeładowana może w tym momencie w sposób niekontrolowany wystrzelić. Policjanci mają pałki tonfy, których końcówkami bez problemu można jednym uderzeniem wybić szybę. Powinni to zrobić nie od strony pasażera, tylko kierowcy żeby szybko i sprawnie wyciągnąć kobietę zza kierownicy – dodaje nasz rozmówca.
Były oficer podkreśla, że trzeba wyraźnie powiedzieć, że policjanci nie są przygotowani do strzelania dynamicznego. – Z reguły strzelań jest bardzo mało, szczególnie teraz, w czasie pandemii. Poza tym policjanci strzelają tylko do tarczy z jakiejś tam odległości, do nieruchomego celu. Policjanci prewencyjni czy ruchu drogowego, którzy jeżdżą na różne interwencje, nie mają szkoleń z zakresu strzelania dynamicznego za uciekającą osobą czy poruszającym się pojazdem, a życie pokazuje, że jest niezbędne, by je przechodzili – mówi.
– Podczas mojej służby brałem udział w kilkudziesięciu pościgach, których efektem było wyciąganie kierowcy z samochodu, dlatego to zachowanie policjantów oceniam jako rażąco nieprofesjonalne. Jednak nie do końca winą obarczałbym bezradnych funkcjonariuszy. Przełożeni, którzy nie zapewniają odpowiednich szkoleń i do służby dopuszczają nieprzygotowanych policjantów, ponoszą odpowiedzialność za zaistniałą sytuację. Podejrzewam, że wynika to z ich rażącej niekompetencji – podsumowuje Jacek Dobrzyński.
Nieco inną opinię na temat dwóch wspomnianych sytuacji ma Sławomir Koniuszy z biura Zarządu Głównego NSZZ Policjantów.
– Jako związek zawodowy często bronimy policjantów, ale też krytykujemy, jeżeli na to zasłużyli. Ale też zawsze podkreślamy, że to, co widać na filmie, a zwłaszcza w jego fragmencie, nie zawsze odzwierciedla rzeczywistość. Dlatego z oceną bym się wstrzymał i poczekał na zweryfikowanie, czy ich działania były prawidłowe czy nie oraz czy doszło w tej sytuacji do niedopełnienia obowiązku czy błędów. Bo pierwsze, co się zapewne nasuwa opinii publicznej czy dziennikarzom po obejrzeniu tego fragmentu filmu, to myśl, że policjanci są źle wyszkoleni. Ja zwróciłbym uwagę na inny wątek, który, jak uważam, wywiera ogromny wpływ na zachowania policjantów podczas podejmowanych interwencji. To presja społeczna – mówi Onetowi.
Koniuszy: presja społeczna i hejt w stosunku do policjantów może mieć wpływ na ich zachowanie
– Chodzi mi o to, jak odbierane i piętnowane jest dziś działanie funkcjonariuszy nawet przy zwykłym legitymowaniu. Dziś ta czynność, która nie jest przecież żadną dolegliwością społeczną, odbierana jest tak, jak jeszcze kilka lat temu użycie środka przymusu bezpośredniego i to najbardziej drastycznego. Kiedyś użycie broni palnej nie wywoływało tyle emocji, co dzisiaj prośba, by okazać dowód tożsamości i stosować się do poleceń funkcjonariusza – zaznacza.
– Ta presja społeczna i ten hejt w stosunku do policjantów być może ma wpływ też na ich zachowanie, na kalkulowanie, na daleko idącą ostrożność, którą można było zaobserwować podczas tej akcji na stacji paliw. Gdyby pan był na ich miejscu i miał z tyłu głowy dziesiątki przykładów z ostatniego miesiąca na to, że ludzie podczas legitymowania histeryzują jak na torturach, obrzucając policjantów inwektywami, wyzywając od „partyjnych pachołków”, też by pan miał obawy zanim cokolwiek by pan zrobił – podkreśla nasz rozmówca.
– Nie wiem, czy przyczyną niepowodzenia podczas tej akcji na stacji paliw jest kwestia braku wyszkolenia. Ale zakładając hipotetycznie, że interwencja wypadła słabo, a policjanci nie zachowali się właściwie, wskazywałbym jako jedną z przyczyn właśnie ten czynnik psychospołeczny oraz tą nieprzyjazną aurę niektórych środowisk w stosunku do policjantów. Przypominam, że oceniamy fragment filmu, a więc wycinek większej całości. Nie wiemy, co zaszło wcześniej, co widzieli policjanci, a czego nie ma na filmie – dodaje.
Jego zdaniem, z miarodajnymi ocenami powinniśmy się wstrzymać do momentu, aż zostanie to drobiazgowo wyjaśnione. – Upubliczniony fragment wygląda słabo, ale nie znamy kontekstu. Być może sam postąpiłbym bardziej zdecydowanie i nieco inaczej, chociaż nie wiemy, czy doszło tu do jakichś błędów, to są ułamki sekund, sytuacja jest bardzo dynamiczna i dość nietypowa. Poczekajmy na oficjalne wyjaśnienia – tłumaczy policjant.
Pytamy o sytuację z „Babcią Kasią”, której „pilnowało” siedmiu policjantów. – Nie chciałbym komentować happeningów osób, które żyją z tego, że zwracają na siebie uwagę w mediach społecznościowych. Cała rzecz działa się na trasie oficjalnego przemarszu uczestników zgromadzenia, gdzie było mnóstwo radiowozów i mnóstwo policjantów zaangażowanych do zabezpieczenia. Przy tego typu zabezpieczeniach policjanci nie przemieszczają się pojedynczo. Po nagraniu widać, że bohaterka happeningów wybrała się na spacer z operatorami, nie chcę mówić dziennikarzami, by skorzystać z okazji i nagrać coś wesołego, coś co ośmieszy policję. Tak więc komentowanie czegoś, co z góry było zaaranżowane, nie ma sensu – uważa Sławomir Koniuszy.
Źródło: onet.pl
Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji (MSWiA) wprowadziło nowe regulacje, które nakładają obowiązek montażu autonomicznych czujek…
Tragiczne wieści po zatruciu chlorem ośmiorga dzieci na basenie w Ustce. Eska informuje, że kolejny…
Miłosne perypetie Jarusia z “Chłopaków do wzięcia” są bardzo przewrotne. Uczestnik kultowego programu najpierw długo…
Krzysztof Ibisz postanowił podzielić się z fanami kilkoma ważnymi nowinami. Prezenter przy okazji zdradził płeć…
Wokół Ivana Komarenko w ostatnich latach narasta coraz więcej kontrowersji. Muzyk najpierw sprzeciwiał się szczepieniom…
Podobnie jak żona nie doczekał ukarania winnych śmierci ich syna Piotra, najmłodszej ofiary stanu wojennego…
Leave a Comment