Polacy zagrożeni epidemią? Coraz częstsze przypadki zachorowań. Klebsiella pneumoniae, bo tak brzmi łacińska nazwa superbakterii popularnie znanej jako New Delhi, stawiają na nogi polskie szpitale. Choroby nie da się zwalczyć antybiotykiem.
Polacy są coraz bardziej narażeni na działanie superbakterii New Delhi. W walce z nią bezużyteczna jest większość antybiotyków. Najłatwiej zarazić się w szpitalu, ale wszędzie warto zachowywać szczególną ostrożność.
Polacy namawiani do ostrożności przez epidemiologów
Bakteria New Delhi, znana też pod łacińską nazwą Klebsiella pneumoniae, najczęściej odpowiedzialna jest za choroby układu moczowego, zapalenia płuc, zakażenia krwi oraz zakażenia ran pooperacyjnych.
– Jej zjadliwość jest rzeczywiście większa niż innych bakterii z tego gatunku. Na szczęście na razie przynajmniej jeden, dwa antybiotyki zachowują aktywność w zwalczaniu tej bakterii – powiedział mediom immunolog dr Paweł Grzesiowski.
W Polsce nosicielstwo stwierdzono do tej pory u około 3 tysięcy pacjentów, jednak nawet taka ilość zachorowań może doprowadzić do prędkiego rozprzestrzenienia się bakterii. Chociaż nie oznacza to na razie epidemii na skalę dżumy czy hiszpanki, lekarze zalecają ostrożność. Bakteria nie jest łatwa w leczeniu i może doprowadzić do śmierci.
– Zakażenia wywołane przez ten drobnoustrój obarczone są dużo większą śmiertelnością. Dodatkowo cechą unikalną tego szczepu jest przekazywanie materiału genetycznego pod postacią „genów oporności” innym drobnoustrojom powszechnie występującym w przewodzie pokarmowym – powiedziała dr Iwona Kozak-Michałowska, dyrektor ds. Nauki i Rozwoju w labolatorium Synevo.
To oznacza, że New Delhi mogłoby potencjalnie doprowadzić do powstania nowych, odpornych na antybiotyki szczepów innych bakterii. Mimo to lekarze uspokajają publikę i namawiają do szczególnej ostrożności, a nie paniki – zachorowaniu można zapobiec głównie przez utrzymywanie odpowiedniej higieny, zwłaszcza w częstych kontaktach z chorymi.
– Nie można jej traktować jak eboli czy dżumy. To nie jest ta skala epidemii na razie. Na szczęście ta bakteria nie przenosi się drogą kropelkową, tylko przez kontakt z chorym – powiedział dr Grzesiowski.
Kolejną pocieszającą sprawą jest fakt, że polskie szpitale są bardziej gotowe na tego typu zagrożenia niż kiedykolwiek. Lekarze przypominają, że nie oznacza to całkowitej eliminacji zagrożenia, a jedynie to, że jeżeli pojawi się jakieś większe jego skupisko, izolacja powinna przebiec dość sprawnie.
– Nasze szpitale są coraz lepiej przygotowane na obronę. Co nie znaczy, że nie będą się zdarzały jakieś ogniska epidemiologiczne, szczególnie jeżeli mówimy o przepełnionych oddziałach, ciasnych salach. Wystarczy jeden przypadek choroby – podsumowuje dr Grzesiowski.
Źródło: pikio.pl
Groza na Podhalu! W jednej sekundzie rozszalał się żywioł. Wir powietrza zdemolował szopę i zaatakował…
Instytut Meteorologii i Gospodarki Wodnej wydał ostrzeżenia pierwszego i drugiego stopnia przed burzami na obszarze…
Iran w nocy z soboty na niedzielę przeprowadził atak odwetowy na Izrael. Choć zdecydowana większość…
Trwało nabożeństwo. Biskup wygłaszał kazanie, gdy podszedł do niego mężczyzna i nagle rzucił się na…
Wszystko wskazuje na to, że waloryzacja w przyszłym roku nie będzie już dwucyfrowa. Jak wynika…
W Jagatowie 43-letni mężczyzna miał zaatakować nożem 40-letnią żonę i uciec z miejsca zdarzenia -…
Leave a Comment